Rozdział 17

8K 695 18
                                    

- Luke pamiętasz, jak wczoraj mówiłeś, że zrobisz dla mnie wszystko?

- Mhm.

- Nie chciałam żebyś coś robił, ale jest jedna rzecz... To bardzo dla mnie ważne.

- Tak?

- Pomóż mi znaleźć anonima.

- Anonima? - powtórzył, zaskoczony. - Po co? Nadal chcesz go poznać?

- Tak - wzruszyłam ramionami. 

Chcę wiedzieć, kim jest anonim. Dlaczego? Sama nie wiem. Gdzieś w głębi duszy czuję, że mam z tą osobą dużo wspólnego i oboje chcemy porozmawiać twarzą w twarz. Przynajmniej ja, bo... z anonimem nigdy nic nie wiadomo. Już raz mnie wystawił i obawiam się, że może zrobić to znowu. 

- Wprawdzie ostatnio piszemy mniej, niż zwykle, ale... chcę wiedzieć, kto to jest.

- Adelaide, nic o nim nie wiesz - zauważył, bardzo poważnym tonem. - A co jeśli to jakiś niebezpieczny typ? Wie o tobie tyle, a ty...

- Gdyby był niebezpieczny, już dawno coś by mi zrobił - przerwałam mu, gwałtownie się podnosząc. - Wie, gdzie mieszkam, więc bez problemu mógłby się włamać i zrobić mi krzywdę. Ale nie zrobił tego, bo jest po prostu zwykłym dziewiętnastolatkiem.

- Widziałaś jego akt urodzenia? Może ma czterdzieści lat i tylko podaje się za nastolatka? - burknął.

- Sugerujesz, że mnie okłamuje?

- Może, nie wiem.

- Pomożesz mi, czy nie? - mruknęłam, zrezygnowana. 

Przy Luke'u czułabym się w pełni bezpieczna na owym spotkaniu, które mam nadzieję odbędzie się w niedalekiej przyszłości. Gdyby anonim naprawdę okazał się niebezpiecznym zboczeńcem, mógłby mnie obronić... Niestety, najwidoczniej woli, żebym żyła w cholernej niepewności.

- Martwię się o ciebie i wolałbym, żebyś go nie szukała.

- Czyli mam to uznać za "nie"? - spojrzałam na niego, z wysoko uniesionymi brwiami. - Wiedz, że zrobię to nawet bez ciebie... mogę poprosić Michael'a, Ashton'a, czy Calum'a...

- Nie, to nie tak. Jeśli to naprawdę tyle dla ciebie znaczy, to oczywiście, że ci pomogę.

- Naprawdę? - upewniłam się.

- Tak, nie chcę się kłócić, ani sprawiać żebyś zachowywała się, jak podczas "mega okresu" - uśmiechnął się krzywo, na co cicho zachichotałam. - Chodź tu do mnie i już się nie denerwuj.

Westchnęłam, a następnie po krótkiej chwili namysłu ponownie położyłam głowę na torsie niebieskookiego. Chłopak natychmiast złapał moją dłoń, aby po raz kolejny delikatnie cmoknąć i złączyć ze swoją. 

- Dziękuję - szepnęłam, spoglądając na blondyna. Leżał wpatrzony w gwieździste niebo, a w jego oczach odbijały się setki błyszczących gwiazd. Mój książę, którego kocham mimo wszystkich kłótni i drobnych niedoskonałości.

- Nie masz za co, kochanie - odpowiedział równie cicho, nadal nie odrywając wzroku od sklepienia niebieskiego. - Kocham cię, pamiętaj.

- Zawsze będę pamiętać. Też cię kocham, Lukey.

Przewróciłam się na bok i wolną ręką objęłam chłopaka w pasie. Momentalnie poczułam kolejną "falę" przyjemnych dreszczy, wariujących w moim ciele. Wzięłam głęboki oddech, na tylo cicho, aby nie zwracać uwagi Hemmings'a, a następnie zacisnęłam palce na końcu jego koszuli w czerwono czarną kratę, którą ubrał specjalnie dla mnie, ponieważ wie, jak bardzo lubię go w różnego rodzaju koszulach.

oppressor .:l.h:.Where stories live. Discover now