22. To ty masz brata?

121 6 22
                                    

- Wychodzę! - krzyknęłam do mamy, zbiegając powoli ze schodów. Wszystko co miałam zrobić, zrobiłam, więc teraz mogłam tylko udawać podłamaną psychicznie przed mamą.

- Gdzie? - odkrzyknęła. Słyszałam, że na chwilę zatrzymała serial, więc rzeczywiście była zainteresowana tematem. Przeważnie w ciągu tygodnia o tej godzinie mogłam wychodzić gdzie chciałam, a zasada była jedna, czyli, powrót do trzeciej w nocy. W weekendy też tak było, jedynie ze zmianą, że nigdy nie wracałam o wyznaczonej godzinie.

- Do dupy. - mruknęłam. Usłyszałam skrzypienie kanapy i od razu pożałowałam swojej odpowiedzi, ale to w końcu nie moja wina, że nie potrafiłam teraz zmienić nastawienia do mamy, po tym jak dowiedziałam się, że mam przepisane 17 miliardów spadku i nawet nie zapowiadało się na to, żebym się tego kiedyś od niej dowiedziała.

- Aurora! - jej ostry głos sprawił, że powoli się odwróciłam w stronę kobiety. - Jak ty się wyrażasz.

- Przepraszam. Wychodzę się przejść. Wrócę przed trzecią, odrobiłam zadania, posprzątałam, pouczyłam się, jestem gotowa na jutro do szkoły. - odpowiadałam na standardowe pytania, które prawdopodobnie planowała mi zadać. - Idę na plaże. Nie, nie będę pływać, bo idę sama. Spokojnie nie utopię się, nikt mnie nie porwie, mam naładowany telefon.

- Dobrze, idź. - mruknęła niezadowolona z faktu, że nie zatrzymała mnie w domu przez jakieś niedociągnięcie.

Wcisnęłam na nogi pierwsze lepsze trampki i opuściłam dom. Z tego co pamiętałam, nie byłam umówiona nigdzie z Fiodorem, więc stwierdziłam, że udam się do miejsca, w którym ostatnio rozmawialiśmy. Oczywiście po drodze miałam w planach do niego zadzwonić, co też cholernie mnie stresowało. Nienawidzę dzwonić do ludzi, a co dopiero do Fiodora.

Spojrzałam na telefon, który zaczął wibrować mi w ręce i uśmiechnęłam się, że nie muszę dzwonić pierwsza do Fiodora, bo to właśnie jego imię wyświetlało się na ekranie. Odebrałam połączenie i przycisnęłam telefon do ucha.

- Co się tak szczerzysz, jak widzisz, że do ciebie dzwonie? - wypalił na co od razu się zatrzymałam.

- Bo nie chciałam do ciebie dzwonić pierwsza. Gdzie jesteś? - rozejrzałam się po okolicy szukając jego auta.

- Trzydzieści kroków na prosto. - poinstruował. Zaczęłam liczyć każdy kolejny krok, aż w końcu stanęłam w wyznaczonym miejscu. - Trzydzieści w prawo.

Obróciłam się w bok i wykonałam następne trzydzieści kroków, aż w końcu zobaczyłam czarne Porsche przed sobą. Rozłączyłam się i wsiadłam do samochodu na siedzenie pasażera z przodu.

- Witaj, aniołku. Jak tam samopoczucie przed pracą? - zapytał i ruszył samochodem.

- Dobrze. W sensie nie wiem dalej co mam robić, ale myślę, że to nie jest problem. - uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego.

- Przecież ci tłumaczyłem. Zdobędziesz tą wiedzę w czasie.

- Przecież ci tłumaczyłem. - przedrzeźniałam go piskliwym głosem.

- Przestań miałczeć jak jakiś kot. - burknął.

- Może ten srający?

- Kurwa jego mać! Brzmisz identycznie jak Whiskey. - warknął i obrócił głowę w moją stronę. - Whiskey to mój kot. - wyjaśnił.

- To ty masz kota? - zapytałam, energicznie obracając głowę w jego stronę. Spodziewałam się wszystkiego po tym człowieku, ale nie tego, że będzie mieć kota. I to w dodatku z tak zajebistym imieniem.

Tamtego WieczoruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz