17. Mi też się podobało.

157 6 26
                                    

Razem z Aaronem wybraliśmy mi spodnie garniturowe i jaką bluzkę. Wszystko było czarne (kto by się spodziewał). Potem wróciliśmy do mnie i wspólnymi siłami mnie spakowaliśmy i tym oto sposobem siedziałam teraz w prywatnym samolocie Cortezów lecącym do Hiszpanii i podsłuchiwałam rozmowy mojego taty i ojca Aarona.

- ... myślę, że wypadałoby zacząć od ... tak, tak. - najważniejsze słowa, o których mówili były zagłuszane przez ciągłe odgłosy strzelania z gry, w którą grała Daisy na swoim telefonie.

- Możesz to wyciszyć? - zapytałam poprawiając się na fotelu i tym samym przypadkiem kopiąc Aarona, który siedział obok mnie.

- Nie? Gram teraz z Liamem, cicho bądź. - warknęła do mnie i ponownie kliknęła coś na telefonie. - Boże Liam serio? Myślałam, że jesteśmy w jednej drużynie! - krzyknęła. Znowu nie usłyszałam najważniejszego fragmentu rozmowy. Chwyciłam za butelkę wody, którą stewardesa rozdała na początku lotu i rzuciłam nią w siostrę.

- No dziwko! - krzyknęła, kiedy woda z niedokręconej butelki rozlała się po jej ubraniu.

- Aurora co ty robisz? - warknął mój ojciec. Znudzona przewróciłam oczami i przeniosłam na niego swoje spojrzenie. - Przeproś siostrę w tym momencie.

- Ale to ona zaczęła. - jęknęłam, jednak wstałam z fotelu i podeszłam do niej. Podałam jej rękę, przy okazji mocno ją ściskając. - Pierdol się. - szepnęłam.

Usiadła z powrotem na fotel i chwyciłam za książkę, którą zaczęłam czytać na początku lotu. Nie miałam w planach jej czytać, a jedynie udawać, że coś robię. W końcu dziwnie to wygląda, kiedy patrzyłam się w jeden punkt. Aaron już kilkukrotnie pytał mnie czy wszystko okej, więc teraz trzeba było przyjąć inną taktykę.

- Co robisz? - zapytał mnie w końcu brunet, odkładając laptopa, którego wcześniej trzymał na kolanach.

- Czytam, nie widzisz?

- Od kilku minut patrzysz na tą samą kartkę. - stwierdził i napił się swojej wody. Wyciągnęłam w jego stronę rękę, dając jasno do zrozumienia, że też chce się napić. Nie podeszłam do Daisy, bo tym samym moja duma zostałaby urażona. Niefortunnie pojawiły się jakieś turbulencje i polałam się wodą na już wystarczająco prześwitujący top.

- To może wrócimy do naszych korepetycji z biologii? - zapytał.

- Spierdalaj. - odparłam cicho.

- Powinnaś się przebrać. Siedzenie w mokrych ubraniach, może źle wpłynąć na twoje zdrowie. - stwierdził przemądrzale.

- Siedzenie w mokrych ubraniach to moja pasja, podobno wpływa dobrze na nawilżenie ciała i oczyszczanie duchowe. Praktykuje to od 17 lat i działa. - uśmiechnęłam się do niego ironicznie. Dopiero po kilku sekundach zrozumiał mój jakże wyszukany żart.

Następną godzinę lotu siedzieliśmy w ciszy i jedynie posyłaliśmy sobie dwuznaczne spojrzenia. Przy okazji wychwyciłam jedno imię z rozmowy naszych ojców. Mianowicie Fiodor. Nie wiem czy typ jest jakiś fajny i mądry czy może raczej jest jakiś psychiczny i niebezpieczny, ale teraz moim życiowym celem jest za wszelką cenę dowiedzieć się kim on jest.

Czy to ma sens? Nie. Po co to robię? Bo bez powodu tata by o nim nie wspominał, a co za tym idzie musi być kimś ważnym i może od niego dowiem się czegokolwiek o tym co się teraz dzieje. Bo jeśli mam być szczera wygląda mi to na jakąś mafie czy coś w tym stylu.

- Za chwilę lądujemy. Prosimy o zapięcie pasów, ponieważ są możliwe turbulencje. - oznajmiła stewardesa. Zapięłam pas i szczerze cieszyłam się, że kończy się ten prawie 12 godzinny lot. Miałam dość siedzenia w zamkniętej puszce z Daisy przez tyle czasu.

Tamtego WieczoruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz