Przecież była zima.
Nie wiem jak mogłem o tym zapomnieć. Było kilka stopni później zera, a ja kazałem Sky wyjść na taras. Mało tego, upewniłem się, że to zrobi, czekałem, aż zamknie za sobą przeszklone drzwi.
Przecież wyszła w samej sukience. To ja oddałem w szatni nasze nakrycia i nie miała jak ich odebrać. A kazałem jej na siebie tam czekać.
Byłem cholernym idiotą.
Przerwałem wypowiedź Scarlett w pół słowa i rzuciłem się w stronę głównej sali, a później tarasowych drzwi.
Miała towarzystwo. Zostawiłem ją samą i przecież każdy mógł do niej podejść, zaczepić ją i zrobić w sumie wszystko. Jakoś byłem pewien, że moja dziewczyna by się nie broniła.
Na szczęście była z doktorkiem. Mu akurat ufałem. W stosunku do niewolnic był miły, do ludzi nie koniecznie, ale niewolnice uwielbiał.
Od razu obejrzał się do tyłu, by na mnie spojrzeć.
- Twoja?- spytał z zaskoczeniem.
Moja dziewczyna stała tuż przy barierce, byłem pewien, że gdyby mogła to poszłaby dalej, ale przecież wydałem rozkaz, by była na tarasie. Cała się trzęsła, mimo, że była okryta marynarka lekarza. I jakoś byłem pewien, że nie trzęsie się z powodu zimna, a strachu. Bała się, a ja zostawiłem ją samą.
Minąłem mężczyznę, aby stanąć tuż przed nią, abym oddzielał ją od lekarza. Owinąłem dłoń wokoło jej talii, przyciągając do swoich pleców, zmuszając, abym się do mnie przytuliła.
- Wystraszyłem ją trochę.- przyznał się lekarz.
- Czym?- musiałem wiedzieć, czy przywalić mu w twarz.
- Przedstawiłem się.- mruknął Damian, jego wzrok skupiony był na dziewczynie, ukrytej za moimi plecami. - I nie uzyskałem odpowiedzi.
- To Sky. Zabrałem ją od Colina.
To sprawiło, że lekarz uniósł głowę.
- To dlatego Colin nie żyje?
- Nic o tym nie wiem.
Oboje widzieliśmy to samo, tylko byłem pewien, że lekarz będzie milczał.
- Nie zadzwoniłeś po mnie.
- Nie było mnie tam.
- Mówię o Sky.
Chciał obejrzeć dziewczynę, mój martwy brat niewiele go obchodził, ale niewolnica już tak.
- Nie potrzebuje pomocy medycznej.
- Ale psychicznej już tak.
- Od kiedy niby jesteś psychologiem?
To pytanie pozostało bez odpowiedzi, a ja aż zbyt wyraźnie poczułem, jak Sky trzęsie się z zimna.
Pociągnąłem ją, aby stanęła u mojego boku, ciągle trzymałem dłoń na jej talii, kiedy ruszyłem w stronę salonu.
Dzięki temu wyczułem, jak westchnęłam, gdy weszliśmy do środka. Podniosła głowę znad podłogi, wystarcząco, aby patrzeć mniej więcej prosto, ale nie tak wysoko, aby spojrzeć komuś w twarz.
Zamarła bez ruchu, czekając, co zrobię. Ale ja miałem dość imprezy. Zabranie jej tu było błędem. Było na to zdecydowanie za wcześnie.
Grzecznie szła przy moim boku, aż do szatni. Tam musiałem zabrać z niej rękę, aby odebrać nasze nakrycia.
- Przyjadę jutro.
Głos doktorka mnie zaskoczył. Musiał przejść tu z nami, ale tak zająłem się Sky, że nawet nie zwróciłem na to uwagi.
Trzęsła się, nawet gdy już byliśmy w środku. Nic dziwnego. Ja miałem na sobie gruby garnitur, a ona cieniutką sukienkę. Piękną, ale nie dającą ani odrobiny ciepła.
Sky wyciągnęła rękę po swój płaszcz, ale zupełnie to zignorowałem. Chwyciłem marynarkę doktorka i zmusiłem dziewczynę, aby włożyła w nią dłonie.
- Oddam ci jutro- mruknąłem.
Byłem pewien, że mężczyzna przeżyje bez marynarki, a moja dziewczynka wyglądała tak, jakby miała zamarznąć. Zapiąłem jej płaszcz, aż pod szyję, zanim otworzyłem przed nią drzwi wyjściowe.
Wyszła pierwsza, ale tuż za drzwiami pozwoliła, abym ją wyprzedził. Stanąłem przy samochodzie i dopiero wtedy zwróciłem uwagę na jej buty. Miała na sobie czarne sandałki, zdecydowanie nieodpowiednie na tą pogodę. Szła przez wysoki śnieg, zapadając się w zimnej nawierzchni.
Nie zdążyłem. Sama otworzyła sobie drzwi i wsiadła do środka. Zanim zająłem swoje miejsce już miała zapięty pas i wpatrywała się w swoje dłonie, położone na kolanach.
Podkręciłem ogrzewanie tak mocno, jak się dało. Miałem nadzieję, że przez moją głupotę się nie przeziębi.
- Jutro przyjedzie doktorek. Porozmawiasz z nim. O cokolwiek cię zapyta masz odpowiedzieć.
Mogłaby kiwnąć głową. Zrobić cokolwiek, na znak, że zrozumiała. Ale ona siedziała kompletnie nieruchomo.
Z ulgą powitałem moment, gdy stanąłem pod domem. Zanim zdążyłem okrążyć samochód Sky stała tuż obok niego.
Cholera, przecież powiniem zanieść ją, aby nie musiała iść w tych odkrytych butach po śniegu.
Tylko było już za późno. Moje dłonie automatycznie zacisnęły się w pięści, kiedy ruszyłem do domu. Wszedłem pierwszy, zostawiając drzwi szeroko otwarte.
Byłem pewien, że jest jej zimno. Musiała wziąć ciepły prysznic i położyć się do ciepłego łóżka. A przecież nie mogłem zrobić tego z nią.
- Idź do swojego pokoju.
Chyba powinien był powiedzieć to nieco łagodniejszym tonem, bo niemal wbiegła po schodach.
CZYTASZ
Sky [+18] Zabawka cz.V
ChickLitSky trafia do piekła. Colin Moryson uchodzi za najgorszego pana, jaki stoi na ziemi. Nie jest zabawką, tylko zwykłą dziewczyną, która nie zgadza się na odebranie jej wolności. Walczy, tylko z każdym kolejnym dniem, tygodniem i miesiącem ta walka j...