Rozdział 18

6.8K 276 12
                                    


Sky wyglądała na totalnie zaskoczoną, kiedy weszła do jadalni. Zdążyła zrobić dwa kroki w stronę końca stołu, zanim się zreflektowała i ruszyła ku swojemu nakryciu.
Zauważenie momentu, gdy dostrzegła ilość sztućców na stole nie było trudne. Jej usta rozchyliły się, a oczy uroczo rozszerzyły. Przejechała palcem po nożu, widelcu, łyżce i jednej szklance, jakby nie mogła w to uwierzyć.
To dla mnie też było ciężkie do uwierzenia. Zmagałem się z tym wiele lat, postępowałem według nauczonych reguł i nic nie mogło tego zmienić. A wystarczyło, że w moim domu pojawiła się Sky.
W jadalni jak na zawołanie pojawiła się kucharka, ta sama co dzień wcześniej. Tym razem wyglądało to tak, jak powinno być. Najpierw została obsłużona Sky, miała do tego prawo, siedząc po mojej prawej stronie, była moim gościem honorowym.
Byłem cholernie przekonany, że nigdy nie zajmie już innego miejsca przy stole. Powinna siedzieć tuż obok mnie.
Tym razem się nie zapomniałem. Kiedy ja dostałem wino od razu podniosłem się, aby nalać dla Sky soku. Patrzyła na szklankę z taką niepewnością, że musiałem jej to przypomnieć:
  - Nie będę krzyczał, nawet jeśli coś wylejesz.
Chwyciła naczynie natychmiast. Przesunęła je pod swój nos i powąchała sok pomarańczowy.
Momentalnie zrobiłem się twardy. Jej wina wskazywała jak bardzo się jej to podoba. Zmrużyła lekko oczy, zanim przysuneła szklankę do ust. Wypiła zaledwie mały łyczek. Jej oczy błysnęły, gdy oblizała językiem wargi.
Byłem tak twardy, że mogłem dojść bez dotyku. Jej mina, gdy rozkoszowała się wzrokiem była wystarczająco do tego, aby osiągnął orgazm.
Musiałem odwrócić wzrok, żeby przypadkiem tego nie zrobić. Dałem jej kilkanaście sekund i kiedy spojrzałem na dziewczynę ponownie szklanka była pusta.
Wypiła pełną szklankę w pół minuty?
Musiała być bardzo spragniona, albo...
Dotarło to do mnie z opóźnieniem. To nie chodziło o potrzebę picia, ale o smak.  Przecież Sky jako niewolnica na pewno piła jedynie wodę, a sok, czy mleko, które piła w nocy było czymś zupełnie innym. Nic dziwnego, że wypiła całość na raz.
Nalałem jej kolejną porcję i uśmiechnęłam się pod nosem, gdy śledziła mój gest. Dla mnie mogła wypić cały prawie dwulitrowy dzbanek, który stał na stole.
Chwyciłem swoje sztućce i dotarło do mnie, że Sky tylko na to czekała, bo od razu zrobiła to samo.
  Dotarło do mnie, że jeszcze się do niej nie odezwałem. Siedzieliśmy w absolutnej ciszy,  więc poruszyłem temat, który nurtował mnie od południa.
  - Sky, dlaczego w naszej łazience, na grzejniku suszą się twoje mokre skarpetki?
  Głowa dziewczyny od razu odpadła w dół i miałem ochotę westchnąć. Przecież nie krzyczałem, nawet jej nie skrytykowałem.
  - Przecież nie powiedziałem nic złego, nie krytykuje cię, tylko bardzo mnie to ciekawi.- dodałem po chwili.
,,Mówić"- to według Leo było najważniejsze i chyba miał rację.
  - Ja... chciałam je założyć jutro.
  Na grzejniku suszyła się ta kolorowa para skarpetek, którą Sky sama wybrała w sklepie. Założyła je od razu po zakupie i nie mogąc się doczekać, aż będzie mógła użyć je ponownie uprała je sama, zamiast poczekać, aż zrobi to służba.
  - Trzeba ci kupić więcej skarpetek- stwierdziłem oczywistość.
  - Mam skarpetki.
  - Takie, które ci się nie podobają? Nie mogłaś mi o tym powiedzieć w sklepie?
  Sky odłożyła swoje sztućce, położyła dłonie na udach i wbiła w nie wzrok. Trwała w tej swojej pozycji, której zacząłem już nienawidzić.
  - Przepraszam.
Chciałem, by na mnie patrzyła, więc uniosłem dlonią jej podbródek.
  - Niby za co?
  - Że nie podobają mi się skarpetki, które mi pan kupił.
  Kurwa, że co?
  - Bo te drugie są takie kolorowe, nigdy takich nie miałam i...
  Przerwała w połowie swoją wypowiedź, nawet nie fatygując się, aby skończyć zdanie.
  - Sky, musisz mi mówić o takich rzeczach.
  Jej głowa opadła jeszcze niżej i tym razem westchnąłem na głos.
Byłem pewien, że czuje się okropnie pod moim ostrzałem pytań i pora dać jej spokój. Oderwałem od niej spojrzenie, podnosząc swoje sztućce. Ta rozmowa musiała poczekać, aż Sky będzie na nią gotowa.
  - Jedz.
  Po chwili usłyszałem dźwięk sztućców i znowu mogłem oddychać normalnie.
Zupełnie mi nie szło. Sky zachowywała się jak niewolnica i nie powinno mnie to dziwić. To ja nie umiałem z nią rozmawiać. Nawet zwykła rozmowa, którą chciałem rozpocząć była dla niej zbyt niekomfortowa, a przecież to były zwykłe skarpetki. Mogłem wykupić dla niej cały sklep, żeby tylko była szczęśliwa, tylko ona zupełnie tego nie rozumiała.
To, że Sky zjadła zauważyłem dopiero, gdy kucharka pojawiła się, aby zabrać talerze. Przynamniej z tym nigdy nie było problemu. Moja niewolnica zjadała wszystko, co znalazło się przed nią.
Moje sztućce nie zostały zabrane, obok nie miałem innych, aby je wymienić i musiałem zacisnąć wargi, aby chywcić je w dłonie. To było okropnie dziwne. Przynamniej nie zmieniłem wina do głównego dania, bo gdybym musiał pić czerwone z kieliszka przeznaczonego do białego chyba bym tego nie przebolał.
Musiałem nalać Sky trzecią szklankę soku i zacząłem zastanawiać się gdzie ona to wszystko mieści. Jedząc nie odrywała wzroku od swojego talerza, a każdy, najmniejszy dźwięk, który wydobyła poparty był jej skrzywieniem się.
Odłożyłem sztućce chwilę przed nią i kiedy opróżniła swój talerz zrobiła dokładnie to samo. Po czym delikatnie odsuneła krzesło do tyłu, chcąc wstać.
Wyciągnęłem dłoń, chwytając ją za udo i natychmiast znieruchomiała. Przynamniej tym razem miałem na tyle jasności umysłu, aby zrobić to delikatnie.
  - Wypijesz ze mną kawę?
Zapomniałem o deserze. Uświadomiłem to sobie, kiedy Sky kiwnęła głową. Przecież ten jeden kawałek ciasta, który dostała podczas kolacji z lekarzem zjadła momentalnie. Na codzień nie jadłem deserów, ale przecież mogłem poprosić kuchnie, aby przygotowali coś specjalnie dla Sky. Teraz jednak było już za późno.
Kucharka pojawiła się, aby zabrać talerze i przy okazji spytać o rodzaj kawy, na którą dzisiaj mam ochotę. To było normalne, widać nawet nie zwróciłem na to uwagi.
Moją uwagę bardziej przyciągnęła Sky, która zaplotła dłonie na kolanach. Miała tak niepewną minę, jakby nie wiedziała co ze sobą zrobić.
Rozumiałem, że nigdy nie zostawała tu ze mną, ale mogła przynamniej udawać, że nie czuje się tu źle. A patrząc na nią jedynie to widziałem w jej postawie.
  - Jak ci idzie praca w bibliotece?
  O ile to możliwe napieła się jeszcze bardziej.
  - Chyba na razie jeszcze nie skończę. Ma pan dużo książek.
  To nie było zadanie, które zleciłem, aby uzyskać efekt. Byłem pewien, że Sky ta praca zajmie o wiele dłużej niż tydzień, tym bardziej, że pracowała jedynie po cztery godziny dziennie. Kazałem jej to robić, bo chciałem, aby miała zajęcie i nie siedziała w pokoju.
Pojawiła się kucharka z kawą, ale wpatrywałem się w Sky. O czym miałem z nią rozmawiać? Było ciężko wyciągnąć z niej cokolwiek.
Spojrzałem na stół dopiero, gdy kucharka opuściła jadalnię i zamarłem.
Cholera.
Nic dziwnego, że Sky wyglądała tak niepewnie. Wpatrywał się w swoje dłonie z dziwną miną, a ja nawet nie skojarzyłem faktów. Przecież kucharka spytała jedynie mnie o to, co wybieram. Sam kazałem pomijać Sky i właśnie to zrobiła.
Zaprosiłem dziewczynę na kawę, a nawet nie zadbałem o to, aby ją dostała.
Zachowałem się jak idiota i chciałem winić ją, a przecież to ja byłem gospodarzem. Wspomniałem o kawie, a nie zrobiłem nic, aby Sky też dostała swoją porcję. Więc co innego miała robić, oprócz wpatrywania się w swoje dłonie?
  - Przepraszam, Sky.
   Chciałem dodać coś jeszcze, ale co? ,,Zapomniałem, że siedzisz obok mnie?" Już chyba lepiej było milczeć.
  - Poczekaj chwilę, zaraz to załatwię.
  Kiedy stanąłem w drzwiach kuchni służba wygląda na tak zaskoczoną, że normalnie pewnie bym się roześmiał. Jednak przed oczami ciągle stała mi Sky. Nawet durnej kawy nie potrafiłem się z nią napić.
Kiedy poprosiłem, a raczej kazałem przygotować drugą kawę zauważyłem, że nawet nie spytałem Sky co chce wypić. Musiałem strzelać i wracając do stołu z filiżanką w ręku miałem nadzieję, że trafiłem.
  - Przepraszam, Sky.- rzuciłem jeszcze raz, stawiając przed nią kawę.
  Cholera, gdybym był na jej miejscu, ktoś zaprosiłby mnie na kawę, a później zupełnie zignorował wstałbym i wyszedł. Opuściłby pokój i pewnie nigdy więcej już do niego nie wrócił.
A Sky nie mogła tego zrobić. Musiała siedzieć przy stole, udając, że nic się nie stało. Nawet nie spytałem jej, o co chodzi, mimo, iż widziałem, że coś jest nie tak.
Jak miałem wpłynąć na Sky, by zachowywała się normalnie, skoro sam nie umiałem tego zrobić?

Sky [+18] Zabawka cz.VOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz