Rozdział 4

176 12 18
                                    

Drzwi uchyliły się, a do środka zajrzał szczupły, aczkolwiek umięśniony  mężczyzna w czarnym garniturze. Jego jedna ręka trzymała klucze, prawdopodobnie do pokoju Taehyunga, druga była schowana za plecami.
Włosy miał jasne (w kolorze blond) i lekko roztrzepane, jednak widać było, że specjalnie. Dodawały mu uroku.
Jednak najbardziej rzucającą się rzeczą w jego wyglądzie, była długa, prosta blizna, przecinająca mu twarz od lewej brwi do prawego polika.
Spojrzał na zaskoczonego czarnowłosego i zmrużył powieki.

- Nie radziłbym odzywać się tak o panie Jeonie, zwłaszcza w jego domu. Wątpię, żeby tym razem cię usłyszał, bo jest w dalszej części budynku, a ja narazie nic mu nie powiem, ale tylko dlatego, że jesteś tu nowy i nie znasz zasad - odezwał się głębokim, basowym tonem obcy - Pan Jeon kazał mi zaprowadzić cię do łazienki i dać nowe ubrania, po czym zabrać na śniadanie. Zatem chodźmy.

- K-Kim jesteś?

- Jestem Woojin, twój nowy osobisty ochroniarz. Z rozkazu pana Jeona, oczywiście.

- Nie chcesz mnie zabić?

To pytanie widocznie rozśmieszyło ochroniarza.

- Skądże, co to za pytanie? Nie po to tu jesteś. Nie umrzesz, chociaż nie radziłbym ci denerwować pana Jeona i kazać mu czekać. Chodź.

Odwrócił się i wyszedł, nie sprawdzając, czy czarnowłosy za nim poszedł. Faktycznie poszedł, chociaż nogi trzęsły mu się mocno, co trochę go przerażało.

Po chwili powolnego chodzenia, zrozumiał, jak wielki jest dom, w którym się znajduje. Prawda, sam miał dużo pieniędzy i ogromną villę, ale ten budynek... Jeonowie musieli być obrzydliwie bogaci. Co się dziwić.

Dotarli do pokoju, które najwyraźniej musiało być łazienką. Taehyungowi zaparła dech w piersi wielkość pomieszczenia, które było większe niż jego sypialnia w domu ojca. Było czysto.  Tutaj też przeważała czerwień i czerń. A więc Jungkook na pewno miał obsesję na punkcie dwóch rzeczy: koloru czerwonego i czarnego oraz czystości i idealności.

- Tam masz ubrania - odezwał się za nim Woojin, pokazując dłonią na szafkę przy zlewie - Umyj się, zmyj makijaż i zejdź na dół. Tak jak mówiłem, nie każ panu Jeonowi czekać. Dopiero dzisiaj wprowadził się do tego domu, więc możliwe, że przez ekscytację będzie trochę... Szaleć. Nie denerwuj go. Będę stał za drzwiami.

- Dlaczego?

- Bo teraz mam wszędzie za tobą chodzić.

Pytanie Kima w rozwinięciu miało brzmieć "Dlaczego mam go nie denerwować? Co to znaczy, że będzie szaleć?". Ale zanim zdążył się poprawić, Woojin zamknął drzwi, zostawiając go samego.
Tae westchnął przeciągle, znowu kilka razy przeklinając los, który go spotkał. Wszedł pod prysznic i wyszedł z niego po dobrych dwudziestu minutach, przypomniawszy sobie, jak bardzo tęsknił za ciepłą wodą. W tym domu było chłodno. Przynajmniej ciuchami, które dostał, była gruba beżowa bluza i grafitowe dresy.
Po ułożeniu włosów, postanowił zająć się zmywaniem makijażu i zaschniętych łez. Spodziewał się, że zajmie mu to dużo czasu, jednak kosmetyki Jungkooka musiały być bardzo drogie, przez co skuteczne, bo wszystko zmyło się po kilku pociągnięciach wacikiem.

Stanął przed drzwiami, ale nie otworzył ich. Zwyczajnie stał pod nimi przez kilka minut, próbując zapanować nad drżącym oddechem. Bał się, że jeśli teraz wyjdzie i zobaczy Jungguka, wybuchnie płaczem. No bo, kurwa, to było porwanie i w dupie miał, że Jeon to syn jakiegoś wielkiego mafiozy.

W końcu jednak zrobił ten ważny krok i bez słów udał się z ochroniarzem do kuchni na dole, gdzie został przez niego pozostawiony. Rozglądał się po pomieszczeniu i wreszcie go zobaczył.
Jungkook siedział na fotelu, krzyżując nogi i przeglądając coś w telefonie.
"Powinienem się przywitać?" - zadał pytanie sam sobie.

Nim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć, brunet uniósł wzrok z nad urządzenia i złączył ich spojrzenia.

- Oh, jesteś wreszcie. Siadaj - rozkazał, wskazując ręką na dwa talerze z makaronem, leżące na stole.

Najwyraźniej jeden należał do Taehyunga, a drugi do gospodarza domu, który mimo panującego chłodu, nosił na sobie teraz luźną, czarną koszulkę bez rękawów i takiego samego koloru krótkie spodenki.

Tae poczuł, jak po jego kręgosłupie przebiega nieprzyjemny dreszcz i sztywny usiadł na swoje miejsce. Nie podobało mu się sposób, w jaki Jungguk się do niego odzywał.

Nie tknął swojej porcji, poprostu się w nią wpatrywał, co lekko zirytowało Jeona.

- Nie jesz?

- Nie mam zamiaru tego jeść - mruknął cicho.

- Nie? Szkoda. Więc najpierw porozmawiajmy, bo chyba czegoś nie rozumiesz.

🦎

Coś się zjebało i pokazuje mi że mam opublikowane 20 rozdziałów oprócz trzeciego ( ̄‐ ̄)んー

Love On Command - KookTaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz