14. Wyzwanie.

198 9 11
                                    

- Poczekajmy jeszcze na pare osób. - stwierdził Paul. Dosłownie, kiedy to powiedział z głośnika poleciała głośna muzyka, która zaczęła robić się coraz głośniejsza. Zza choinek wyszło dwóch chłopaków o ciemniejszej karnacji. Byli prawie identyczni i tak samo się ubrani.

- Co to jest za ognisko kurwa? Miał być grill. - krzyknął jeden z nich i przywitał się z Paulem.

- Mateo co ty kurwa robisz? - Aaron poderwał się z ławki przy okazji uderzając mnie przypadkiem w głowę. - Wybacz małolato. - pocałował mnie w miejsce w które przed chwilą mnie uderzył. Rozpłynęłam się po tym jak mnie nazwał i po tym jak mnie pocałował.

Chłopak poszedł przywitać się z tym całym Mateo i drugim chłopakiem. Spojrzałam na Sofię, która chyba wyobraziła sobie za dużo. Pokazałam jej środkowy palec, chociaż może warto zaufać jej 6 zmysłowi i coś spróbować z Aaronem.

Mateo rozsiadł się zaraz obok mnie na co lekko odsunęłam się w stronę Paula, który już zdążył usiąść na ławce.

- Kim oni są? - zapytałam cicho rudego.

- Kuzyni Aarona z Hiszpanii. Ten. - wskazał na bruneta obok mnie. - To jest Mateo. Starszy z bliźniaków. A tamtem to Diego. - wskazał palcem na chłopaka z którym właśnie witał się Aaron. Spojrzałam na niego i zeskanowałam uważnie wzrokiem. Był ubrany identycznie co Mateo.

- Ile mają lat? - zapytałam i wzięłam kolejnego łyka piwa.

- 17. - odparł Paul.

- To gramy w tą butelkę? - zapytała w końcu Harper.

- No nie przyszli jeszcze wszyscy. - odpowiedział poddenerwowany Paul.

- To niech Aurora z Aaronem pójdą w międzyczasie po jakieś koce, bo zimno się robi. - zainsynuowała Aria. Spojrzałam na nią pytająco, po czym przeniosłam spojrzenie na Aarona.

- Chodź. - skinął głową w bok więc wstałam z ławki odstawiając piwo na ziemie. Tak czy inaczej bym go nie dokończyła, więc liczyłam, że ktoś je wyleje.

Rzeczywiście robiło się już zimno, dlatego zapięłam bluzę, którą ze sobą wzięłam. Weszliśmy tylnymi drzwiami do rezydencji. Panował wokół nas półmrok, dlatego sięgnęłam po telefon żeby włączyć latarkę.

- Wiesz gdzie są te koce? - zapytałam i poświeciłam po pokoju. Czarna skórzana kanapa leżała naprzeciwko telewizora wiszącego na ścianie. Przed kanapą był czarny stolik kawowy. Za kanapą była pusta przestrzeń.

- Te o które nas proszą są w piwnicy. Chodź. - mruknął i wszedł w głąb domu. Poszłam za nim i zatrzymałam się przy drzwiach prawdopodobnie do piwnicy. Cholernie bałam się takich miejsc. Cortez otwarł drzwi i pokazał ręką, że mam wejść do środka.

- Chyba cię powaliło, nigdzie nie idę. - odparłam i odsunęłam się na bok. - Poczekam tu na ciebie.

Chłopak wziął głęboki oddech i nacisnął na włącznik światła przy drzwiach. Małe światełko zapaliło się na dole rozświetlając przy okazji schody.

- Chodź nic Ci się nie stanie. - wyciągnął w moją stronę rękę, co dodało mi otuchy. Złapałam go za dłoń i zeszłam za nim ze schodów. Rozejrzałam się po sporej piwnicy i starałam się odszukać wzrokiem jakiś koców lub czegoś podobnego do tego.

W pomieszczeniu rozległ się dzwonek z mojego telefonu, przez co wystraszona wyrzuciłam go w powietrze.

- Ja pierdole. Kurwa mać. - krzyknęłam. Moje serce biło szybciej niż ja biegam na wuefie. Chłopak złapał mój telefon i odebrał połączenie przy okazji się ze mnie śmiejąc.

Tamtego WieczoruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz