Rozdział 10

6.8K 240 23
                                    


Minęło sześć dni mojego pobytu u nowego właściciela, kiedy po raz kolejny zapukał do drzwi wyznaczonego mi pokoju.
Byłam pewna, że to on już po charakterze pukania. Robił to tak samo jak się zachowywał. Oschle. On ciągle był zły, miałam wrażenie, że nie ma innych emocji, a przynajmniej w stosunku do mnie.
Niemal rzuciłam się do drzwi. Jeśli bym zwlekała znowu byłby niezadowolony.
Był ogromny. Przerażał mnie nawet swoim wzrostem. Sięgałam mu zaledwie do ramienia, a jego rozbudowane mięśnie świadczyły o tym, że ćwiczył. Zawsze miał taki sam, chłodny wyraz twarzy. Jakby to, że mnie widział był czymś najgorszym na świecie. Chyba nigdy nie widziałam jego ust rozluźnionych, a mięśni napiętych.
Wyciągnął coś w moją stronę i czym prędzej chwyciłam duży, szary pokrowiec.
  - Dla ciebie. Wanda przyjdzie pomóc ci się przygotować. Wyjeżdżamy dokładnie o osiemnastej. Jedziemy na przyjęcie do mojego przyjaciela.
  Nie. Nie. Nie.
Żałowałam, że nie mogę zaprostestować, ale nawet gdybym to zrobiła to nigdy by się na to nie zgodził. Jedynie dostałbym karę.
Odkąd tu byłam nie uderzył mnie ani razu, nie zgwałcił. Jedynie krzyczał, krytykował i posyłała do sypialni, bym przemyślała, co zrobiłam źle. Dopiero kiedy pokiwał głową, gdy mówiłam mu, w czym zawiniłam mogłam opuścić sypialnie. W innym przypadku kazał mi do niej wrócić i to zdążało się częściej niż bym chciała.
Wiedziałam, z czym wiąże się przyjęcie. Z seksem, a za gwałtami zupełnie nie tęskniłam. Mój właściciel był oschły i wiecznie niezadowolony, ale o wiele przyjemniejszy niż poprzedni.
Nie zdążyłam nawet zastanowić się, czy opadnięcie na kolana i poproszenie go o możliwość zostania tutaj jest dobrym pomysłem, bo wyszedł, oczywiście trzaskając drzwiami.
Wanda pojawiła się jakieś pół godziny później. Ta prawie pięćdziesioletnia kobieta sprawiała, że czułam się o wiele lepiej.
Nie mogłam z nią rozmawiać, pan Logan nie pozwolił, ale przynajmniej mogłam słychać i to zdecydowanie poprawiało mi nastrój. Tylko ona w całym domu decydowała się mówić bezpośrednio do mnie.
Zostałam posadzona na krześle przy biurku i Wanda wyciągnęła mnóstwo rzeczy z torebki.
  - Pomalujemy cię, żebyś wyglądała przepięknie.
  Ta godzina, którą z nią spędziłam minęła momentalnie. Wsłuchiwałam się w opowieści o jej dwóch kotach i nowonarodzonym wnuku, czując się tak dobrze jak jeszcze nigdy.
Kiedy w końcu spojrzałam w lustro zaparło mi dech w piersi. Wyglądałam pięknie. Makijaż był delikatny, ale podkreślał moje rysy. Włosy związane zostały w kok na czubku głowy, odsłaniając szyję, która zdawała się nie mieć końca przez sukienkę, która trzymała się jedynie na cienkich ramiączkach. Była czerwona i obcisła, sięgająca samej ziemi i wyglądała bajecznie. Na dodatek Wanda pożyczyła od jednej ze sprzątaczek niskie sandałki w moim rozmiarze i czarny płaszcz.
  - Chodź, skarbie, Logan już czeka.
  To sprawiło, że nie zwlekając ruszyłam w stronę schodów. Nie mógł czekać, to ja powinnam być przed nim.
Pan Logan stał tuż przy drzwiach wejściowych w czarnym garniturze i z płaszczem w ręku.
Spojrzał na mnie, ledwo stanęłam kilka kroków przed nim i byłam tego, aż nazbyt świadoma, mimo, że nie patrzyłam mu w twarz. Poczułam ciarki, kiedy oceniał to, jak wyglądam.
  - I jak? - głos Wandy za moimi plecami ponaglił decyzję pana.
  - Może być.
  Mój uśmiech od razu zblakł. Nie wyglądałam nawet dobrze, tylko ,,może być". Jakoś liczyłam, że powie, iż wyglądam pięknie. Przecież sam kupił mi tą sukienkę, musiała mu się podobać, ale na mnie już nie wyglądała tak dobrze.
Ruszyłam za panem, uważając, żeby nie podejść za blisko.
  - Wsiadaj. - warknął, obchodząc samochód.
Starałam się nie hałasować, strzepałam śnieg z butów i cicho zamknęłam drzwi. Zapiełam pas, po czym położyłam dłonie na udach, aby niczego nie dotknąć.
  - Masz się tam zachowywać. Oczekuję, że nie oddalisz się ode mnie dalej niż na krok. Masz patrzeć do góry, mówić, jeśli ktoś cię zagadnie. Nikt ma nie wiedzieć, że ma doczynienia z niewolnicą. Masz udawać damę.
  Już mi twardo powiedział, że nią nie jestem i raczej nigdy nie zostanę. Miałam tylko udawać.
Pan Logan ruszył, a ja zaczęłam zastanawiać się nad jego słowami. Miałam udawać damę, więc to nie mogło być zwykle przyjęcie. Przecież dam nie przywiązuje się do stołu i się nie gwałci. Może to nie ja miałam być główną atrakcją przyjęcia?
Chciałam, aby coś powiedział. Wytłumaczył mi, jak to będzie wyglądać, ale on jak zwykle milczał. Zacisnął dłonie na kierownicy, wpatrując się w drogę przed sobą. Nie mogłam przecież spytać. Kary za odżywanie się bez pozwolenia zapamiętam do końca życia.
Pan zatrzymał samochód po jakiejś pół godzinie. Wyłączył silnik i wysiadł z samochodu, czym prędzej zrobiłam to samo.
Jego zaciśnięte dłonie pokazały mi, że nie powinnam tego robić. Przecież sam powiedział, że nie będzie otwierać przede mną drzwi. Jednak miałam dzisiaj udawać damę, może powinnam poczekać, aż to zrobi?
Ruszyłam za nim, zachowując bliższa odległość, niż zawsze. Dokładnie jeden krok, tak jak kazał. Dopiero tuż przed wejściem przypomniało mi się co mówił o wzroku. Czym prędzej wbiłam spojrzenie w jego plecy. Byłam pewna, że właśnie o to mu chodziło. Nie patrzeć w podłogę, ale też nie mogłam patrzeć w twarz.
Bałam się. Ledwo znaleźliśmy się w środku dotarło do mnie na raz kilkanaście różnych głosów. Najchętniej odwróciłbym się i uciekła, nieważne jaka kara spotka mnie później. Schowałabym się w samochodzie i poczekała, aż pan Logan zdecyduje się wrócić. Tylko to było niemożliwe.
Zamyśliłam się na zbyt długo i odkryłam to dopiero, gdy pan mnie dotknął. Westchnął, ściągając ze mnie płaszcz i zadrżałam.
Niedobrze, powinnam zrobić to już dawno. On już zdążył się rozebrać, a ja tego nie zauważyłam. Musiałam skupić się na nim, a nie na otoczeniu. To w końcu z nim miałam wrócić do domu i to on miał mnie ukarać za przewinienia.
Patrzyłam, jak oddał mój płaszcz dla służącej i ruszyłam za nim w głąb domu. Specjalnie się nie rozglądałam, nie chciałam widzieć, co mnie czeka. Kajdan do związywania, batów czy knebli. Wolałam żyć w nieświadomości.
Pan zatrzymał się niedaleko stołu z jedzeniem, który mimowolnie przyciągnął mój wzrok. Zapach doleciał do moich nozdrzy i oblizałam wargi. Byłam pewna, że dzisiaj nie będzie kolacji w domu pana. Liczyłam na to, że pozwoli, będę mogła coś zjeść, ale pan nie wydał rozkazu. Mogłam jedynie patrzeć, jak jedzą inni.
Obok pana pojawił się kelner z tacą, na której ustawionej były kieliszki. Mój właściciel wziął tylko jeden, nie podał mi nic i na to nie pozwolił.
W sumie nie wiedziałam, czemu czuje się rozczarowana. Przecież ciągle mi mówił, że nie potrafię porządnie zjeść. Od sześciu dni powtarzał mi, jak źle zachowuje się przy stole. Na pewno nie dopuści, abym zrobiła to samo przy innych.
Nie wiem dlaczego, ale zwróciłam na nią uwagę. Kobieta przyciągnęła mój wzrok i mimowolnie dotknełam ręką swojego ramienia, tam gdzie zostawiła ślady po papierosie.
Zaczęłam się trząść, bać się jeszcze bardziej. Chciałam zapomnieć, nie wspominać tego bólu, a ona była tuż obok.
- Przestań!
Warknięcie pana odbiło się echem w mojej głowie. Znowu był zły, ale ona...
Kobieta szła wprost na nas, wbiła wzrok w mojego pana. A przecież rozkaz był jasny, nikt miał nie poznać, że jestem niewolnicą. Byłam pewna, że przypomni sobie mnie, ledwo spojrzy na moją twarz.
Dlatego zrobiłam krok w bok, ukryłam się za plecami pana Logana, żeby wypełnić jego rozkaz, aby mnie nie rozpoznała.
  - Co ty do cholery robisz?
  Niedobrze.
  - Logan, miło cię widzieć.
  Zadrżałam na dźwięk tego głosu. Czemu to musiała być właśnie ona? Przecież na świecie było tylu ludzi, a musiałam spotkać właśnie ją.
  - Scarlett, wyglądasz przepięknie.
  Moje serce zwolniło.
Przepięknie.
  - Poczekasz na mnie w salonie? Porozumiewiamy, tylko coś załatwię.
  Udało się, kobieta mnie nie zauważyła. Wykonałam rozkaz.
Tylko kiedy pan Logan odwrócił się w moją stronę był wściekły. Zamknęłam oczy, nie chcąc na to patrzeć, czekałam, aż zada cios.
  - Wyjdź na taras. Poczekaj tam na mnie.
  Przecież nie uderzy mnie na przyjęciu, gdzie miałam udawać damę, zrobi to później, w samotności.
Ruszyłam ku tarasomi, starając się nie opuszczać głowy. To była taka sama jak zawsze. Miałam wyjść i przemyśleć swoje zachowanie, by za chwilę powiedzieć mu, co zrobiłam źle. Ale przecież postąpiłam zgodnie z rozkazem, niczym nie zawiniłam.
Ta kara była gorsza, niż zwykle. Na zewnątrz było okropnie zimno. Dokoła leżał śnieg, a ja wyszłam na zewnątrz w sukience na cienkich ramiączkach.
Z moich ust od razu zaczęła wydobywać się para. Miałam nadzieję, że pan Logan nie każe mi długo czekać.
Objęłam się ramionami, aby było mi chociaż odrobinę cieplej i wypatrzyłam się w krajobraz przed sobą. Przynajmniej byłam na zewnątrz i mogłam rozkoszować się świeżym powietrzem.
Marynarka, zarzucona na moje ramiona zaskoczyła mnie tak bardzo, że podskoczyłam.
  - Dziękuję.
  Dopiero po chwili dotarło do mnie, co zrobiłam. To nie był mój pan, tego byłam pewna. Stał tuż za mną, a ja mu podziękowałam. Odezwałam się, chociaż to było surowo zabronione.
Odsunęłam się o krok, odwróciłam w stronę mężczyzny i zaczęłam cofać się tyłem. Przestałam dopiero, kiedy oparłam się o barierkę, otaczającą taras.
Powinnam stanąć w rogu i tam czekać na mojego pana, a ja odezwałam się do obcego mężczyzny.
  - Chyba się nie znamy, jestem Damian.
  Opuściłam wzrok na taras, tuż przed moimi nogami. Proszę idź sobie, zanim pan wróci i cię zobaczy.
Tylko to, co zrobiłam od razu zmieniło zachwianie mężczyzny.
  - Kim jesteś? - Zrobił krok w moją stronę, zanim kontynuował:- Dlaczego cię nie znam? Z kim tu przyjechałaś?
  On wiedział. Wiedział, że jestem niewolnicą. Odgadł, a rozkaz przecież był taki jasny. Nikt nie miał się dowiedzieć.

Sky [+18] Zabawka cz.VOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz