Zostawiłem ją samą na minutę. Nawet nie samą, bo ciągle byłem w tym samym pomieszczeniu, tylko na jego drugim końcu.
Kazałem jej poczekać, bo chciałem uścisnąć dłoń kumpla i nie widziałem sensu, aby ciągnąć ją za sobą tylko po to. I tak za sekundę miałem do niej wrócić i zabrać ją do Nila.
Jakoś nie sądziłem, że to zły pomysł. Nawet na to nie wpadłem. Przecież miała jedynie postać w miejscu i poczekać.
Nie zdążyłem nawet podać tej ręki, bo mężczyzna zamiast patrzeć na mnie wbił wzrok w coś za moimi plecami. Już widziałem, że będzie źle, nawet zanim się odwróciłem.
Jakiś facet stał metr od Sky. Nie znałem go, ale ona musiała go znać. Cofnęła się w tył, przyciskając się plecami do ściany za nią, patrzyła w dół i nawet stąd widziałem jak się trzęsie.
Cholera.
Ruszyłem do niej, zanim zdążyłem to zarejestrować, jednak w połowie salonu już wiedziałem, że będzie źle.
Nie daj się aniołku, jesteś moja. Tylko tego nie zrób.
Zrobiła to. Opadła na kolana przed obcym facetem, który wcale nie był jej panem. Moje serce zabiło tak szybko, że miałem kłopot z łapaniem oddechu.
Klęczała przed mężczyzną, który na to nie zasłużył. Nikt na to nie zasłużył, nawet ja. Dlatego jej tego zabroniłem. Jednak ten przymus klęczenia w sytuacjach niebezpieczństwa ciągle się jej ujawniał, raczej nawet o tym nie myślała. Robiła to z przyzwyczajenia.
Odepchnąłem tego faceta, nawet na niego nie patrząc. Chwyciłem moją dziewczynę i podniosłem. Wtuliła się we mnie od razu. Zarzuciła mi dłonie na szyję i oplotła nogami biodra. Trzęsła się tak bardzo, łzy płynęły ciurkiem po jej policzkach. Oddychała ciężko, jakby łapanie oddechu ją przerastało.
Bała się, a ja zostawiłem ją samą.
Musiałem ją stąd zabrać, a w tym domu nie było spokojnych miejsc. Chciałem wynieść ją gdzieś, gdzie będę mógł ją po prostu przytulać i uspokoić, ale tu wszędzie ktoś był.
Więc zabrałem ją ze sobą, do jedynego spokojnego pomieszczenia w tym domu, na dodatek całkowicie wygłuszonego. Do gabinetu Nila.
Zapowiedziałem się, więc nie powinien być zaskoczony, ale jego wzrok minął mnie i spoczął na Sky. No cóż, o tym to go nie poinformowałem.
Usunąłem na fotelu naprzeciwko biurka i musiałem mruknąć, gdy Sky poprawiała swoją pozycję. O ile to możliwe wtuliła się we mnie jeszcze mocniej. Zacisnęła dłonie na kołnierzyku mojej koszuli, nogi wbijała w moje plecy, a głowę wtuliła w koszulę. Między nami nie było nawet centymetra wolnej przestrzeni. Moje dłonie zaczęły błądzić po jej plecach, aby się uspokoiła, a usta jakoś same zaczęły wyznaczać pocałunki w jej włosach.
- Co się stało?
Musiało być fatalnie, skoro nawet Nil widział jak Sky się trzęsie.
- Jakiś dupek ją wystraszył. Znajdziesz mi go?
Byłem pewien, że Sky mi tego nie powie. Nie chciała wracać myślami do wspomnień, a ja nie chciałem nalegać. Chciałem dać jej czas.
Tylko byłem pewien, że ten człowiek zrobił jej coś złego i musiał za to zapłacić.
- Zająć się nim, czy sam to zrobisz.
Chętnie zrobiłabym to sam, ale wtulona we mnie dziewczyna nie mogła zostać sama. Nawet na sekundę, nie zamierzałem ponownie popełnić błędu i zostawić je samej. A zajęcie się tym facetem na pewno zajęłoby mi o wiele więcej czasu.
- Sam to zrób.
Nil się na nią gapił, a to zupełnie mi się nie spodobało. Niby była wtulona we mnie i każdy widział, że jest moja, ale to wciąż było za mało.
- Domyślam się, że to Sky.
Rozmawialiśmy przez telefon. Potrzebowałem jego pomocy, aby potwierdził, że dziewczyna jest moja o wiele dłużej, niż Colin nie żyje.
Kiedy Sky usłyszała swoje imię drgnęła tak gwałtownie, że prawie spadła mi z kolan.
- Podpiszesz ten dokument?
Niby rozmawiał ze mną, ale jego spojrzenie nie opuszczało Sky.
- A zostaniesz na kolację?- spytał, zamiast odpowiedzieć.
- To chyba nie jest dobry pomysł.
Miałem taki plan, ale teraz jedyne czego chciałem, to zabrać Sky do domu.
- I tak nic nie zjemy.
Nie sądziłem, że przy stole pełnym ludzi Sky będzie skłonna mnie puścić, a nie byłem w stanie jeść wiedząc jak bardzo się boi.
- Zjemy w okrojonym gronie. Rozkaże, aby przygotowano zastawę w małej jadalni.
Totalnie mnie zaskoczył. Tego to się nie spodziewałem. Nil chyba nigdy nie zrobił czegoś takiego dla kogokolwiek.
Wyszedł z gabinetu i wiedziałem, że teraz gorsze przede mną. Musiałem przekonać Sky.
- Aniołku- mruknąłem, wymierzając kolejny pocałunek w jej włosy.
Nawet nie pokazała, że słyszy, więc chwyciłem jej podróbek, aby musiała na mnie spojrzeć.
Już nie płakała, ale jej oczy były szkliste, jakby znowu miała zacząć. Serce zacisnęło mi się w supeł, kiedy palcem zebrałem resztki łez z jej policzków.
- Sky, Nil chce, abyśmy z nim zjedli. Tylko ja, ty i on.
Wciągnęła głęboko oddech, przez co zacząłem wątpić w to, czy wogóle ją o to prosić.
- To mój kolega i nawet cię nie dotknie. Dasz radę?
Potrzebowałem dokumentu podpisanego przez Nila dla Sky. Sytuacja związana z Colinem stała się bardziej skomplikowana, niż sądziłem i chciałem być pewny, że moja niewolnica będzie bezpieczna.
- Nie zmuszam cię. Możesz wybrać i jeśli powiesz nie pojedziemy do domu już teraz. Jeśli się zgodzisz zrobimy to od razu po kolacji.
Byłem pewien, że tego nie zrobi. Jej oczy były rozszerzone przez strach, a dłonie wogóle nie zwolniły uścisku na moim ciele.
Jednak kiwnęła głową.
Moja dzielna dziewczynka.
Musnąłem wargami jej usta, zanim podniosłem się z fotela.
- Cały czas będę obok. Nawet na chwilę się nie odsunę- zapewniłem, niosąc ją do drzwi.
Zesztywniała od razu, gdy wyszedłem z pokoju i dopiero wtedy dotarło do mnie, że przy mnie się tak nie zachowywała. Była wystraszona, ale jej ciało było luźne, pozwalała mi się pocieszać. A teraz, słysząc odgłosy przygotowywała się do walki.
Przemknęło mi przez myśl, aby ją stąd zabrać. Wyjść i nie liczyć się z konsekwencjami, ale żeby była bezpieczna Nil musiał podpisać ten papier. A nalegał, żeby moja niewolnica była przy tym obecna.
Sky odwróciła się w moich ramionach, kiedy stanąłem przy małym stole. Zlustrowała wzrokiem trzy nakrycia i nawet sama zdjeła nogi z moich bioder, pozwalając, abym posadził ją na krześle.
Miałem ją po swojej prawej stronie, jako mojego gościa i to było cholernie dobre. Właśnie tak, jak powinno.
Sky zachowywała się dokładnie tak samo jak w domu, podczas kolacji. Była całkowicie sztywna, nie dotykała plecami oparcia krzesła i wpatrywała się jedynie w swój talerz.
Nil pojawił się chwilę po nas i mimo, że rozmawiał ze mną, to jego wzrok ciągle skierowany był na Sky. Musiała to poczuć, bo drgnęła i nie mogłem się powstrzymać, aby nie położyć dłoni na jej udzie. Miałem wrażenie, że odetchnęła z ulgą na ten dotyk.
Dania zostały podane i Sky została obsłużona jako pierwsza. Nawet nie wiem, czy to zauważyła, bo za nic nie chciała spojrzeć na nic innego niż swoje nakrycie.
Martwiłem się tym, czy zje, ale zupełnie niepotrzebnie. Sięgnęła po sztućce zaraz po mnie.
Służąca napełniła jej kieliszek winem i dopiero to odciągnęło ją uwagę od talerza. Na chwilę, ale byłem pewien, że jest zaskoczona. Ale przecież pozwoliłem jej pić wszystko, co ma podane, mogła to zrobić, jeśli chciała. Tylko nie dotknęła kieliszka przez cały posiłek.
Zrobiła dokładnie to, co w domu, zjadła całość i mogłem odetchnąć z ulgą. Tylko gdy spojrzałem na danie główne miałem ochotę przeklnąc. Marchewka, której Sky nie lubiła niemal się ze mnie śmiała. Chciałem, aby pokazała się w oczach Nila, zaimponowała mu i zjadła.
Zostawiła ją na sam koniec, zjadła wszystko i dopiero na koniec nałożyła na widelec warzywo i mogłem odetchnąć z ulgą.
Dopiero podczas deseru Nil wrócił do tematu dokumentu. Przynamniej na chwilę, bo gdy znowu zerknął na Sky uśmiechnął się, co u niego było niespotykane.
Nawet nie zdążyłem podnieść sztućców, a Sky już pochłoneła swój deser. Cholera, musiałem zacząć karmić ją słodyczami.
Nil podniósł się z krzesła, kończąc posiłek, mimo, że żaden z nas nawet nie tknął deseru. To była potrawa skierowana bezpośrednio do mojej niewolnicy.
Poczułem Sky tuż przy sobie, gdy wstałem od stołu i jakoś automatycznie objąłem ją ramieniem. Wtuliła się we mnie od razu i miałem problem, aby odebrać podpisany dokument od Nila, bo zabrakło mi ręki.
Obejmowała mnie tak mocno, że nie miałem wyboru. Znowu wziąłem ją na ręce, chociaż zupełnie tego nie żałowałem. Mogłem ją nosić cały czas.
Musiałem postawić Sky jedynie na moment, żeby założyć nam kurtki i znowu podniosłem.
- Byłaś bardzo dzielna.- ta pochwała opuściła moje usta, gdy niosłem ją do samochodu.
Przynamniej mając ją na rękach zdążyłem otworzyć dla niej drzwi. Posadziłem ją w środku i od razu zabrakło mi jej dotyku. Więc kiedy zająłem swoje miejsce przyciągnąłem Sky bliżej siebie. Na szczęście skrzynia biegów, wmontowana w deskę rozdzielczą mi na to pozwoliła. Mogłem położyć Sky na przednich siedzeniach, z głową na moim udzie.
Dzięki temu jedna z moich dłoni całą drogę była zaplątana w jej włosy. Czułem jak jej oddech się uspokaja i zanim minęło kilkanaście minut Sky spała na moich kolanach.
CZYTASZ
Sky [+18] Zabawka cz.V
ChickLitSky trafia do piekła. Colin Moryson uchodzi za najgorszego pana, jaki stoi na ziemi. Nie jest zabawką, tylko zwykłą dziewczyną, która nie zgadza się na odebranie jej wolności. Walczy, tylko z każdym kolejnym dniem, tygodniem i miesiącem ta walka j...