- Powodzenia z mamą. - powiedział Aaron, kiedy wysiadałam z auta. Pomógł mi mentalnie przygotować się na rozmowę z rodzicami, dlaczego siedziałam dzisiaj u dyrektorki. Ustaliliśmy wspólną wersje wydarzeń, taką samą jak u dyrektora.
- Dzięki. - mruknęłam i uśmiechnęłam się do niego. Zamknęłam drzwi z auta i weszłam na werandę. Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się do Aarona. Pokazał mi kciuki w górę, więc ponownie odwróciłam się do drzwi i nacisnęłam klamkę.
Moi rodzice nigdy nie byli wymagający i dawali mi i Daisy dużo luzu. Nie byłyśmy też jakimiś dziećmi, które sprawiały duże problemy wychowawcze, dlatego nigdy nie bałam się z nimi rozmawiać o żadnym moim problemie. Wiedziałam, że zawsze mogę szukać u nich wsparcia i kiedy coś przeskrobię nie będą się jakoś wkurzać. Jednak pierwszy raz trafiłam do dyrektora, dlatego niesamowicie bałam się rozmowy z rodzicami.
Szczególnie, że mama napisała mi, że mam się przyszykować na rozmowę. Zawsze wyolbrzymiała i przesadnie dramatyzowała, przez co często wpędzała mnie w przesadną panikę, że mam kłopoty. To po niej odziedziczyłam zbyt szybkie panikowanie, brak panowania na emocjami oraz przesadne reagowanie.
Cicho przeszłam przez przedsionek i zaczęłam wspinać się po schodach, licząc, że nikt mnie nie zauważy. Usłyszałam chrząknięcie mamy z kuchni. Stałam przez chwilę nieruchomo mając lewą nogę na drugim stopniu schodów, a prawą na trzecim. Dźwięk podnoszenia filiżanki z kamiennego stołu kuchennego rozległ się w pokoju. Słyszałam jak upija łyk kawy i ponownie odkłada ją na stół.
- Kogo moje oczy widzą. - powiedziała konspiracyjnie. Przymknęłam powieki i powoli odwróciłam w jej stronę. Uniosłam jedną rękę, tą którą trzymałam pasek z torby, w geście przywitania.
- Co robiłaś dzisiaj u dyrektora i dlaczego powiedział, że wdałaś się w bójkę.- Co?! - krzyknęłam. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego, że będę oskarżona o bójkę. Przecież nie to mu wcisnęliśmy.
- No to jak było? - zapytała wskazując ręką na stołek naprzeciwko niej. Niechętnie zeszłam ze schodów i usiadłam na krześle, rzucając przy okazji torbę na blat.
- Aaron i Eric się pobili, nie znam szczegółów. Znalazłam prawie nieżywego Erica na korytarzu, no a obok był Aaron z zakrwawionymi rękami, więc wiesz jak to wyglądało. - zaczęłam dosyć drastycznie. - Pomogłam wstać Eric'owi, no i wtedy znalazła nas jakaś nauczycielka. Zaprowadziła naszą trójkę do gabinetu dyrektora, ale on kazał odesłać Erica do pielęgniarki, więc sami z Aaronem musieliśmy się spowiadać.
- Masz szczęście. Wszystko to powiedział mi dyrektor, ale wolałam się upewnić, że mnie nie okłamiesz. - wytłumaczyła, na co kamień spadł mi z serca. - To jak się czuje Eric? Nie wiedziałam, że syn Cortezów to taki psychol. Muszę porozmawiać koniecznie z jego mamą.
- Właściwie to zerwałam z Eric'iem, a raczej on ze mną, ale kiedy zwyzywał mnie od szmat to całkiem nieźle wyglądał. - powiedziałam, na co mama otwarła szerzej oczy.
- No i teraz muszę jeszcze zadzwonić do mamy Erica. - sięgnęła po telefon, na co szybko wytrąciłam go jej z ręki.
- Nie będziesz nigdzie dzwonić. Nie jesteśmy dziećmi. Nie mamy po 5 lat, żeby nasze mamy musiały załatwiać wszystkie nasze sprzeczki pomiędzy sobą. Aaron nic złego nie zrobił, żebyś wyzywała go od psycholi, a Eric to już przeszłość i w sumie to dobrze, że skończyliśmy ze sobą. - wyjaśniłam nieco poddenerwowana i wstałam ze stołka przy okazji zgarniając swoją torbę ze stołu.
Wbiegłam po schodach na górę i weszłam do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i rzuciłam się na łóżko. Nawet nie chciało mi się przebierać w domowe ubrania. Leżałam tak chwilę, póki nie usłyszałam powiadomienia z telefonu. Od niechcenia podniosłam go i spojrzałam na powiadomienia.

CZYTASZ
Tamtego Wieczoru
RomanceAurora Blate to 16 letnia dziewczyna, która pewnej nocy postanawia wyjść na imprezę ze swoją przyjaciółką Sofią, mając w planach się rozluźnić i nacieszyć byciem nastolatką. Problem pojawia się w momencie, w którym gubi Sofię w tłumie osób i wpada p...