Rozdział 15

11 1 0
                                    

Wtorek, 8 czerwca 2021r. godzina 14:20

Matylda Gajewska wjechała do podziemnego garażu i zaparkowała samochód na nieswoim miejscu parkingowym, podjeżdżając jak najbliżej windy.

– I co teraz? Nikt mnie nie może zobaczyć. Jak zamierzasz to rozwiązać? – Zapytał Hubert, jakby to był jej problem, a nie jego.

– Ja pójdę przodem i będę sprawdzać czy jest pusto. Jak będziemy mieć trochę szczęścia to nikogo nie spotkamy. O tej porze większość ludzi jest jeszcze w pracy, prawie nikogo tu nie ma.

Całą drogę myślała o tym jak dostaną się do mieszkania. Zdawanie się na szczęście w takiej sytuacji nie było zbyt rozsądne, ale nie wymyśliła nic innego. W tym momencie brama się podniosła i do garażu wyjechał jakiś samochód. Szczęście jednak im nie sprzyjało.

– Nikogo tu nie ma, tak? – Zapytał Hubert, wskazując na parkujące niedaleko nich auto. – Dobrze, musimy się na spokojnie zastanowić – powiedział łagodniej. Nie chciał jej wystraszyć, ani do siebie zrazić, byłaby to najgorsza rzecz jaka mogła mu się teraz przytrafić.

Z trudem ściągnął zakrwawioną kurtkę. Koszulka, którą miał pod spodem również była ubrudzona. Nie dało się tego nie zauważyć. Na czarnych spodniach nie było nic widać, wyglądały po prostu na mokre od deszczu. Problemem pozostawała jedynie góra stroju.

Obserwowali w milczeniu jak jakaś kobieta wypakowuje zakupy z bagażnika. Wokół samochodu biegał kilkuletni chłopiec.

– Poczekaj tu. Zaraz wrócę. Pójdę po jakieś ubrania do mieszkania – powiedziała szeptem Matylda, jakby bała się, że tamci mogą ich usłyszeć.

Zaczekała aż kobieta z chłopcem znikną przy windach. Otworzyła drzwi samochodu, ale jeszcze raz się odwróciła. Po raz pierwszy spojrzała prosto w oczy Huberta. Była w nich niepewność. Mężczyzna musiał bać się, czy na pewno wróci sama. Bez policji. Bez Marcina. Sama. Pomyślała, że jego obawy byłyby uzasadnione. Sama nie wiedziała jeszcze co zrobi.

Pomyliła się wbijając kod do domofonu. Musiała poczekać kilka sekund żeby spróbować ponownie. Przez cały czas czuła na plecach jego wzrok. Pobiegła schodami nie czekając na windę. Dopiero kiedy weszła do mieszkania dotarło do niej co właśnie się dzieje. Nie powinna w taki sposób pomagać Hubertowi, może mieć z tego powodu poważne problemy. Czuła jednak, że było już za późno żeby się wycofać. Przez chwilę rozważała czy nie zadzwonić do Marcina, ale odrzuciła ten pomysł.

Weszła na krzesło i z najwyższej półki w szafie wyciągnęła duże pudło z rzeczami byłego męża z czasów kiedy jeszcze mieszkali tu razem. Z niewiadomych przyczyn do tej pory mu ich nie oddała. Tak jak zapamiętała w kartonie znajdowała się stara kurtka Jakuba. Było jej trochę szkoda dawać ją Hubertowi, potem będzie musiała ją prawdopodobnie wyrzucić, a to przecież pamiątka. Poczuła nagły przypływ tęsknoty za byłym mężem. To nie był dobry czas na analizowanie błędów z przeszłości. Wróciła myślami do teraźniejszości, która wcale nie była lepsza.

Ogarnęła ją panika, że za chwilę wróci tu z Hubertem, który dodatkowo był poważnie ranny. Nie chciała myśleć o tym co będzie jeśli w ranę wda się zakażenie, albo stanie się coś jeszcze gorszego. Uświadomiła sobie, że w razie czego nie ma nawet jednej osoby, która mogłaby jej pomóc. Nagle poczuła się bardzo samotna. Podjęła decyzję, że mimo wszystko zadzwoni do Marcina i o wszystkim mu opowie, a nawet przeprosi Sarę jeśli będzie trzeba. Nie mogła stracić jedynego przyjaciela, nie miała nikogo oprócz niego. Wiedziała, że Marcin będzie przeciwny pomaganiu Janusowi, ale przynajmniej doradzi jej co zrobić, poza tym i tak kiedyś o wszystkim się dowie, więc lepiej żeby dowiedział się od razu i od niej.

Zaufaj mi [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz