26. Nikt cię tu nie chce.

110 6 6
                                    

Budzik o 6 rano nie był dobrym pomysłem. Zdecydowanie nie. Szukałam telefonu Aarona po całej szafce nocnej, żeby wyłączyć alarm. Stanęłam przed bardzo ważną decyzją w życiu. Obudzić go teraz, czy nastawić budzik na za pięć minut i wtedy wstać, albo ewentualnie znowu przesunąć.

Tak słodko wyglądał, kiedy spał i nie miałam serca go obudzić... A potem przypomniałam sobie, że był dla mnie wredny i zaczęłam go szturchać w ramię. Niestety na marne bo tylko obrócił się na drugi bok, więc stwierdziłam, że zastosuję inną taktykę.

- Wstawaj. - szepnęłam i nachyliłam się, żeby pocałować go w policzek. Ponownie się obrócił, więc miałam większe pole do popisu. Opadłam na łóżko i pocałowałam go w usta. - Wstawaj. - ponownie go pocałowałam i poczułam jak się uśmiecha.

- Jeszcze pięć minut. - mruknął z uśmiechem. Kolejny raz go pocałowałam, na co on odwzajemnił pocałunek.

- Wstawaj, serio. - podniosłam się na łóżku i przetarłam oczy. Promienie słońca mnie raziły, ale szczerze powiedziawszy mi to nie przeszkadzało.

- Nie musimy iść do szkoły. - mruknął i wbił twarz w poduszkę.

- Masz egzamin w przyszłym tygodniu. - przypomniałam. - Tak właściwie to po co ci były te moje pseudo korepetycje?

- Nie chciałaś ze mną rozmawiać, więc znalazłem inny sposób. - odwrócił głowę w moją stronę. - Nawet gdybym nic nie umiał i nie zdał tych egzaminów to wszystko miałbym wpisane na najwyższy wynik. To się nazywa wpływ na innych.

- To się nazywa nepotyzm. - odparłam.

- Zwał jak zwał. Chodź spać. - złapał mnie w talii i pociągnął na siebie.

- Musimy wstać. Mama mnie zabije jeśli nie pójdę do szkoły. - mruknęłam i się podniosłam. Nie wiem jakim cudem, ale siedziałam na chłopaku okrakiem. Przejechał po mojej talii dłońmi, po czym przesunął je pod bluzę. Poczułam ciarki w miejscach, w których dotykał mnie ciepłymi dłońmi.

- Skąd to masz? - zapytał wskazując na bluzę.

- Znalazłam na dnie szafy. - odpowiedziałam, poprawiając własność Nikolaia.

- Śmierdzi męskimi perfumami. - stwierdził i wyciągnął dłonie spod bluzy i odgarnął mi włosy spadające na twarz.

- Chodź, wstajemy. Ja się pójdę ogarnąć, a ty pójdziesz pogadać z moją mamą czy mogę dzisiaj nie iść.

I jak powiedziałam, tak też zrobiliśmy. Zdążyłam się popłakać trzy razy, kiedy zobaczyłam dwa pryszcze powstałe na wskutek niezmycia makijażu po powrocie. Finalnie ubrałam się w jeansy i losową koszulkę, oraz pomalowałam delikatnie rzęsy. Włosy spięłam w niechlujnego koka i to serio był niechlujny kok z vibe'm roku 2016. Autentycznie wypadały mi z tego włosy z każdej strony, więc finalnie wyprostowałam moje szambo na głowie.

Po ogarnięciu się zeszłam na dół, a już na schodach w moje nozdrza uderzył mocny zapach parzonej kawy. Oczywiście nie obeszło się bez głośnego śmiechu mojej mamy na jakiś żart Aarona.

- Jasne, zabierz Aurore ze sobą, bo jeszcze ze szkoły ucieknie. - zaśmiała się moja mama i wzięła łyk kawy. Weszłam powoli do kuchni i uśmiechnęłam się do niej uroczo. Oczywiście Emily Blate musiała zachować swoje standardy i od razu przywitała mnie znudzonym spojrzeniem oraz przewróceniem oczami.

- Idziemy? - zapytałam Aarona, na co ten pokiwał głową i dopił kawę ze swojego kubka, po czym wsadził go do zlewu.

- Przypilnuj jej. - mruknęła moja mama i wzięła kolejnego łyka.

Tamtego WieczoruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz