Rodział 34

355 24 12
                                    

Pov Elizabeth

Obudziło mnie słońce wpadające przez okno. Zerwałam się przypominając sobie że dzisiaj muszę iść do pracy. Spojrzałam na zegarek, na szczęście miałam jeszcze 2 godziny.

Chciałam podnieść się by wstać jednak coś mnie powstrzymało. Nie coś a raczej ktoś, czyli Theodor który całym swoim ciałem leżał na mnie.
Próbowałam sie mu wyrwać jednak po chwili starań opadłam na łóżko budząc przy tym chłopaka. Gdy zszedł ze mnie usiadłam na łóżku.

-Gdzie idziesz?-Zapytał zaspany brunet.

-Muszę dzisiaj iść do pracy -Odparłam przeczesując ręką włosy.

-Spij jeszcze, zaraz cię odwiozę-Powiedział chłopak przewracając sie na drugi bok.

-Muszę jeszcze iść do mojego domu się przebrać, nie pojadę tak-Powiedziałam wstając i wskazując rękami na mój aktualny outfit z szafy Theodora.

-Mi tam sie podoba a ty i tak nie możesz tyle chodzić bo znowu naruszysz ranę.W ogóle nie powinnaś iść do pracy-Odparł chłopak głośno wzdychając.

Zignorowałam go idąc do łaznieki. Przeraziłam się widokiem w lustrze, nie chciałam wierzyć że to naprawdę ja.
Wiem że jako nastolatka nie miałam za bardzo czasu by dbać o sobie, jednak liczyłam że gdy uwolnię się od tamtego życia, będę wyglądać lepiej a nie gorzej.

Moje nie kiedyś jasne Blond włosy, zszarzały. Oczy pełne nadzieji straciły swój blask, moja niewinna twarz straciła swoje nastoletnie krztałty.

Nie chciałam tak wyglądać, bardzo nie chciałam. Czemu nie mogłam być tak przepiękna jak inne dziewczyny jak na przykład Emilly, która zawsze wyglądała schludnie i idealnie

Ciuchy Theodora leżały na mnie jak worek. Bluza, która zasłaniała mi ręce wyglądała na mnie okropnie.
Wyglądałam bardzo grubo
Uniosłam bluzę wyżej by spojrzeć na swoją talie. Nie byłam ani szczupła ani gruba, nie podobała mi się moja waga, wiedziałam że może być lepiej.

Ogarnęłam się szybko, umyłam zęby jedną z nowych szczoteczek, które tu znalazłam. Przeczesałam włosy jakimś grzebieniem i wyszłam z łazienki.

Wychodząc z łazienki zauważyłam że Theodora już nie ma w pokoju. Zeszłam wiec na dół i zobaczyłam chłopaka siedzącego w kuchni na telefonie. Wyglądał na znudzonego, serio aż tyle mnie nie było.

Wyszliśmy przed dom kierując się do auta jednak po chwili powiedziałam.

-Chyba nie powinieneś prowadzić, po wczoraj-Powiedziałam

-A co dużo wypiłem?-Zapytał zdziwiony-No w sumie to nie nic pamietam-Zaśmiał się nerwowo-Nie martw się dowiozę cię całą i zdrową-Powiedział otwierając mi drzwi.

Wsiadłam niepewnie do auta po chwili chłopak zrobił to samo. Gdy wyruszyliśmy spojrzałam na godzinę.
7:28
Na szczęście miałam jeszcze trochę czasu.
Zatrzymaliśmy się pod moim domem

-Poczekam na ciebie, odwiozę cię do pracy-Powiedział chłopak.

-Nie trzeba-Odparłam szybko, jednak chłopak zignorował to. Wiedząc że i tak stąd nie pojedzie Powiedziałam-To może wejdziesz, to chwile potrwa- Spojrzałam na niego odrazu żałując że go zaprosiłam.
Pomimo tego że chłopak był tam nie raz nawet bez mojej wiedzy, za każdym razem odczuwałam dyskomfort wpuszczając go do domu.

-No to chodźmy-Odparł wysiadając z auta.

Otwarłam drzwi do domu kluczem pożyczonym od chłopaka gdyż moje nadal się nie odnalazły.

-Ciuchy oddam ci jak wypiore-Odparłam kierując się do sypialni.

-Czyli proponujesz kolejne spotkanie-Powiedział chłopak unosząc brwi do góry.

-Nie dopowiadaj sobie-Zaśmiałam się zostawiajac go samego.

Po chwili zeszłam przebrana na dół chłopak nie mówiąc nic skierował się do wyjścia. Czasami mam wrażenie że jest na mnie o coś zły, jednak gdy tylko się odezwie rozwiewa moje wątpliwości.

Brunet odwiózł mnie pod same drzwi kawiarni cicho podziękowałam i wyszłam.

-Nawet nie pytam-Uslyszałam wchodząc do kawiarni. Spojrzałam na Emili niezrozumiale.
-Nie udawaj że nie wiesz o co chodzi, właśnie wysiadłaś z auta z przyciemnionymi szybami które jest droższe niż twoje życie.

Przewróciłam oczami nie chcąc jej się tłumaczyć. Dziewczyna chyba to zrozumiała gdyż zmieniła temat mówiąc.

-Wiedziałaś jaki ładny chłopak przyszedł za ciebie na zastępstwo-Odpowiedziała śmiejąc się brunetka. Ja również odpowiedziałam śmiechem wiedząc że mówi ona o Luku

-Szefowa pewnie była na mnie wściekła.-Odparłam 

-Nie właśnie nie wiem co zrobiłaś by ją przekonać o to wolne ale musiałaś mieć dobry powód-Powiedziała

-Noo-zaczęłam-Miałam lekki wypadek, ale już jest dobrze-Powiedziałam unikając prawdy.

-Co się stało?-Zapytała zjeżdżając mnie wzrokiem.

-Emm...-Zawachałam się-Wpadłam pod samochód-Odpowiedziałam w myślach dając sobie facepalma. Zaśmiałam się nerwowo wiedząc że to po części prawda.

-O Boże, ale już wszystko okej-Odparła wierząc we wszystko co mówię. Przytaknęłam jej a chwile później obie zabraliśmy się do pracy.

Gdy zaczęło się ściemniać zabrałam się za sprzątanie stolików wiedząc że dużo ludzi już dzisiaj nie przyjdzie. Szczerze liczyłam że dzisiaj moglibyśmy wcześniej zamknąć.

Naprawdę chciałam już iść do domu. Ból rany był nie wyobrażalny oczywiście nie mogłam pozwolić by ktoś to zobaczył, wiec cały dzień musiałam się z nim ukrywać.
A jeszcze jakby tego było mało ledwo widoczne granatowe niebo zostało pokryte przez ogromne ciemne chmury.

-Lizzy zobacz-Zawołała mnie dziewczyna z za lady.
Spojrzałam na jej telefon na którym była wiadomość o nadchodzącym tornadzie.

-Może możemy dzisiaj wyjść wcześniej?-Zapytałam z nadzieją

-Myśle że możemy zamykać chyba że ktoś jeszcze przyjdzie ale nie wydaje mi się bo w
Internecie jest pełno ostrzeżeń.-Odparła i poszła na zaplecze by wsiąść swoje rzeczy.

Uniosłam wzrok, słysząc otwarcie drzwi. Nie No jeszcze jego brakowało

Jacob szedł w moim kierunku z uśmiechem.

-Rita-Powiedział a mnie przeszedł dreszcz-tak dawno cię nie widziałem.-Oparł się na blacie wpatrując się we mnie

-Cześć Jacob, co ty tu robisz. Nie słyszałeś że zbliża się tornado?-Zapytałam chcąc jak najszybciej się go pozbyć

-Przyszłem się z tobą zobaczyć-Powiedział a ja uniosłam brwi. Skąd wiedział że wróciłam do pracy ?

________________________________
Ktoś w ogóle tęsknił za jacobem??
// ja nie

I promise Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz