Rozdział 13

7.5K 674 24
                                        

- Jesteś pewna, że chcesz iść na imprezę? - spytał Michael, patrząc na mnie z góry. Leżałam na kanapie, z głową na jego kolanach i bezcelowo bawiłam się palcami. Nie przeszkadzało mi, że zgniatam nogi przyjaciela. Moim jedynym zmartwieniem było to, że w każdej chwili może pojawić się Luke. - Przedwczoraj robiliśmy domówkę...

- Tak, jestem pewna, Michael - jęknęłam, spoglądając na czarnowłosego.

- Coś się stało?

- Nie - skłamałam. - A dlaczego miało by?

- No wiesz... Wyszłaś z Hemmings'em, wróciłaś sama i to z jedną czekoladą... a nie z całymi zakupami...

- No tak - przygryzłam dolną wargę - pokłóciliśmy się, bo... Luke nie chciał kupić moich ulubionych płatków - powiedziałam obojętnie. Tak, kłótnia o płatki do mleka, to pierwsze co wpadło mi do głowy.

- Och, okej. Ja też czasami kłócę się o jedzenie - wzruszył ramionami.

- Czasami? - powtórzyłam, chichocząc. - Robisz to ciągle!

- Czepiasz się szczegółów - zaśmiał się.

- Głupek - pisnęłam, a chłopak niespodziewanie zaczął mnie łaskotać. Próbowałam go odepchnąć, ale wszystkie starania poszły na marne. Dźgnęłam go kilka razy w ramię i dopiero wtedy przestał. Wzięłam głęboki oddech i szturchnęłam, chichotającego przyjaciela.

- Brakowało mi tego - oznajmiłam, szeroko się uśmiechając. - Wspólnego spędzania czasu z najlepszym przyjacielem.

- Gdybyś mniej czasu poświęcała Hemmings'owi i jego wspaniałym błękitnym tęczówkom - przewrócił oczami - to moglibyśmy spędzać tak każdy wieczór. Razem, leżąc na kanapie, jedząc niezdrowe jedzenie i oglądając kreskówki.

- Nigdy z nich nie wyrośniesz, prawda? - chłopak pokiwał na boki głową. - Jakoś ci to wynagrodzę.

- Ciekawe jak? - uśmiechnął się.

- No nie wiem... Jutro, ty, ja, pizza, wspólny wieczór. Co ty na to?

- Hm? Zgoda, ale nie wiem, czy to wszystko wystarczy.

W pewnym momencie usłyszałam cichy trzask drzwi. Wiedziałam, że wrócił Szanowny Dupek Hemmings.Miałam ochotę od razu zerwać się z kolan Michael'a i jak najszybciej schować w swoim pokoju. Jednak coś mnie zatrzymało. Zostałam na nogach przyjaciela i spojrzałam w stronę Luke'a, przekraczającego próg salonu.

- Um, cześć  - powiedział niepewnie, spuszczając wzrok. 

- Hemmo - krzyknął Michael. Posłałam mu mordercze spojrzenie, a następnie wróciłam do patrzenia na Luke'a.

- Adelaide? - zignorował czarnowłosego. - Możemy chwilę pogadać?

Och, mam nadzieję, że wyrzuty sumienia wyżerają go teraz od środka i wiercą dziurę w tym parszywym sercu. Nie chcę nawet na niego patrzeć, bo kiedy widzę te błękitne tęczówki i krzywy uśmiech, mam ochotę mocno wbić w nie swoje paznokcie. Lepiej uważaj, Hemmings, jestem wściekła i nie zamierzam tego ukrywać. Musiałabym być okropnie pijana, żeby ci wybaczyć i dotknąć jeszcze tego wieczoru. O, tak.

- Pogadaliśmy już wystarczająco długo - fuknęłam. Podniosłam się do pozycji siedzącej i obróciłam w stronę zaskoczonego Michael'a.

- Naprawdę musiałaś pragnąć tych płatków... - mruknął, kiwając głową.

- O tak, bardzo ich pragnęłam - wycedziłam, nie spuszczając wzroku z Luke'a. Głośno wypuściłam powietrze z płuc i po raz kolejny przygryzłam dolną wargę.

- Pójdę się położyć - powiedział półszeptem niebieskooki. Ostatni raz smutno spojrzał w naszą stronę i zniknął za ścianą.

- Dupek - skomentowałam, szeptem.

- Spokojnie, księżniczko . Tylko nie zabij swojego księcia.

Na słowa Michael'a westchnęłam i gwałtownie wstałam z miejsca. Rzuciłam mu mordercze spojrzenie, a następnie ruszyłam w stronę swojego pokoju. Weszłam do pomieszczenia i od razu rzuciłam się na miękkie łóżko. Przykryłam ciało ulubionym kocem w stokrotki, a twarz ukryłam w miękkiej poduszce. Potrzebuję teraz chwili dla siebie. Kilka minut bez głupich komentarzy, wyrazów twarzy, spojrzeń i przede wszystkim mężczyzn.

Jedną dłonią sięgnęłam po telefon, schowany pod poduszką, a drugą po słuchawki leżące na półce obok łóżka. Podłączyłam je do urządzenia i włączyłam losową piosenkę. Po kilku sekundach w moich uszach rozbrzmiewały już pierwsze dźwięki piosenki Begin Again Rachel Platten. Zamknęłam oczy i uwolniłam się od wszystkich niepotrzebnych myśli.

Po niecałej godzinie spędzonej na bezczynnym leżeniu w łóżku i słuchaniu muzyki, wstałam w celu przygotowania się na wyjście do klubu. Na samym początku udałam się do łazienki, gdzie wykonałam wszystkie podstawowe czynności i odświeżyłam ciało.

- Och, Adelaide, pora coś z tobą zrobić - szepnęłam sama do siebie, stojąc przed dużym lustrem. Ponownie spojrzałam na swoje odbicie i sięgnęłam do szuflady po nożyczki. Przyłożyłam je do włosów i skróciłam o kilka centymetrów. Zadowolona z efektu końcowego, rozczesałam włosy i uśmiechnęłam się do swojego odbicia lustrzanego. To była zmiana, jakiej potrzebowałam.

Wyprostowałam falowane włosy i nałożyłam na twarz cienką warstwę podkładu, różu i pudru. Rzęsy pomalowałam czarną maskarą, a usta czerwoną szminką. Bo dlaczego nie miałabym zaszaleć?

Wróciłam do pokoju i podeszłam do dużej szafy, stojącej pod ścianą na końcu pokoju. Po krótkim namyśle wyjęłam z niej krótką, białą sukienkę z asymetrycznym dołem. Ubrałam ją na swój koronkowy komplet, w którym paradowałam już od kilku minut i dobrałam do niej kilka złotych dodatków. Na nogi wsunęłam wygodne czarne szpilki, a do ręki chwyciłam kopertówkę w tym samym kolorze. Zapakowałam do niej telefon, klucze do mieszkania, trochę gotówki i szminkę.

Gotowa do wyjścia udałam się do salonu, gdzie czekał już Michael. Na mój widok wstał z kanapy, na której wcześniej siedział. Zlustrowałam go wzrokiem, aby zobaczyć w co tym razem się ubrał. Miał na sobie czarne rurki, koszulkę z logo nieznanego mi zespołu oraz ciemną kamizelkę obszytą nitami. Nie powiem, mój przyjaciel jest przystojny. Uśmiechnęłam się na widok chłopaka i zamrugałam kilka razy, widząc jak patrzy na mnie z wytrzeszczonymi oczami.

- No, no, w takiej wersji jeszcze cię nie widziałem - zagwizdał, na co prychnęłam. - Pięknie wyglądasz, Adelaide - zachichotał, podchodząc do mnie.

Po kilku minutach siedzieliśmy już w taksówce i jechaliśmy do wybranego klubu. Całą drogę obserwowałam przez okno przechodniów, zmierzających ciemnymi ulicami Sydney.

- Chłopcy będą? - spytałam, zerkając na Clifford'a.

- Będą, a może nawet i już są - oznajmił, uradowany. Tego wieczoru Michael'owi dopisywał humor, o dziwo, tak samo jak mi. Na chwilę zapomniałam o Luke'u, naszej kłótni i o tym, że zapewne spędzi całą noc samotnie.

Zanim się zorientowałam, już byliśmy pod klubem 28*. Mimo, że na zewnątrz stało pełno ludzi, bez problemu dostaliśmy się do środka. Na wejściu od razu spotkaliśmy Ashton'a i Calum'a, z którymi byliśmy umówieni. Zajęliśmy wolne miejsca przy barze i zamówiliśmy pierwsze drinki. Przez pierwszą godzinę bawiłam się niesamowicie. Niestety potem wszystko się zmieniło...

Zamarłam, kiedy zobaczyłam uśmiechniętego blondyna, idącego w moją stronę. To nie tak miało być...Czy mogę spędzić chociaż jeden wieczór bez niego?

* Club 28 - wymyśliłam go na potrzeby fanfiction; dlaczego "28"? sama nie wiem... ta liczba mnie prześladuje, ale mimo to ją lubię.

Od autorki: Złapała mnie wena i napisałam drugi rozdział. Taki krótki na dobranoc... Postaram się, aby rozdział 14 był o wiele dłuższy... Ha, nie wiem, jak wy, ale ja nie mogę się go doczekać! Tyle się wydarzy!

Przypominam o koncie na twitterze (@stalkerffpl) poświęconemu serii Stalker.

Proszę komentarze, opinie, whatever.

Kocham was x

oppressor .:l.h:.Where stories live. Discover now