Rozdział 12

6.9K 296 39
                                    


Nawet mnie nie zaskoczyło, że doktorek wyprosił się na kolację. I to w towarzystwie swojej żony.
Stojąc w drzwiach jadalni od razu pokręciłem głową.
  - Ustaw nakrycia poprawnie- rzuciłem do Wandy.
  - Są ustawione poprawnie.
To była jedyna osoba, która potrafiła mi się odszczeknąć, przynajmniej w tym domu.
  - Dobrze wiesz, że Sky powinna siedzieć na samym końcu stołu po lewej stronie. Jako, że mam gości, może siedzieć wyżej, ale ciągle po lewej. Damian jest wyżej w hierarchii niż ona.
  Wzrok Wandy powędrował za moje plecy i miałem ochotę westchnąć. Byłem pewien, kto tam stoi.
Sky miała na sobie tą skromną, niebieską sukienkę, która nosiła najczęściej. Nosiła ją na zmianę z tą w kwiatki, za to nigdy nie widziałem, aby założyła mojego faworyta. A dzisiaj zdecydowanie musiała ładnie się prezentować.
  - Wydaje mi się, że kupiłem ci trzy sukienki, więc mogłabyś łaskawie nosić wszystkie. Idź się przebierz.
  Przecież nie mogłem przyznać, że chcę ją wreszcie zobaczyć w tej białej sukience.
Uciekła natychmiast, a ja mogłem odetchnąć z ulgą, patrząc jak Wanda przestawia zastawę. Stukała każdym kieliszkiem, pokazując, że nie jest zadowolona, ale Sky nie mogła siedzieć po mojej prawej stronie.
Miałem rację, bo kiedy dziewczyna pojawiła się jakąś minutę później wyglądała cudownie. Miała rozpuszczone włosy i zarumienione policzki, jakby biegła po schodach. I nie mogłem oderwać od niej wzroku.
Trzymała się za moimi plecami, kiedy witałem się z lekarzem i jego żoną. Miałem wrażenie, że nawet nie drgnęła. Specjalnie położyłem dłoń na dole jej pleców, aby być pewien, że zajmie dobre miejsce.
Było jakoś tak dziwnie. Zawsze siedziała z prawej strony i się do tego przyzwyczaiłem. A teraz musiałem patrzeć na nią w lewo.
Dopiero teraz to zauważyłem. Bo chyba pierwszy raz na nią patrzyłem przy jedzeniu. Siedziała całkowicie sztywno, nie dotykała plecami oparcia krzesła, jakby za wszelką cenę nie chciała tam być.
Chwyciłem swoją serwetkę i Sky od razu zrobiła to samo. Złapałem jej wzrok, kiedy patrzyła, które sztućce wybieram do przystawki i dopiero wtedy chwyciła własne, dokładnie te same.
  - Które wino do posiłku?
  Głos służącej odciągnął mnie od niej na chwilę. Goście zostali obsłużeni przede mną, a Sky zupełnie pominięta. Niby sam to rozkazałem, aby nie nalewać jej alkoholu, ale w towarzystwie wyglądało to jakoś dziwnie.
Niby rozmawiałem z lekarzem i jego żoną, ale wzrok cały czas miałem wbity w Sky.
Skrzywiła się za każdym razem, kiedy jej sztućce zbyt mocno uderzyły w talerz. Jakby była to najgorsza rzecz na świecie, mimo, że z mojej prawej strony goście jedli o wiele głośniej niż ona.
,,Nie chcę słyszeć ani jednego brzęczenia talerzy."
,,Masz jeść cicho, Sky."
,,Skoro już cię tu zaprosiłem, mogłabyś zachować jakąkolwiek klasę."
,,Nie będę jadł z kimś, kto nie potrafi najprostszej rzeczy. "
Moje słowa zaczęły przelatywać przez moją głowę. Przecież mówiłem jej to codziennie, nieważne, jak się starała zawsze ją ganiłem.
Odłożyła sztućce i przygryzła wargę. Coś było nie tak i pochyliłem się, aby zobaczyć co robi.
Kropla sosu upadła na serwetkę, która miała na kolanach. A Sky wycierała ją właśnie palcami, aby nie pozostawić śladu na materiale, który przecież właśnie do tego służył.
,,Posiłek jest poprawnie zjedzony, kiedy w jadalni panuje absolutna cisza, a serwetka na twoich kolanach pozostaje czysta."
Przecież właśnie tego od niej wymagałem, więc czemu tak wstrząsnął mną fakt, że wolała wytrzeć plamę w swoje dłonie, zamiast zostawić zabrudzoną serwetkę?
Kazałem jej być cicho. I to robiła. Mimo, że wszyscy rozmawiali, ona nie wypowiedziała ani słowa. Skupiła się na jedzeniu i za każdym razem, gdy jej sztućce dotknęły talerza skrzywiła się. Jakbym miał ją zaraz skrzyczeć, co przecież zawsze robiłem.
Służba zabrała puste talerze i unosząc kieliszek do ust napotkałem wzrok Sky. Porównywała kieliszki stojące przed nią do moich. Jakby próbowała ocenić, co piję i czy ona też może.
A przecież jej naczynia były puste. Jako gospodarz powiniem nalać jej wody, soku czy czegokolwiek sobie zażyczy, a nigdy tego nie robiłem.
Przecież jasno pokazywała mi, że tego chce. Wpatrywała się w swoje puste kieliszki, a ja nie reagowałem.
Była totalnie zaskoczona, kiedy podniosłem się, aby nalać jej soku. Wpatrywała się w swoją pełną szklankę, jakby to była bomba.
Zajęło jej dobrą minutę, aby wyciągnął dłoń ku naczyniu. Jakoś byłem pewien, że nie tylko ja widzę jej trzęsącą się dłoń.
Zaledwie chwyciła szklankę w ręce i jak na zwolnionym tempie patrzyłem, jak niebezpieczne ją przechyla. Otworzyłem usta, jeszcze zanim na obrusie powstała plama soku.
  - Kurwa, Sky!
  Szklanka z sokiem od razu została odstawiona. Sky cofnęła dłoń tak szybko, jak mogłam. Miałem wrażenie, że jeszcze bardziej zesztywniała, kiedy wbiła wzrok w swoje dłonie, położone na udach.
  - Logan, chyba trochę przeginasz.
Miałem ochotę przywalić sobie w łeb.
  - Sky, nic się nie stało. To tylko obrus, a Logan na pewno ma pralkę.
  Tylko moja niewolnica nie wyglądała jakby to było nic. Zacisnęła usta, nie podnosząc wzroku. Jakoś byłem pewien, że w tej chwili żałuję, że wogóle zdecydowała się napić.
Służąca minęła ją, niosąc kolejne dania. Po raz kolejny Sky dostała swoją porcję na samym końcu.
Znowu wyłapałem te jej spojrzenie, kiedy patrzyła, które sztućce podnoszę i dopiero później sięgnęła po swoje.
Dłonie jej się trzęsły, więc nie zaskoczył mnie hałas, jaki wydał jej nóż po chwili.
Jak mogłem oczekiwać, że będzie cicho, skoro ona po prostu się mnie bała.
Jadła szybko, jakby nie chcąc robić tego zbyt długo. Bo przecież za to już też na nią nakrzyczałem. Odłożyła sztućce chwilę po mnie i poruszyła się na krześle.
Chwyciłem ją za udo pod stołem i zmusiłem, żeby wciąż siedziała. Skrzywiła się i dopiero po chwili dotarło do mnie, jak mocno ścisnąłem jej nogę.
Przecież jej nie powiedziałem. Zawsze kolacja kończyła się po daniu głównym, a jako, że miałem gości dzisiaj zaplanowany był jeszcze deser.
Zdecydowanie nie chciałem, aby wstała i podziękowała. Bo niby za co miała dziękować? Za to, że na nią krzyknąłem? Czy za siniaka, który na pewno powstanie na jej udzie?
Służąca pojawiła się, aby spytać o kawę do deseru i jak zwykle pominęła Sky. Bo przecież nigdy nie pozwalałem, aby została ze mną do końca przy stole.
Błysku w oczach mojej niewolnicy, gdy kawałek ciasta pojawił się przed nią. Ja nie lubiłem słodyczy, ale przecież mogłem serwować deser wyłącznie dla niej. O czym nigdy nie pomyślałem.
Zabrałem dłoń z jej uda dopiero, gdy byłem pewien, że nie ucieknie.
Pochłonęła swój kawałek ciasta tak szybko, że uśmiech sam pojawił się na moich ustach.    Oblizała wargi i byłem pewien, że chce się jej pić, ale nie nie dotknęła ponownie swojej szklanki.
Podniosłem się pierwszy, kończąc posiłek. Normalnie zabrałbym gości do salonu, ale żona doktora zaproponowała spacer, więc wszyscy znaleźliśmy się przy drzwiach.
Jakoś przestałem skupiać na niej swoją uwagę, przynamniej do czasu, gdy Sky przesunęła się, aby stać za moimi plecami. No tak, przykładna niewolnica.
Ale dopiero po chwili zrozumiałem. Lekarz uchylił drzwi i do środka wdarło się zimne powietrze.
Wszyscy się ubrali, mieli na sobie kurtki i zimowe buty, a ona nie miała czego na sobie założyć.
Sky miała na sobie jedynie letnią sukienkę i skarpetki. Jej nogi były gołe, a przecież na zewnątrz panował mróz. Mimo to wyglądała na gotową, aby wyjść. Nawet bez kurtki, spodni czy butów. Bo przecież przy stole powiedziałem, że wyjdziemy wszyscy.
  - Sky, ty zostajesz. Wróć do pokoju.
  Śledziłem ją wzrokiem, gdy szła korytarzem, przynajmniej do czasu, gdy lekarza nie uderzył mnie w plecy.
  - Piękne to było. Była tak cholernie szczęśliwa, że wychodzi. A ty zniszczyłeś to jedynym zdaniem.
  - Nie miała kurtki, a...
  - To było trzeba jej to powiedzieć. A nie kazać wrócić do pokoju, co traktuje jako karę za złe przewinienia.
  Cholera.
  - Zauważyłeś, jak sztywna jest w twojej obecności? Chociaż po tym, jak na nią krzyknąłeś wogóle mnie to nie dziwi.
  - Nie podziękowałam jej- mruknęła jego żona, po czym dodała, na moje zaskoczone spojrzenie.- Całą kolację pokazywała nam których sztućców mamy używać.
  - Rozmawiasz z nią wogóle?
  Przecież tego nie robiłem. Sky wogóle się przy mnie nie odzywała.
Doktorek musiał to wyczytać z mojej twarzy.
  - Przenieś ją do swojej sypialni, ma spać z tobą w łóżku.
  Zdążyłem zaledwie otworzyć usta, kiedy warknął:
  - Inaczej nigdy więcej ci nie pomogę.
  To skutecznie mnie uciszyło. Potrzebowałem jego pomocy.

Sky [+18] Zabawka cz.VOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz