Rozdział 27

5K 240 34
                                    


Doszłam na fiucie swojego pana.
To było dziwne. Ja miałam kontrolę, a nie on. Nie bolało. Ujeżdżałam pana tak, jak chciałam, a on pozwolił mi ustalić tempo.
Widziałam, że mu się podoba. Jego oczy były coraz bardziej zamglone, kiedy zbliżał się do orgazmu, ale mnie nie pogonił.
Odczuwałam przyjemność i to było zupełnie inne od tego, co do tej pory znałam. Pan oczekiwał, że dojdę razem z nim, moja przyjemność była tak samo ważna jak jego.
Doprowadził mnie do trzech orgazmów, zanim położył na łóżku na boku. Objął mnie od tyłu i całował moją szyję, kiedy oglądaliśmy film.
Nie było mleka, ale wiedziałam, że to tylko dwie noce.
Zostawił zapalone światło w łazience i uchylił do niej drzwi, zanim pocałował mnie na dobranoc. Mała poświata światła pomagała, nie musiałam bać się koszmarów.
Pan rano zaproponował śniadanie w restauracji, ale bałam się. Pozwolił mi odmówić i to zrobiłam. Nie był zły, ale byłam pewna, że jest rozczarowany.
Zamówił jedzenie do pokoju i odebrał za drzwiami, abym nie musiała spotkać osoby, które je przyniosła. Na dodatek dostałam tylko jeden komplet sztućców i mogłam odetchnąć z ulgą.
Kiedy godzinę później pan zaproponował spacer nie potrafiłam odmówić. Zrobił dla mnie dużo, zadbał, abym czuła się dobrze i chciałam mu się odwdzięczyć.
Próbowałam nie pokazywać strachu, ale chyba mi się to nie udało. Stałam gotowa przy drzwiach, kiedy do mnie podszedł i odwrócił w swoją stronę.
  - Sky, to zwykły spacer. Wyjdziemy z hotelu i ruszymy w którąś ze stron. Sama wybierzesz w którą. Będziemy trzymać się za ręce, iść i rozmawiać. Jeśli kogoś spotkamy to miniemy go bez słowa, więc się nie denerwuj. To zwykli ludzie, tacy sami jak ty. Ciągle będę cię trzymał, a jeśli cokolwiek będzie nie tak, to mi powiedz. Jeśli będziesz chciała już wracać to też powiedz. W porządku?
  - Tak pa... Loganie.
  Pocałował mnie w czoło, zanim chwycił moją dłoń i otworzył drzwi.
Starałam się nie zwracać uwagi na ludzi. W drodze na zewnątrz minęliśmy kilkanaście osób i pan Logan za każdym razem przesuwał palcem po mojej dłoni, abym się uspokoiła.
Zrobił to, co zapowiedział. Stanął przed budynkiem i pozwolił wybrać mi w którą stronę chcę iść. Wybrałam tą z największą ilością drzew i najmniejsza ilością ludzi.
Kiwnął głową i ruszył w tamtą stronę bez żadnego protestu. Mówił, a ja starałam się odpowiadać. Opowiadał mi głównie o swojej pracy, pozwalał mi komentować i zadawać pytania, co było takie niezwykłe.
Było przyjemnie ciepło. Pan po kilkunastu minutach rozpiął swoją kurtkę i to samo zrobił z moją. Ciągle trzymał mnie za rękę i po pewnym czasie przestałam zwracać uwagę na inne osoby. Wiedziałam, że jestem bezpieczna.
Dla mnie ta chwila mogła trwać w nieskończoność, ale pan w końcu zatrzymał się.
  - Pora wracać, Sky.
  Moje rozczarowanie musiało odbić się na mojej twarzy, bo roześmiał się, zanim stwierdził:
  - Aniołku, idziemy prawie półtorej godziny, a jeszcze musimy wrócić drugie tyle.
  Więc miałam jeszcze półtorej godziny i cieszyłam się nimi jak mogłam.
  - Musimy częściej chodzić na spacery, w domu też.
  Zanim dotarliśmy do hotelu byłam skłonna przyznać rację dla pana. To był długi spacer i miałam dość. Bolały mnie stopy i chciałam jedynie usiąść i chwilę odpocząć.
Pan chyba myślał podobnie, bo ledwo dotarliśmy do pokoju położył się na łóżku. Nawet nie zdjął kurtki do niego zupełnie niepodobne.
Patrzył na mnie, gdy zamykałam drzwi, a później poklepał wolne miejsce obok siebie. Natychmiast skorzystam z okazji. Położyłam się w takiej samej pozycji, tuż koło niego. A pan niemal natychmiast przesunął się, aby dotykać mnie ramieniem.
  -  Wiesz co, Sky? Musimy robić częstsze spacery, ale krótsze. I to nie tak, że mi się nie podobało. Tylko okropnie się zmęczyłem.
  W pełni popierałam jego decyzję.
  - Nawet jak nie zadaje pytania to miło czasem jest uzyskać jakąś odpowiedź.
  - Zmęczyłam się.- odpowiedziałam natychmiast.
  - Krótka drzemka?
  O tak, właśnie na to miałam ochotę. Zamknąć oczy i chwilę odpocząć.
  - Musisz częściej wychodzić. Lubię trzymać cię za rękę i chcę to robić tak często jak się da, ale musisz sama też to robić. Nie musisz wychodzić codziennie, ale gdy wróćmy do domu oczekuje, że będziesz sama wychodzić na zewnątrz. Oczywiście powoli, najpierw na kilka minut, a później coraz dłużej. Pamiętaj, że nie musisz odchodzić daleko i możesz wrócić w każdym momencie, ale ważne jest, abyś robiła to sama.
  Byłam pewna, że to będzie trudne. Już nawet z panem wyjście na zewnątrz wymagało ode mnie wiele odwagi. A miałam wyjść bez jego ręki trzymającej moją.
  - Śpij, Sky, pomyślisz jak się obudzisz.
 

Nawet nie wiem, kiedy wykonałam rozkaz, ale kiedy otworzyłam oczy musiało być już o wiele później.
Byłam sama. Pana Logana nie było obok, pokój był pusty, a otwarte drzwi do łazienki upewniły mnie, że wyszedł. Byłam pewna, że wróci. Przecież zawsze wracał. Miał coś do załatwienia, co robił bardzo często.
Skorzystałam z toalety, uczesałam roztrzepane włosy i zaczęłam zastanawiać się co robić dalej.
Normalnie usiadłabym gdzieś i czekała na powrót pana Logana, tylko jego słowa dały mi do myślenia.
Chciał, abym wychodziła na zewnątrz i mój wzrok przyciągnęły drzwi wyjściowe z pokoju.
To było straszne, ta myśl co mnie za nimi czeka. Z panem obok byłam pewna, że nic mi nie grozi. Byłam z nim już prawie dwa miesiące i pokazał mi, co znaczy bezpieczeństwo. Dalej bałam się przed nieznanym, ale kiedy mnie trzymał byłam pewna, że mnie ochroni. Czułam się zupełnie inaczej niż wcześniej.
Bardzo nie chciałam, aby to się zmieniło. Aby przestał trzymać moją dłoń, podczas każdego spaceru, ale to było to, czego on oczekiwał. Wyjście samej na zewnątrz zmuszało mnie do opuszczenia mojej strefy komfortu, ale przecież pan Logan zrobił to wielokrotnie.
Mówił do mnie, mimo, iż nie robił tego do każdego innego, tłumaczył co będziemy robić, abym nie czuła się źle. Zapalał dla mnie światło w łazience, abym nie miała w nocy koszmarów. Zrezygnował ze sztućców przy stole, które były dla niego takie ważne. Nawet nie spał po nocach, aby trzymać mnie na kolanach, gdy nie chciałam wrócić do ciemnej sypialni.
Zrobił to tylko dla mnie.
Dla niewolnicy.
Też chciałam mu to pokazać. Udowodnić, że dla niego potrafię. Skoro on umiał poświęcić się dla mnie, to ja mogłam wyjść sama z pokoju. Przejść się korytarzem, może nawet zejść schodami na dół i wrócić.
Byłam pewna, że wtedy byłby dumny. Sam powiedział, że na początek wystarczy kilka minut i właśnie to zamierzałam zrobić.
Droga do drzwi była okropnie długa, niby kilka kroków, ale ciągnęło się jak wieczność. Liczyłam na to, że pan Logan zamknął drzwi, że będę miała wymówkę, ale te stanęły otworem, ledwo dotknęłam klamkę.
Musiałam złapać głęboki oddech, zanim byłam w stanie wyjść na korytarz.
Czemu to było takie trudne, kiedy nie czułam jego dłoni?
Starannie zamknęłam drzwi za sobą i ustaliłam cel. Drzwi, prowadzące na klatkę schodową. Miałam do pokonania jakieś dziesięć metrów całkowicie pustego korytarza. Przecież musiałam dać radę. Dla niego.
Zrobiłam krok, później kolejny i kolejny. Liczyłam je w głowie, aby było łatwiej. Starałam się oddychać powoli, nie wpaść w panikę i po prostu to zrobić.
Przecież normalni ludzie to robili, więc czemu nie ja.
Dałam radę. Łzy pojawiły się w moich oczach, kiedy dotknełam ręką upragnionych drzwi. Niby to było tak blisko, ale dla mnie ta odległość ciągnęła się jak kilometry.
Pierwszy raz od nie wiem kiedy poczułam dumę. Dumę z samej siebie. Zrobiłam to sama. Ja, a nie ktoś inny.
Skoro już byłam tak daleko postanowiłam nie rezygnować. Byłam w stanie pokonać korytarz to sam radę zejść też dwa piętra niżej, zanim wrócę do pokoju. To były tylko dwa piętra.
Ledwo wkroczyłam na klatkę schodową stanęłam bez ruchu. Słyszałam głosy, ktoś wchodził po schodach na górę, właśnie tam, gdzie stałam.
,,To zwykli ludzie, tacy sami jak ty."
Przecież dam radę. Sama, bez pana.
,,Jeśli kogoś spotkamy to miniemy go bez słowa, więc się nie denerwuj."
On to robił, więc ja też potrafiłam. Nic trudnego. Minąć bez słowa i iść dalej.
Chwyciłam się poręczy, aby było łatwiej.
Pierwszy stopień.
Drugi stopień.
Ciekawe ile ich jest do parteru.
Głosy były coraz bliżej, ale starałam się ich nie skupiać. Byli zwykłymi ludźmi.
Piętnasty stopień.
Stanęłam na półpiętrze i spojrzałam w dół. Na dwójkę ludzi, wspinających się po tych samych stopniach. Dzieliło nas tylko kilka schodów.
Nie. Nie. Nie.
Kobieta, która śniła mi się po nocach. Która przypalała mnie papierosem. Która była taka piękna w oczach mojego pana. Dama, którą ja chciałam być.
Nie, przecież nie.
,,Jesteś damą Sky. Nie te durne kobiety w salonie, ale ty."
,,To chyba znaczy, że jednak jesteś piękna. "
To ja byłam damą, a nie ona.
To ja byłam piękna, a nie ona.
Widziałam, że mnie rozpoznała. Uśmiechnęła się tak, jak w moich koszmarach. Tylko wtedy obok zawsze był pan Logan, a teraz go nie było.
  - Klęknij.
,,Nie będziesz klęczeć, przed nikim."
Nie mogłam go przecież zawieźć. Zabronił mi klęczenia. Pokazał mi, że jestem tak samo ważna jak inni, jak kobieta, która stała przede mną.
Czułam, jak drży mój głos. Byłam pewna, że będzie bolało, przecież nie byłam w stanie się obronić. Ale było warto. Dla niego.
  - Nie.

Sky [+18] Zabawka cz.VOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz