Poczułam pieczenie w gardle, gdy tylko zobaczyłam jakieś żałosne serduszko dopisane przy imieniu jeszcze bardziej żałosnej Mii. Nawet nie wiedziałam kim ona kurwa jest! Zachciało mi się płakać i poczułam gulę w gardle z zazdrości.
Aaron spojrzał na mnie przerażony, jakby właśnie zawaliło mu się całe życie. Wcale tak nie było. Po prostu byłam zazdrosna, że zdradza mnie z jakąś kurwą Mią i nawet nie powiedział mi kim ona jest. Jebany chuj.
- To nie tak jak myślisz. - zaczął. Nawet nie byliśmy w związku, więc z czego on się chciał tłumaczyć? Wstałam z łóżka, nie dając mu dokończyć. Zabrałam ze sobą swój telefon i wyszłam z jego pokoju. - Aurora, czekaj. Kurwa wracaj tu.
Zbiegłam po schodach na dół i pospiesznie zaczęłam wycierać łzy, które nawet nie wiem kiedy, pojawiły się na mojej twarzy. Historia lubi się powtarzać. To samo było z Ericiem. Wiedziałam, że z niego babiarz i tyle, ale stwierdziłam, że jebać plotki. Finalnie to plotki jebią mnie.
Kurwa, to źle brzmi.
Uśmiechnęłam się przelotnie do jakiejś brunetki stojącej w fartuszku do sprzątania. Była mniej więcej w moim wieku, może trochę starsza. Odwzajemniła uśmiech i przepuściła mnie w drzwiach, za co byłam jej cholernie wdzięczna, bo słyszałam za sobą kroki Aarona.
- Aurora, kurwa, zaczekaj! Pozwól mi to wyjaśnić! - krzyknął za mną, na co tylko wystawiłam mu środkowy palec.
- Jebał cię pies, Cortez! - odkrzyknęłam, nawet się nie odwracając. Wyszłam z rezydencji i na moje nieszczęście to samo zrobił ten szmaciarz.
- Aurora, wracaj tu! - uniósł głos. Zatrzymałam się w miejscu i uśmiechnęłam pod nosem, na mój genialny plan. Odwróciłam się i podeszłam do chłopaka po czym skrzyżowałam ręce pod piersiami.
- Słucham.
- To moja koleżanka. Ta z Hiszpanii. Nie jesteśmy nawet razem, więc nie wiem o co się wkurwiasz. Przepraszam Aurora, naprawdę. - uniosłam brwi i spojrzałam rozbawiona na chłopaka.
- Masz rację. Nie jesteśmy razem. Więc ty idź odebrać od Mii, twojej koleżanki, a ja wrócę do domu. Nie jestem wkurwiona. Nie wiem co ty sobie wymyśliłeś. - sztucznie się uśmiechnęłam i odeszłam. Znaczy taki miałam plan. Nie odeszłam, bo złapał mnie za łokieć i obrócił w swoją stronę.
- Nie skończyłem. - powiedział, na co przewróciłam oczami.
- Ale ja skończyłam. - wyrwałam się i ponownie spróbowałam odejść. Nadal na marne. - Wypieprzaj.
Nie puścił mnie, więc jedynym sensownym rozwiązaniem w tej sytuacji było przyjebanie mu. Sprzedałam mu liścia i myślałam, że to pomoże, ale gówno prawda, bo złapał mnie jeszcze mocniej i cicho się zaśmiał. Okej, popełniłam błąd. Malusieńki.
- Wracamy do domu. Porozmawiajmy. - poprosił i szarpnął mnie za rękę. Zioło nie powinno przypadkiem uspokajać?
- Nie mamy o czym. Odbierz od swojej koleżanki, a mi daj spokój. - o dziwo puścił mnie i wyciągnął telefon. Zdezorientowana odeszłam od niego z planem wyjścia przez bramę.
Brama zaczęła się powoli zamykać, a mi został jeszcze spory kawałek do niej. Aaron nie okazał się taki łaskawy, żeby dać mi spokój. Wyciągnął telefon tylko po to żeby w aplikacji zamknąć tą jebaną bramę.
- Poważnie? - krzyknęłam do niego.
- Nic siłą, ale nie wyjdziesz stąd, dopóki ze mną nie porozmawiasz. - uśmiechnął się kpiarsko.
- Nie wiem czy wiesz, ale w dzieciństwie skakałam przez płoty. - odwróciłam się i spojrzałam na trzy metrową bramę. Przez to chyba jednak nie przeskoczę.

CZYTASZ
Tamtego Wieczoru
RomanceAurora Blate to 16 letnia dziewczyna, która pewnej nocy postanawia wyjść na imprezę ze swoją przyjaciółką Sofią, mając w planach się rozluźnić i nacieszyć byciem nastolatką. Problem pojawia się w momencie, w którym gubi Sofię w tłumie osób i wpada p...