Rozdział 21

8 1 0
                                    

Czwartek 10 czerwca 2021r. godzina 11:10

Komisarz Adam Lipiński i aspirant Iga Szymańska wrócili na komendę, ekipę techników na czele z Filipem Bromskim pozostawili w lesie.

– Pracownicy schroniska oczywiście nic nie widzieli. To było do przewidzenia, że niczego się od nich nie dowiemy. Znowu tylko straciliśmy czas. Klaudia z Tomkiem powinni tam jechać, a nie my. To oni mieli szukać Janusa, więc kwestia jego telefonu wchodzi w zakres ich części śledztwa – powiedział komisarz.

– Przecież nie było wiadomo, że to akurat telefon Janusa, poza tym nie było ich na komendzie jak wpłynęło zgłoszenie. Dzisiaj zaczynają pracę później – przypomniała mu Szymańska.

– Oczywiście. Ich nigdy nie ma jak są potrzebni.

Iga nalała kawy do dwóch kubków. Jeden z nich postawiła przed Adamem. Kawa wydawała jej się jedynym sposobem na poprawienie mu nastroju. Lipiński od kiedy wrócili od Piaseckich był jeszcze bardziej nerwowy niż zwykle i coraz bardziej sfrustrowany kolejnym dniem bez przełomu w śledztwie. Wiedziała, że w takiej sytuacji lepiej było nie tłumaczyć mu, że to normalne, że wszyscy policjanci przychodzą do pracy tylko na tyle godzin na ile muszą, a to oni dwoje są wyjątkiem od tej reguły.

– Już jesteśmy – zawołała Klaudia. Za nią do gabinetu wszedł Tomek.

– W czas – mruknął Adam.

Nowo przybyli policjanci usiedli przy drugim biurku.

– Jak było w schronisku? – Zapytał Tomek.

– Głowa mi prawie pękła od tego szczekania i jazgotu – powiedział Lipiński.

– Pytałem, czy się czegoś dowiedzieliście?

– Rozmawialiśmy z kilkoma pracownikami. Technicy zabezpieczyli telefon Huberta Janusa, ale nie było w środku karty – odpowiedziała Iga.

– Przecież las był już przeszukiwany. Jak to możliwe, że nasza profesjonalna ekipa nie znalazła tego telefonu, a jakaś przypadkowa dziewczynka znalazła? – Zapytał Tomek.

– Tylko nie mów tego przy prokuratorze i bez tego ma do naszej pracy wystarczająco dużo zastrzeżeń – powiedziała Szymańska. – Wiesz jaką powierzchnię ma ten las? Technicy na pewno byli skoncentrowani na terenie w pobliżu miejsca zbrodni, a telefon znaleziono od strony schroniska. To jest jednak spory kawałek dalej.

– Ale wiemy przynajmniej, że Hubert Janus był w lesie, czyli na pewno dotarł z Szymonem na miejsce – powiedziała policjantka o różowych włosach.

– Albo tylko jego telefon był w lesie. Bez niego. Nie wiem jak ty, ale ja jestem sobie w stanie to wyobrazić – powiedział rozdrażniony komisarz.

– No faktycznie. Nie pomyślałam – odpowiedziała Klaudia. Jej głos zabrzmiał jeszcze bardziej zachryple niż zwykle.

– Telefon jakoś musiał się tam znaleźć. Janus go wyrzucił? Ktoś inny go wyrzucił? Wypadł mu? – Szymańska próbowała wymienić wszystkie możliwości, by załagodzić sytuację.

Komisarz westchnął i przewrócił oczami.

– Jakby mu wypadł to byłaby w nim karta. Ktoś ją specjalnie wyjął. Może Hubert Janus, a może morderca – Adam po raz kolejny podniósł głos, był poirytowany, że nawet Iga nie rozumie jego toku myślenia i zaczyna mówić od rzeczy jak pozostała dwójka.

– Chyba, że Janus i morderca to ta sama osoba – powiedział Tomek.

Lipiński się skrzywił. Całe doświadczenie i wszystkie przeczucia mówiły mu, że to niemożliwe.

– Wszyscy podkreślają, że Szymon Zarzycki i Hubert Janus byli najlepszymi przyjaciółmi. Nic nie wskazuje na to, żeby to się zmieniło w ostatnim czasie – powiedział już spokojniej. Nie było na to dowodów, nie powinien polegać jedynie na odczuciach. – Nawet na nagraniu spod biurowca widać, że jeszcze godzinę przed zabójstwem byli w dobrych relacjach – dodał. Może jednak to był jakiś dowód.

– Tylko co potem stało się z Janusem? – Zapytała retorycznie Klaudia.

– Bardzo dobre pytanie co stało się z Janusem? – Powtórzył za nią komisarz Lipiński.

– A ta wolontariuszka, która znalazła telefon? Może to ona go podrzuciła? – Zapytał Tomek.

– Nie. Niemożliwe – powiedzieli jednocześnie Iga i Adam.

– Młodziutka dziewczyna. Szesnaście lat. Wolontariuszka ze schroniska. Wyszła na spacer z psami. Szła tą samą drogą co zawsze – powiedziała Szymańska zerkając w swoje notatki. – Miejsce, w którym leżał telefon było przy wydeptanej ścieżce, tam często chodzą ludzie. Wcześniej czy później ktoś go musiał znaleźć.

– Jeśli snujemy już wszystkie możliwe teorie to jest jeszcze opcja, że ktoś przypadkowy znalazł go wcześniej i przerzucił w inne miejsce – odezwała się Klaudia.

– Jakby ktoś go znalazł to pewnie by go sobie wziął – odpowiedział komisarz. – Znaleziony nie kradziony. Wyglądał na jakiś drogi model. Pewnie warty kilka tysięcy.

– A wolontariusza go nie wzięła... – powiedziała Klaudia.

– Bo skojarzyło jej się to od razu ze strzelaniną – odpowiedziała Iga.

– Technicy sprawdzą telefon to może się czegoś dowiemy, a Hubert Janus cały czas jest poszukiwany. Słyszycie? Jest poszukiwany, co oznacza, że wy macie zająć się.... – komisarz przerwał w pół zdania.

Do gabinetu bez pukania wszedł słabo znany im technik.

– Sprawdziliśmy już telefon Szymona Zarzyckiego – powiedział bez przywitania. – Filip z ekipą jeszcze nie wrócili z lasu, ale pomyślałem, że to pilne, więc sam wam wszystko przekażę.

– Chyba dopiero. Dlaczego tak długo to trwało? – Zapytał Adam.

– Musicie zrozumieć, że na wszystko potrzeba czasu, a my zajmujemy się wieloma sprawami, nie tylko tą.

– My rozumiemy, tylko ciekawe, czy prokurator będzie taki wyrozumiały.

Technik przestał zwracać uwagę na komentarze Lipińskiego.

– Na samym telefonie nie ma na nim nic ciekawego, ale nie zgadniecie kto do niego dzwonił i pisał wiadomość na kilka minut przed śmiercią.

Zaufaj mi [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz