2. Miłe pierwsze wrażenie.

271 9 29
                                    

Hejka słoneczka. Zapraszam was do drugiego rozdziału. Trochę nudniejszy, ale dajcie mu szanse.

                                            ***

Nigdy wcześniej nie byłam na imprezach u nijakiego Aarona, więc gdy wraz z Sofią wysiadłyśmy z taksówki, szczęka opadła mi na ziemie z hukiem, gdy zobaczyłam wielką rezydencję.

- Chodź - usłyszałam głos mojej przyjaciółki - Wnętrze jest duże lepsze.

Zamknęłam usta i poszłam w ślady Sofii. Ufałam jej w 100% jeśli chodziło o imprezy i ich położenie. Jestem pewna, że była na każdej imprezie, w każdym możliwym miejscu w całej Californii. A zaczęła imprezować rok temu. Powalona sytuacja.

Przeszłyśmy przez całą drogę z kamyczkami i podeszłyśmy do schodów rezydencji. Z otwartych drzwi wylewali się ludzie, i to dosłownie wylewali się ludzie. Właśnie jakiś typ spłynął po schodach na własnych rzygach. Obrzydliwe.

- Witam na imprezach u Aarona. - krzyknęła moja przyjaciółka. Ledwo ją słyszałam przez hałas panujący wokół nas. Pociągnęła mnie za rękę, wciągając do rezydencji.

Pierwsze miejsce, w które się udałyśmy to była kuchnia. Właściwie, nie wiem czy to była kuchnia, ale tak podejrzewam. Moja przyjaciółka wcisnęła mi czerwony plastikowy kubek do ręki. Nie patrzyłam nawet do środka, po prostu przyłożyłam kubeczek do ust i go przechyliłam pozwalając ostrej substancji rozgrzać moje gardło.

Potrzebowałam się napić po tym jakże ciężkim tygodniu. Po kilku następnych drinkach pociągnęłam Sofię na parkiet. Mniej więcej tak wyglądał każdy nasz piątek zanim zaczęłam umawiać się z Ericiem. Właściwie po tym jak zaczęłam się z nim umawiać też tak wyglądał, ale wtedy zmieniło się to o tyle, że bałam się wpaść na jego kolegów. Teraz nie miałam najmniejszej ochoty się nimi przejmować i chciałam cieszyć się nastoletnim życiem, mając u boku kochająca i już wstawioną przyjaciółkę.

Po kilku piosenkach, zmęczone udałyśmy się na zewnątrz. Sofia służyła dzisiaj jako mój prywatny GPS, bo totalnie nie wiedziałam gdzie iść. Ona chyba też nie, bo wypadłyśmy na jakiś taras.

Wyszłyśmy do ogródka, który miał spory basen i swoją drogą sam ogródek był spory. Tutaj też była część imprezy, ale głównie ludzie tu zgonowali lub palili.

My z Sofią (a raczej sama Sofia) byłyśmy tymi pierwszymi. Wypatrzyłyśmy jeden z wolnych leżaków i go zajęłyśmy. Nie zdążyłyśmy się dobrze na nich rozgościć, a już podeszło do nas dwóch chłopaków.

- Cześć. - powiedział jeden z nich. Podniosłam głowę i ujrzałam blondyna z fajką w ręce.

- Co chcesz? - mruknęłam i zmierzyłam go wzrokiem. Zaraz za nim pojawił się rudy chłopak.

- Chciałem tylko zapytać czy nie widzieliście gdzieś Aarona. - powiedział.

- Kogo? - kumam, że takie imprezy są dość głośne i częste i zwykle przychodzą na nie te same osoby, ale ja byłam tu pierwszy raz i nie kojarzyłam totalnie nikogo. Chyba, że ludzie ze szkoły. Dlatego też badając każdy milimetr twarzy blondyna zaczęłam go nieco poznawać. Gdzieś już przewinęła mi się jego twarz. Może gdzieś w korytarzu z pucharami. Tam, gdzie wywieszone są wszystkie zdjęcia osób, które coś osiągnęły i naszej szkolnej drużyny footballowej.

- No wiesz, taki brunet, całkiem wysoki, miał dziś na sobie zwykłą czarną koszulkę i czarne jeansy. - wytłumaczył szybko blondyn.

- Nie kojarzę, zadzwońcie do niego. - odparłam szybko. Starałam się jak najbardziej go spławić. Między innymi dlatego, że Eric ma znajomości wszędzie i jeśli ktokolwiek zobaczyłby mnie gadająca z jakimś innym chłopakiem, to prawdopodobnie Eric i jego gang wpierdolu prędzej czy później by się o tym dowiedzieli i była by niezła jazda.

Tamtego WieczoruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz