Rozdział 37

5.3K 519 74
                                    

Siedziałam skulona w fotelu, obojętnie przyglądając się Ashton'owi zapatrzonemu w swój telefon. Czekałam, aż Michael w końcu się pojawi. Zadzwoniłam do niego z samego rana z prośbą o spotkanie. Rozmowa z nim, to coś czego teraz bardzo potrzebuję. Minął niespełna tydzień, a ja dopiero odważyłam się wytłumaczyć mu co wydarzyło się między mną a Luke'em. Oczywiście nie wydał się zaskoczony, bo ktoś zdążył mnie uprzedzić... Wiedziałam, że to Hemmings, ale nie miałam mu tego za złe. To nawet lepiej... Clifford miał być prawie trzydzieści minut temu, ale jak to ostatnio ma w zwyczaju, spóźnia się. Niecierpliwiłam się, bo naprawdę chciałam go zobaczyć. To miał być pierwszy raz odkąd tymczasowo wyprowadziłam się z naszego mieszkania. Okropnie mi głupio, że mieszkam już tyle dni u Irwin'ów, ale nie mam gdzie indziej się podziać... Calum odpada, bo codziennie przyprowadza panny do spraw łóżkowych, a ja wolę nie wnikać w to co z nimi robi. Może gdybym pracowała nadal w kawiarni, mogłabym zatrzymać się u któregoś ze współpracowników? Niestety, wszystko się popieprzyło i nie mam żadnych znajomych oprócz Hemmings'a, Clifford'a, Irwin'a oraz Hood'a... Staram się pomagać Anne w różnych pracach domowych, aby chociaż w ten sposób móc jej się odwdzięczyć. Nie chcę być traktowana, jak pasożyt, który tylko mieszka i korzysta ze wszystkich dóbr... Muszę coś robić, bo inaczej męczą mnie wyrzuty sumienia.

- Och, za ile on przyjdzie? - westchnęłam, wiercąc się na swoim miejscu. Ashton spojrzał na mnie zza telefonu i uśmiechnął się krzywo. Nie odwzajemniłam gestu przyjaciela, zaczęłam namiętnie obserwować drogę przed jego domem. - Jestem ciekawa jakiej wymówki użyje...

- Może zatrzymało go coś ważnego? - zauważył Irwin. Słysząc słowa chłopaka, pokręciłam przecząco głową. Michael'a rzadko zatrzymują ważne rzeczy... Przeważnie jest to rozmowa z Calum'em, nowy odcinek jakieś bajki albo rozgrywka w Fifę, ewentualnie inną głupią grę, w którą gra czasami po kilka godzin dziennie.

- Tak, założę się, że ogląda nowy odcinek Pory na przygodę - mruknęłam, chociaż sama bardzo lubię tą kreskówkę.

- Kto, jak kto, ale Finn i Jake też są ważni - prychnął, wywołując u mnie cichy chichot. Krótki atak śmiechu przerwał dźwięk samochodu, właśnie parkującego przed domem Ashton'a. Gwałtownie zerwałam się z miejsca, aby jak najszybciej zobaczyć Michael'a.

Natychmiast wsunęłam na stopy swoje czarne, krótkie conversy i wybiegłam na zewnątrz, wpadając w mocny uścisk Clifford'a. Przyłożyłam twarz do jego ramienia, a następnie pisnęłam krótkie "cześć". Bardzo cieszyłam się z jego obecności. Wprawdzie z Ashton'em dogaduję i czuję się świetnie, ale jednak moim najlepszym przyjacielem nadal jest Mike. Muszę porozmawiać z nim na temat Luke'a, bo z tego co wiem ciągle ze sobą rozmawiają. Czuję ogromną ulgę, bo nie chcę, aby przeze mnie zniszczyła się ich przyjaźń... Po kilku minutach stania w bezruchu, wszedliśmy do środka.

- Po pierwsze, co było powodem twojego spóźnienia? - wymamrotałam, udając niezadowoloną. Skrzyżowałam ręce na piersi i zaczęłam uważnie przyglądać się przyjacielowi. Jego włosy, jak zawsze żyły swoim życiem i były rozczochrane na różne strony, natomiast strój nie wyróżniał się niczym szczególnym. Czarne rurki opinały się na nogach chłopaka, a biały podkoszulek idealnie współgrał z jeansową kurtką. Uśmiechnęłam się, widząc na nadgarstku czarnowłosego bransoletkę z muliny, którą zrobiłam mu jeszcze w liceum. Mimo, że minęło tyle czasu, nadal ją nosi. Nie zwracałam wcześniej na to szczególnej uwagi, ale teraz mnie to cieszy.

- Wybacz, ale zajmowałem się twoim ukochanym - burknął, wyraźnie akcentując słowo "ukochany". Skrzywiłam się, nie wiedząc o co mu chodzi. Dlaczego miałby zajmować się Luke'em? - Nadal nie mogę uwierzyć, że raczyłaś zobaczyć się ze mną dopiero po tygodniu - dodał nie do końca szczęśliwy. Posłał mi smutny uśmiech, który momentalnie wywołał nieprzyjemne kłucie w moim sercu.

oppressor .:l.h:.Where stories live. Discover now