Rozdział 12

7.6K 698 19
                                    

Ze snu wyrwał mnie Luke, wchodzący do mojego pokoju. Jęknęłam z dezaprobatą, kiedy usiadł na łóżku i zaczął do mnie mówić. Zakryłam twarz kołdrą i próbowałam dalej spać. Niestety nie zostało mi to dane, ponieważ zirytowany Hemmings zerwał ze mnie kołdrę i podniósł do pozycji siedzącej.

- Wiedz, że masz u mnie wielkiego minusa - burknęłam, przecierając zaspane oczy. - Która w ogóle jest godzina?

Blondyn sięgnął do kieszeni po swój telefon i obojętnie spojrzał na jasny ekran. Ja w tym czasie  obserwowałam każdy jego ruch i uważnie przyglądałam się ubraniom, które miał na sobie. Jak zawsze na nogach miał czarne rurki z dziurami na kolanach i conversy w tym samym kolorze, które tak samo, jak spodnie były nieodłącznym elementem każdego stroju, do tego ubrał koszulę w niebiesko białą kratę, która delikatnie napinała się, kiedy poruszał ramionami. Mimo, że wyglądał prawie, jak każdego dnia, miałam ochotę rzucić się na niego i nie puścić przez następne kilka godzin.

- Po 13 - odparł bez jakichkolwiek emocji w głosie.

- Masz szczęście - fuknęłam, patrząc na swoje dłonie.

- Adelaide... miałaś wszystko przemyśleć i...

- Tak - przerwałam mu. - Porozmawiamy, ale nie chcę robić tego tutaj.

- W porządku - skinął głową. - Przejdziemy się?

Spojrzałam na niego, a następnie kiwnęłam kilka razy głową. Niebieskooki uśmiechnął się krzywo i wstał z mojego łóżka, aby za chwilę wyjść z pokoju. Bez słów zrozumiał, że potrzebuję trochę prywatności i spokoju, żeby się ubrać.

- Poczekam w salonie - rzucił, zamykając za sobą drzwi.

Westchnęłam głośno, a następnie wywlekłam się z łóżka i podeszłam do szafy, aby wyjąć z niej czarne rurki, obcisłą białą koszulkę oraz ciepły, rozpinany sweter w odcieniu bordo. Przebrałam się w czystą koronkową bieliznę, ubrałam przyszykowane rzeczy i zabrałam się do rozczesywania swoich skołtunionych włosów. Postanowiłam nic z nimi nie robić, tylko zostawić rozpuszczone. To samo z twarzą, zdecydowałam, że dzisiaj dam skórze odpocząć i nie zakryję jej makijażem. Po skończeniu spojrzałam w lustro, aby zobaczyć efekt końcowy. Wsunęłam na nogi czarne botki i ruszyłam w stronę salonu.

- Idziemy? - spytałam, wchodząc do pomieszczenia. Spojrzałam na kanapę, na której siedział Luke i... Michael. Czarnowłosy posłał mi szeroki uśmiech, a następnie zabawnie poruszał brwiami.

- Gdzie idziecie, Lukelaide? - zachichotał, patrząc to na mnie, to na Luke'a.

- Um, do sklepu - odpowiedział szybko Hemmings.

- Do sklepu? Po co?

- A po co chodzi się do sklepu, Clifford? - bąknęłam.

- No nie wiem... może na szybki numerek? - zaśmiał się głośno, na co przewróciłam oczami i z niedowierzania pokręciłam na boki głową. - No co? Możecie to robić nawet na plaży.

- My nic nie robimy, Mike - wtrącił Luke. Był minimalnie rozbawiony podejrzeniami Michael'a, ale też zdezorientowany i zirytowany, bo nie mógł powiedzieć czegoś w stylu "hej, Michael, masz rację, jesteśmy razem".

- Idiota - podsumowałam. - Chodź, Luke.

Blondyn posłusznie wstał z kanapy i podszedł do mnie. Spojrzał na mnie z góry i nerwowo przygryzł wargę. Obserwowałam, jak waha się, czy położyć dłoń na moich plecach i zaprowadzić do wyjścia.

- Chwila, chwila - pisnął Clifford, cały czas głupio na nas patrząc. - Idziecie do sklepu, więc... kupcie mi coś słodkiego.

Nie odpowiedziałam, tylko wyminęłam Luke'a i wyszłam z mieszkania. Po krótkiej chwili niebieskooki znalazł się tuż obok mnie i mogliśmy iść na spacer w celu przeprowadzenia rozmowy.

oppressor .:l.h:.Where stories live. Discover now