6. Co ona ze mną robi?

188 9 16
                                    

- Masz do mnie pół godziny drogi - zaczęła Rose, gdy tylko otwarła mi drzwi swojego mieszkania. - PÓŁ GODZINY! A jechałeś tu ponad godzinę!

- Korki są. - wymamrotałem i wprosiłem się do pomieszczenia.

- Jest 7 rano, dodatkowo jest sobota, a ty mi próbujesz wmówić, że korki są. - zamknęła drzwi wejściowe i się do mnie odwróciła. - Co ty masz na sobie?

- Przeraża mnie powaga w twoim głosie. - zaśmiałem się do dwudziestolatki. Ma fioła na punkcie tego co noszę i nie rozumiem dlaczego nie przypadły jej do gustu jeansy i szara koszulka.

- Nie, dobra, wiesz co? Mam dość. - powiedziała i wyszła do innego pokoju. Po chwili wróciła z dużym notesem. - Masz tu wszystko spisane co powinieneś ubierać na gale.

- Dzięki - odpowiedziałem i wziąłem notes od dziewczyny. Ostatnio rodzice wymyślili sobie, że zaczniemy wspierać jakąś fundacje z Waszyngtonu i teraz musimy jeździć co jakiś czas na jakieś gale.

- Jutro powinny przyjść ci ubrania, w notesie masz fakturę to pokaż rodzicom dobra? - powiedziała wskazując na kartki w moich rękach. Po co mi nowe ubrania?

- Jasne. Pokaże. - odparłem i otwarłem drzwi wyjściowe. Wizyty u Rose trwają przeważnie po 5 minut, co i tak moim zdaniem na jej nerwy jest za długim czasem.

- Jakbyś miał jakieś ważne okazje o których nie wiem to pisz do mnie. Boże prawie zapomniałam. Garnitur.  - powiedziała i pobiegła do pokoju, z którego chwilę temu przyniosła mi notes. - Trzymaj. - Dziewczyna wcisnęła mi do rąk garnitur zapakowany w jakąś folię.

- Okej, będę pisać. - przytaknąłem i zbiegłem po schodach. Dziewczyna mieszka w bloku na drugim piętrze. Na szczęście nie mieszka w obskurnym budynku z odpadającym tynkiem ze ścian. Za kasę jaką dostaje od moich rodziców mieszka chyba w najlepszej dzielnicy Santa Barbary.

Przy szukaniu kluczyków do auta zawibrował mi telefon w kieszeni. Otwarłem pospiesznie auto i rzuciłem wszystko na siedzenie pasażera obok żeby móc szybko odczytać wiadomość. Nie wiem czemu, ale gdzieś w głębi duszy liczyłem, że to Aurora.

Tak, to była ona.

Szybko wystukałem odpowiedz z bólem serca, że dziś nie mogę podrzucić jej torebki. Podczas całej drogi o niej myślałem.

Co ona ze mną robi?

Nie zdążyłem spokojnie wjechać na plac przed domem, a już pan Russel do mnie biegł. Otwarłem szybę i poczekałem, aż starszy mężczyzna do mnie podejdzie. Pan Russel był naszym ogrodnikiem i ogarniał nam auta.

- Zaparkować Panu samochód?

- Nie, dziękuję. - uśmiechnąłem się i podjechałem pod sam garaż. Wystukiwałem losowy rytm palcami na kierownicy, w oczekiwaniu na otwarcie się drzwi garażowych, a chwilę potem uważnie wjechałem pomiędzy inne drogie auta.

Jeżdżenie motorem było milion razy prostsze. Był bardziej poręczny i mniejszy, dzięki czemu była mniejsza możliwość zarysowania jakiegoś drogiego samochodu rodziców. Mimo, że ciągle powtarzają mi, że pieniądze nie są najważniejsze w życiu, a drogie rzeczy można kupić lub naprawić, a rodziny, zdrowia czy miłości nie kupię, to jednak wszyscy wiemy, że ojciec by mnie wydziedziczył gdybym zarysował jego Maserati MC20. Kocha to auto bardziej niż całą naszą rodzinę razem wziętą.

Wysiadłem z mojego samochodu i szybko udałem się na górę. Dzisiaj w planach miałem tylko zadzwonić do dziadka, z wiadomością, że nasz szofer zaraz przyjedzie po mojego młodszego brata i pojechać na kolejne spotkanie biznesowe od ojca. Przeważnie weekendy są nudne. Chyba, że nieoczekiwanie okazuje się, że lecimy do Nowego Yorku, Waszyngtonu czy do babci od strony taty do Hiszpanii.

Gdy tylko zawiesiłem garnitur w szafie i pozbyłem się notesu, od razu rzuciłem się na łóżko i wykonałem połączenie do dziadka.

- Witaj Aaronie. - odezwał się głos z telefonu.

- Dzień dobry, za 20 minut nasz szofer przyjedzie po Liama. - powiedziałam starając się brzmieć formalnie. Wszyscy w naszej rodzinie mieli jakąś pierdoloną obsesje na punkcie bycia eleganckim, formalnym i dostojnym. Mimo, że od dzieciaka miałem to wpajane, to nigdy nie umiałem posługiwać się formalnymi zwrotami.

- Myślę, że to nie będzie problem Aaronie, odezwę się do ciebie w razie ewentualnych zmian. - powiedział i zakończył rozmowę. Nienawidziłem w nim, że ciągle powtarzał imię rozmówcy, w ten swój dziwny sposób. Brzmiał jak jakiś wąż. Dobra punkt pierwszy odhaczony z listy. Czas na punkt drugi.

Wyszukałem w kontaktach numer szofera i zadzwoniłem.

- Hej słuchaj, podjedziesz po Liama? - powiedziałem na luzie do Caleba. Mimo, że był ode mnie 10 lat starszy całkiem nieźle się dogadywaliśmy.

- Nie ma problemu, już jadę. - powiedział i się rozłączył. Ze spokojną głową włączyłem Instagrama i zacząłem przeglądać relacje moich znajomych. W większości byłem oznaczony mimo, że wcale nie było mnie na zdjęciach, dlatego tylko je pomijałem. Mimo, że rodzice nie byli zbyt przekonani do prowadzenia przeze mnie mediów społecznościowych to jednak przymykali na to oko.

Wyszukałem Aurorę i dałem jej obserwacje. Chciałem dodać zdjęcie, które wczoraj zrobiłem z nią w aucie, przesłałem sobie z jej telefonu i usunąłem na nim, żeby nie mogła ich zobaczyć. Ma się mózg.

Gdy tylko dziewczyna po chwili oddała obserwację, szybko kliknąłem w plusa i wybrałem dwa zdjęcia. Pierwsze przedstawiało zadowolonego mnie i blondynkę pochylającą się nad moim kroczem, w sumie całkiem zabawne. Na drugim wyglądałem identycznie, ale Aurora podpierała głowę na rękach i z nienawistnym spojrzeniem na mnie patrzyła. Dodałem podpis w postaci emotki kieliszków i oznaczyłem Aurorę na zdjęciu. Kliknąłem udostępnij i uśmiechnąłem się, kiedy już po chwili dostałem 50 polubień i 20 komentarzy. Połowa z nich zawierała treść „szalejesz" czy coś w tym stylu.

Nie musiałem długo czekać, kiedy dostałem wiadomość prywatną od blondynki.

@aurorablate: popierdoliło cię?
@aaroncortez: nie ale zaraz mogę ciebie pierdolić

Jestem cudowny.

Tamtego WieczoruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz