Rozdział 42

10 2 0
                                    

Wtorek 15 czerwca 2021r. godzina 18:30

Atmosfera przy stole była napięta, ostatnio zdarzało się to coraz częściej. Ciszę przerywał tylko dźwięk sztućców uderzających o porcelanowe talerze. Renata wyszła z przyjaciółkami do teatru. Olga zauważyła, że coraz częściej, kiedy nie było jej w domu, zapadała nieprzyjemna cisza. Zupełnie tak jakby ubyło czterech osób, a nie jednej, jakby zostając sami nie mieli o czy rozmawiać. Nie mogła zrozumieć jak to możliwe, że teściowa, która całe dnie spędzała w domu zawsze miała najwięcej do opowiedzenia o tym jak minął jej dzień.

Teraz każdy z nich zdawał się myśleć o własnych sprawach. Myśli Olgi zaprzątała sprawa zniknięcia szkatułki. Odkryła to przez przypadek dzisiaj rano. Nie potrafiła sobie przypomnieć kiedy widziała ją ostatni raz. Prawdopodobnie wtedy gdy ją chowała. Wydawało jej się, że to bezpieczne miejsce, a o tajnej skrytce wiedzą tylko ona i Marcin, ale musiało być inaczej. Szkatułkę trzymała tam od lat i nigdy nie wzbudzała nawet najmniejszego zainteresowania męża. Możliwe, że niepotrzebnie panikowała i Marcin tylko ją gdzieś przełożył, ewentualnie mógł ją wyciągnąć Błażej. Mogła po prostu zapytać, ale nie chciała żeby zainteresowali się tematem. W każdym razie brak szkatułki oznaczał to tylko tyle, że dostała się w niepożądane ręce. Na samą myśl poczuła ucisk w gardle. Z trudem przełykała kolejne kęsy kolacji.

– Możemy w łatwy sposób przejąć zlecenia i pracowników po Janusie i Zarzyckim – powiedział Marcin, przerywając trwającą od dłuższego czasu ciszę. – To jest dla nas szansa. Wszyscy są teraz zdezorientowani, nikt tam nad niczym nie panuje, a ludzie muszą zarabiać, inwestorzy chcą budować zgodnie z planem, a tam teraz zaczną się jakieś sprawy spadkowe i tak dalej. Nikt nie będzie chciał bezczynnie czekać na rozwój sytuacji.

Karol i Błażej nie przerywali posiłku.

– A co jeśli Janus wróci? – Zapytała Olga.

– Jak wróci? Minął już tydzień. Janus albo nie żyje, albo gdzieś wyjechał, pewnie za granicę, bo nie wiem jak można skutecznie ukrywać się w Polsce. A jeśli zadał sobie tyle trudu, żeby zniknąć to nie po to, żeby teraz nagle wracać.

Marcin miał rację. Była ciekawa co pozostali myślą o zniknięciu Janusa, ale od początku nikt w domu nawet nie chciał o tym słyszeć, jakby był to zakazany temat, podobnie jak samo wymienianie nazwiska Janusa.

– Swoją drogą ciekawe dlaczego zatrzymali Matyldę – powiedziała z przekąsem Olga. – Bo na pewno nie bez powodu.

Był to kolejny temat, na który nikt nie chciał rozmawiać. Jakub Gajewski też nic nie powiedział. Ani im ani Sarze. Prosiła przyjaciółkę żeby swoimi sposobami spróbowała go podpytać, ale bez efektów. Jakub właśnie taki był, nigdy nie zdradzał żadnych informacji o sprawach, którymi się zajmował, dotrzymywał tajemnicy nawet w sprawach, o których rozpisywały się media, ale przecież Matylda nie była zwykłą klientką. Powinien powiedzieć cokolwiek.

– Jakub powiedział, że niedługo ją wypuszczą – uciął temat Marcin. – To na pewno jakieś nieporozumienie.

– Pewnie chodzi o sprawy schroniska. Tam zawsze są jakieś afery – powiedział Błażej. – Przecież nie w sprawie zabójstwa Szymona, chociaż skoro nawet nas podejrzewali to dlaczego nie mieliby podejrzewać pracowników schroniska.

Olga poczuła się zazdrosna o Matyldę, było tak od zawsze choć starała się to ukrywać. Tym razem też wszyscy łącznie z Karolem i Renatą bezkrytycznie wierzyli w niewinność Matyldy. Nikt z nich nawet nie zauważył, że stosunek Gajewskiej do nich od jakiegoś czasu wcale nie jest przyjazny. Każda próba zwrócenia im na to uwagi kończyła się kłótnią. Błażej był zapatrzony w Matyldę, a Marcin tak zajęty innymi sprawami, że nic nie zauważał, choć tym razem Błażej mógł mieć rację. Nikt nie powiedział, że zatrzymanie Gajewskiej jest w jakikolwiek sposób związane z zabójstwem Zarzyckiego. Działalność schroniska, w którym pracowała Matylda, podobnie zresztą jak każdego innego, wzbudzała liczne podejrzenia. Na porządku dziennym było rozpisywanie się obrońców praw zwierząt na portalach społecznościowych na temat złych warunkach życia zwierząt, czy miejskich radnych o nieprawidłowościach finansowych. Na policji od lat ciągnęło się mnóstwo postępowań w tych sprawach. Wiedziała, że wszystkie te oskarżenia były bezpodstawne. Matylda nigdy by na coś takiego nie pozwoliła, ale może rzeczywiście chodziło o to.

– Tato, co myślisz o tym przejęciu firmy Janusa? – Zapytał zniecierpliwiony Marcin.

– Nie wiem. Jeśli chcesz tak zrobić, to najlepiej pojechać do ich siedziby i porozmawiać z tymi kobietami z biura, one najlepiej wszystko wiedzą.

– To może ty Błażej chcesz się tym zająć? – Zaczepił brata. – Będziesz miał w końcu jakieś odpowiedzialne zajęcie. Może Oskar ci pomoże.

– Skończ już ten temat – odpowiedział Błażej. – Sam to wymyśliłeś, to sam to zrób.

– Mówię serio. Zapytaj go jakie są nastroje wśród pracowników. Może w końcu się na coś przyda ta znajomość.

– A jak Olga z Sarą chodzą do salonu Diany, bo jest taniej to ci nie przeszkadza – wypalił Błażej.

Odpowiedziała mu cisza. Szybko pożałował wypowiedzianych słów. Było mu wstyd, że w taki sposób zaatakował bratową. Powinien najpierw pomyśleć, a potem mówić. Miał tylko nadzieję że Olga się nie obraziła.

– Chodzimy do Diany, bo robi najlepiej, a nie dlatego, że jest taniej – wyjaśniła spokojnie Olga.

Piasecka poczuła wewnętrzną wściekłość i to nie na Błażeja, ale na siebie. Przed oczami stanęła jej ostania wizyta we wspomnianym salonie. To ona wygadała się Dianie o planach męża. Czuła się winna narastającego konfliktu między braćmi. Marcin bezpodstawnie oskarżał Błażeja o spiskowanie z Oskarem, a ona nie mogła nic zrobić, bo bała się przyznać.

Karol spojrzał na synów zastanawiając się skąd w nich tyle agresji.

– Zajmijcie się tym po prostu. Nie mogę już słuchać waszych kłótni – powiedział i wstał od stołu.

Karol Piasecki powolnym krokiem zszedł po schodach do piwnicy. Starał się, żeby nikt z domowników go nie zauważył. Odwlekał ten moment od zeszłego wtorku. Powinien sprawdzić to od razu. Był pełen złych przeczuć, bał się co zastanie, ale niepewność, która towarzyszyła mu od tygodnia była jeszcze gorsza.

Otworzył drzwi do jednego z pomieszczeń i zapalił światło. Wewnątrz panował zaduch. Odsunął oparte o ścianę obrazy. Sejf był zamknięty. Z drżącym sercem wbił sześciocyfrowy kod i otworzył drzwiczki. Zajrzał do środka. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że wszystko jest na swoim miejscu. Pieniądze leżały ułożone w równych stosach, nie zauważył, żeby coś ubyło. Z niepokojem spojrzał na najniższą półkę. Beretta leżała na swoim miejscu. Z bijącym sercem sięgnął ręką dalej, schylił się jeszcze bardziej. Glocka o kalibrze 9 mm nie było.

Zaufaj mi [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz