Rozdział 54

8 1 0
                                    

Piątek 18 czerwca 2021r. godzina 10:30

– Chcieliśmy porozmawiać z Oskarem. Czy jest w domu? – Zapytał komisarz Adam Lipiński, kiedy Ewa Kubik otworzyła im drzwi.

– Tak, proszę wejść – powiedziała kobieta ostrożnie w odpowiedzi na jego oficjalny ton, w którym na próżno było szukać dawnej poufałości.

Ewa gestem ręki pokazała im żeby szli prosto. Oskar oglądał telewizję w salonie. Na widok policjantów chłopak wpadł w panikę. Zerwał się z kanapy i rzucił się do ucieczki przez drzwi wychodzące na taras. Adam zupełnie nie spodziewał się takiej reakcji, niewiele myśląc ruszył za nim.

– Co ty wyprawiasz? Oskar! – krzyknęła jego matka.

Komisarz dogonił go po kilkunastu metrach, głównie dlatego, że zrezygnowany chłopak sam gwałtownie zwolnił. Komisarz Lipiński złapał go za bluzę i zaciągnął do domu, starając się przy tym ukryć jak wiele wysiłku go to kosztowało. Chłopak nie stawiał oporu. Adam zaprowadził go do ciasnej kuchni i posadził na krześle, stamtąd mu nie ucieknie. W tym czasie Klaudia starała się przywołać do porządku Ewę Kubik, stanowczo informując ją, że jeżeli się nie uspokoi i nie przestanie przeszkadzać, jej syn zostanie zabrany na przesłuchanie na komendę. Groźba pomogła, bo kobieta w końcu zamilkła.

– Kolego, chyba nas okłamałeś w sprawie nagrania i nie tylko. Jak dobrze znasz Szymona? Naprawdę nie pamiętałeś kto został ranny na budowie, ani nie rozpoznałeś na nagraniu, że to nie on? Ja myślę, że jak kogoś zna się tak dobrze to poznaje się po samej sylwetce, po ruchach, a ty się tak niefortunnie pomyliłeś.

Niespodziewanie Oskar się rozpłakał.

– Oni mnie szantażowali. Mówili, że będę miał kłopoty, że pójdę do więzienia. Bałem się.

– Teraz to dopiero będziesz miał kłopoty. Nie dość, że będziesz odpowiadał za pomoc w ukrywaniu zwłok na budowie, to jeszcze narobiłeś sobie dodatkowych problemów. Wiesz co grozi za utrudnianie prowadzenia śledztwa, wprowadzane funkcjonariuszy w błąd, składanie fałszywych zeznań? – Zaczął wyliczać komisarz zirytowany jego próbą ucieczki.

– Kto cię szantażował? – Zapytała Klaudia przekrzykując Adama.

– Szymon i ktoś jeszcze – powiedział cicho Oskar.

Komisarz ucichł i spojrzał na niego uważnie.

– Kto jeszcze? – Zapytał Adam, bo nie zrozumiał o co mu chodziło.

– Jakiś anonim. Ja już tego dłużej nie zniosę, zamknijcie mnie do tego więzienia i będę miał spokój. Z jednej strony Szymon kazał mi mówić, że to on jest ranny na nagraniu, z drugiej strony ktoś szantażuje mnie tym samym nagraniem. A teraz się wszystko wyda, że brałem pieniądze i od jednego i od drugiego... Ja nie wiedziałem, że to będzie taka poważna sprawa, myślałem że chodzi o jakieś głupie żarty.

– Mów po kolei – powiedział Adam.

– To zaczęło się od tej kłótni na budowie. To było jakoś pod koniec maja. Któregoś popołudnia, zostało nas kilku: ja, Szymon, Krystian, kierownik budowy, Oleg i Borys, reszta poszła już do domu. Ja zostałem, bo czekałem na Szymona. Mieliśmy razem jechać do domu. Chłopaki zaczęli się kłócić o pieniądze, najpierw że Szymon za mało płacił, potem że jeden dostawał więcej, a drugi mniej i że to jest niesprawiedliwe i tak dalej. W którymś momencie Oleg wpadł w furię, wyciągnął nóż i zranił Borysa. Kierownik budowy chciał go uspokoić i uderzył go jakimś prętem. Nie wiem jak to się stało, ale on upadł na ziemię i zobaczyliśmy, że nie żyje. Przestraszyliśmy się, Szymon wymyślił żeby wrzucić ciało do fundamentu wykopanego pod ostatni dom, widział to w jakimś filmie. I tak zrobiliśmy, jeszcze przysypaliśmy trochę ciało, żeby nie było nic widać. Na drugi dzień było zalewanie fundamentu. Szymon z kierownikiem cały czas tam stali i pilnowali, żeby nikt się jakoś specjalnie nie przyglądał. Wszystko się udało. Nikt niczego nie zauważył. Wydawało mi się, że jest już po sprawie.

– Ale nie było? – Zapytała Klaudia.

Oskar wziął głęboki wdech. Ewa Kubik nawet się nie odzywała, nie mieściło jej się to wszystko w głowie.

– W poniedziałek rano, dzień przed śmiercią, Szymon przyszedł do nas do domu, dał mi pięć tysięcy i kazał przysiąc, że jakby policja mnie kiedykolwiek o to pytała, to powiem, że to jego Oleg zranił nożem. Postraszył mnie, że jak tego nie zrobię to mama się dowie, że brałem udział w morderstwie. Wiem, że reszcie chłopaków, którzy tam byli też zapłacił. Tego samego dnia popołudniu dostałem wiadomość na portale społecznościowym, z pytaniem, czy następnego dnia o dwunastej piętnaście nie zadzwoniłbym i wysłałbym wiadomości z telefonu Krystiana do Szymona. Jeśli to zrobię, ta osoba zapłaci mi dziesięć tysięcy. Odpisałem, że ok. Myślałem, że ktoś chce zrobić im głupi żart.

– Nie przyszło ci do głowy, że nikt nie płaci takich kwot za takie usługi? – Zapytał komisarz.

– Nie wierzyłem w to, że ktoś naprawdę mi zapłaci, ale pomyślałem, że nie zaszkodzi sprawdzić i to zrobiłem. Wysłałem jeszcze anonimowi, zgodnie z umową potwierdzające zdjęcia. Myślałem, że mnie oszukał, ale po trzech dnia przyszła pocztą bąbelkowa koperta, a w środku było dziesięć tysięcy. Napisał do mnie jeszcze żebym spalił kopertę i usunął wszystkie wiadomości, żeby nie było śladu i tak zrobiłem. Tylko, że wtedy już wiedziałem, że Szymon nie żyje i zacząłem się bać, że jedno z drugim może mieć jakiś związek. A potem było jeszcze gorzej.

– Co się stało potem? – Zachęciła go Klaudia do dalszego opowiadania, bo chłopak zamilkł.

– Dostałem następną kopertę bąbelkową, tym razem dużo grubszą.

– Co w niej było? – Zapytał komisarz.

– Następne dziesięć tysięcy i pistolet. Było tak zapakowane, że przez kopertę nie dało się wyczuć co jest w środku. W środku była też wydrukowana instrukcja co mam zrobić. podrzuciłem pistolet Krystianowi do samochodu, pieniądze sobie wziąłem, wszystko pozostałe spaliłem. Tam było jeszcze napisane, że jeśli coś źle zrobię, to nagranie z budowy trafi na policję, a ja pójdę do więzienia za współudział w zabójstwie.

Oskar znów się rozpłakał.

– A wiesz, że prawie wsadziłeś niewinnego człowieka do więzienia? – Zapytała Klaudia.

– Na początku było mi nawet trochę szkoda Krystiana, bo widziałem, że się nim zainteresowaliście, ale potem kierownik budowy powiedział mi, że Krystian go szantażuje. Żądał od niego pieniędzy, mówił, że jak mu nie zapłaci, to pójdzie na policję i powie gdzie są ukryte zwłoki Olega i kto jest sprawcą, więc nie miałem już wyrzutów sumienia z powodu Krystiana. Należało mu się.

– Nie było twoich odcisków palców, ani na telefonie, ani na pistolecie – powiedział komisarz Lipiński.

– Miałem rękawiczki. Za każdym razem było napisane, żeby nakładać.

– Masz cokolwiek z tych kopert? Jakikolwiek kawałek papieru, znaczek, cokolwiek? – Zapytał komisarz.

– Nic nie mam, przecież mówię, że wszystko spaliłem.

– Widziałeś co było na stemplu pocztowym? Jaka miejscowość?

– Nie wiem. Nie patrzyłem. Nie wiedziałem nawet, że to jest gdzieś napisane. Pierwszy raz w życiu przyszedł do mnie prawdziwy list ręcznie zaadresowany.

– Na pewno przyniósł to listonosz?

– Było w skrzynce pocztowej, były przyklejone znaczki, więc chyba tak.

Do domu wróciła Marta. Na widok zapłakanego brata i załamanej matki zatrzymała się w drzwiach kuchni z przerażeniem w oczach. Dziewczyna ubrana w jaskraworóżową cienką kurtkę trzymała w rękach dwie torby z zakupami. Widok niespodziewanie przypomniał o czymś Klaudii.

– Szłaś koło przedszkola tamtego dnia, kiedy porwano Zoję, prawda? – Zapytała policjantka. Na nagraniach zebranych ze wszystkich pobliskich monitoringów przewinęło się mnóstwo ludzi. Uwagę policjantki przykuła charakterystyczna różowa kurtka o jakiej sama od dawna marzyła.

Niespodziewanie dziewczyna upuściła torby i też zaczęła płakać. Zakupy się rozsypały, słuchać było dźwięk tłuczonego szkła.

– Tak. To ja zabrałam Zoję z przedszkola – powiedziała Marta.

– Gdzie jest Zoja? – Zapytał Adam.

– Nie wiem. Hubert ją zabrał.

Zaufaj mi [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz