Rozdział 8

7.4K 219 23
                                    


Pracowałem w połowie zdalnie, a resztę czasu jeździłem na wyznaczone spotkania. Więc przebywałem w domu większość część tygodnia.
Uwielbiałem spokój i ciszę, oraz nie nienawidziłem, gdy ktoś przeszkadzał mi w pracy. Wszyscy w domu o tym wiedzieli. Miałem swoje wyznaczone piętro, gdzie do tej pory nie mieszkał nikt, oprócz mnie. A mój gabinet ulokowany na parterze omijany był przez wszystkich szerokim łukiem.
Wszyscy się tego pilnowali, więc kiedy usłyszałem pukanie do drzwi podniosłem głowę znad dokumentów w nie najlepszym humorze.
Gospodyni, sprawująca pieczę nad wszystkimi pracownikami jedynie otworzyła drzwi. Nawet nie weszła do środka, stała z ręką na klamce.
  - Loganie, chcę zapytać o tą dziewczynę.
Niemal westchnąłem. Przecież przywiozłem ją tutaj wczoraj wieczorem, a już Wanda przyszła na nią naskarżyć.
  - Nie widziałam jej jeszcze. Nie je z innymi pracownikami. Zabroniłeś jej wychodzić z pokoju? Nie możesz zostawić jej zamkniętej, wezmę ją pod swoje skrzydła i...
Od kiedy odstawiłem Sky do pokoju nawet do niej nie zajrzałem. To chyba był błąd, powiniem był upewnić się, że dobrze się czuje. Przecież to logiczne, że będzie unikać innych domowników.
  - Zajrzyj do niej i zaproś na kolację. Zje ze mną w jadalni.
  Głównie wciągnięcie powietrza przed Wandę powiedziało mi, co zrobiłem. Ale nawet nie musiała tak reagować. Dobrze wiedziałem, że do tej pory nie jadłem z żadnych z domowników. Może dwa razy miałem na obiedzie gości, ale to tyle. Więc to, że zaprosiłem nową dziewczynę na kolację było zdecydowanie czymś niezwykłym.
Zawsze jadłem o starannie wyznaczonych porach i zupełnie nic nie było w stanie tego zmienić. Więc w jadalni znalazłem się dokładnie o wyznaczonym czasie.
Moje miejsce znajdowało się na szczycie długiego stołu, w tym nie było nic niezwykłego. Jednak zastawa ustawiona po mojej prawej stronie zupełnie mi się nie podobała. To była niewolnica, nie powinna siedzieć tuż koło mnie, tylko na samym końcu stołu, aby hierarchia ważności była zachowana, nawet jeśli mieliśmy zjeść ten posiłek sami.
Mam lekkie zboczenie, odnośnie posiłków. Po prostu lubię jeść z klasą, nawet jeśli to są zwykle tosty. Samo jedzenie niezbyt mnie obchodzi, jednak forma podania już tak.
Obowiązkowo na stole oczekuję pełnej zastawy. Dwa komplety podstawowych sztućców to był tylko początek. Do tego dochodziło wszystko inne: widelec do mięsa, łyżeczka deserowa, łyżeczka do kawy, widelczyk do ciasta, widelczyk do owoców. Było tego naprawdę dużo. Ale wszystko było mi potrzebne. Nie rozumiałem jak można pomieszać kawę łyżeczką przeznaczoną do lodów, lub tą zarezerwowaną wyłącznie do mieszania herbaty.
Z naczyniami do napojów miałem dokładnie to samo. Zawsze przed moim talerzem miały znajdować się cztery różne kieliszki do wina, szklanka do whisky, jedna na napoje niegazowane i druga na wodę.
Może dla kogoś z boku wyglądało to absurdalnie, ale dla mnie to byłoby niezmiernie ważne. Musiało być idealnie i dopiero wtedy mogłem cieszyć się smakiem jedzenia.
Bardziej wyczułem niż usłyszałem, że nie jestem sam. Nie usłyszałem zupełnie żadnego odgłosu, a przecież drzwi prowadzące do jadalni lekko skrzypiały.
Byłem pewien, że to Sky, ale ledwo na nią z zerknąłem zerwałem się na nogi.
Nie spodziewałem się niczego innego. Wiedziałem, że czeka na rozkaz, aby się od mnie zbliżyć i niezawodnie wbiła wzrok w podłogę u swoich stóp. Tylko zupełnie nie spodziewałem się, że przyjdzie do jadalni naga.
Rzuciłem się w jej stronę szybciej, niż zdążyłem pomyśleć. Przecież to było niedopuszczalne, u Colina może to było normą, ale nie u mnie. Przecież gdyby ktokolwiek ze służby ją zobaczył byłaby na ustach wszystkich i to zdecydowanie nie w pozytywnym sensie.
Jeszcze zanim pokonałem te kilka kroków, dzieląc mnie od dziewczyny zdjąłem się z sobie sweter. Na szczęście pod spodem miałem koszulę, więc chociaż o to nie musiałem się martwić.
Wcisnąłem ją sweter w dłonie, a później odwróciłem się do niej plecami. Głównie dlatego, że już i tak byłem twardy, a nie mogłem przecież jej wypieprzyć. Owszem, planowałem to zrobić, ale Sky na pewno potrzebowała czasu i zamieszkałem go jej dać.
  - Ubieraj się.
  Na szczęście posłuchała mojego rozkazu i spojrzałem na nią dopiero, gdy szlest ubrań ucichł. Niewiele pomogło. Mój sweter był na nią o ile za duży, sięgał ledwo poza pośladki i wyglądała w nim cudownie. Co w okropny sposób wpłynęło na moje myśli, a ucisk w spodniach pogłębił się jeszcze bardziej.
  - Siadaj do stołu.
  Ignorowanie jej było najlepszym wyjściem. Musiałem udawać, że tu jej nie ma. W innym wypadku wypieprzyłbym ją na tym stole, nawet nie zważając na moją drogą zastawę.
  - Masz chodzić w ubraniach.- warknąłem, uderzając palcami w stół.
  Rozłożyłem serwetkę na kolanach, próbując skupić się na czymś innym niż Sky, ale to ona była przed moimi oczami, nawet gdy patrzyłem jak jedna z kucharek podaje przystawkę.
Chwyciłem sztućce w dłonie i dopiero kiedy chciałem dotknąć nimi mięsa dotarło do mnie to, co o czym powiniem pomyśleć już dawno.
  - Jutro kupię ci ubrania.
  Jak miała przyjść ubrana na kolację, jeśli nie posiadała nic, a ja nawet nie pomyślałem, aby coś jej zapewnić.
Siedziała bez ruchu i dopiero po chwili dotarło do mnie, że nie wydałem najważniejszego rozkazu.
  - Zawsze, gdy tu ze mną siedzisz możesz jeść.
  Natychmiast sięgnęła po widelec i się skrzywiłem. Wybrała nie ten, na dodatek nóż leżał dalej koło talerza.
  - Serwetka ma leżeć na kolanach!
Skrzywiła się, kiedy krzyknąłem, ale to było silniejsze odemnie. Przecież nie wymagałem tak dużo.
  - Masz używać obu sztućców i do cholery wybierz właściwe!
  Przynamniej oparła zanurzony w sosie widelec o talerz, zanim chwyciła serwetkę.
  - Sztućców używa się od zewnętrznej do wewnętrznej, o ile nie są przeznaczone do czegoś konkretnego. Masz się stosować do tych zasad, nie będę jadł z kimś, kto nie potrafi najprostszej rzeczy.
  Zabrałem się za jedzenie, próbując ignorować dziewczynę. Tylko kiedy jej sztućce uderzyły w talerz zbyt mocno znowu musiałem na nią spojrzeć.
Przynamniej tym razem miała w dłoniach odpowiednio wybrany komplet, tylko krojenie mięsa zupełnie jej nie szło i skrzywiłem się, kiedy zbyt mocno przyjechała nożem po talerzu.
Po co ja ją tu wogóle zaprosiłem. Powinna jeść w drugiej jadalni, jak wszyscy. A wymyśliłem sobie, że będzie jadła ze mną przy stole.
Kolejne brzęczenie jej sztućców sprawiło, że się skrzywiłem. Zachowywała się, jakby nigdy nie miała sztućców w dłoni, a przecież nie była niewolnicą od zawsze. A tego się nie zapomina.
  -Skoro już cię tu zaprosiłem, mogłabyś zachować jakąkolwiek klasę.
Przynamniej pozbyłem się mojego problemu w spodniach. Stukanie sztućcami przez Sky skutecznie zniechęciło mnie do czegokolwiek.
Odłożyłem sztućce, kończąc jedzenie przystawki i Sky chwilę później zrobiła to samo. Tylko zupełnie nie tak jak powinna.
  - Sztućce mają leżeć tak jak moje, skoro skończyłaś.
  Patrzyłem na nią, więc zaobserwowałem moment gdy się skrzywiła. Cholera. Mogłem powiedzieć to nieco delikatniej.
Zerknęła na mój talerz, zanim poprawiła swoje sztućce. Odłożyła swoje dłonie na kolana, przyciągając moją uwagę do serwetki, rozłożonej na kolanach. Dobrze, że przynajmniej starannie ją rozłożyła, bo miała na niej kilkanaście plam sosu, a przecież to była jedynie przystawka.
  - Posiłek jest poprawnie zjedzony, kiedy w jadalni panuje absolutna cisza, a serwetka na twoich kolanach pozostaje czysta.
  Nie zdążyłem dodać nic więcej, bo kucharka zabrała puste talerze i po chwili postawiła przed nami nowe.
Lubiłem ciszę i spokój. Chyba nie wymagałem zbyt dużo, oczekując, że moja niewolnica będzie jeść w ciszy. A ona zupełnie tego nie robiła. Krzywiłem się za kazdym razem, słysząc jak brzęczy sztućcami i nie mogłem tego powstrzymać.
Miałem dość i z ulgą przyjąłem to, że moja niewolnica w końcu odłożyła sztućce na znak zakończonego posiłku. Co dziwne skończyłem wcześniej i mimo, że była niewolnica nie zrobiła tego samego. Zupełnie to zignorowała, a przecież powinna skończyć jeść, gdy ja to robię.
Stuknąłem w stół, ale to nic nie dało, nawet nie drgnęła. Nigdy nie jadłem deseru, jedynie piłem kawę, a nie miałem ochoty na towarzystwo Sky. Tylko nawet o tym musiałem powiedzieć na głos.
  - Możesz iść.
  Wstała bez zwłoki i ruszyła w stronę drzwi.
  - Wypada podziękować gospodarzowi za kolację.
  Odwróciła się w moją stronę, jednak jej wzrok dalej był wbity w podłogę.
  - Dziękuję, panie Loganie.
Jakoś do tej pory nie miałem okazji powiedzieć jej, że nie o to chodziło, gdy chciałem, aby mówiła mi po imieniu. Nie chciałem tytułowania, ale nie miałem jeszcze okazji jej tego powiedzieć.
Tym razem też się nie udało, bo wręcz uciekła z jadalni.

Sky [+18] Zabawka cz.VOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz