Rozdział 37

112 14 41
                                    

- Idę z tobą - powiedział Tae stanowczo, tupiąc nogą na tyle cicho by nikt z sąsiednich pokojów nie mógł tego usłyszeć, zaraz po tym gdy Yoongi i Jimin poszli sprawdzić sytuację ze światłem, nie odstępując się na krok. 

- Nie, nie idziesz - odpowiedział mu Jungkook, głosem nie znoszącym sprzeciwu - To niebezpieczne.

- Dlatego chcesz sam iść do zwiady i również zostawić mnie samego w ciemnym pokoju gdzie niedaleko chodzi jakiś upośledzony psychicznie, mściwy kozioł-morderca?

- Schowasz się w szafie.

- Chyba cię popierdoliło - parsknął - Nie pozwolę ci bawić się w bohatera i narażać życie akurat kiedy zaczynam cię kochać. Idę z tobą i koniec, kropka. 

- No to obaj zostaniemy tutaj - zaczął z zirytowanym westchnięciem, ale urwał nagle gdy usłyszał końcówkę przedostatniego zdania - Co?

Kim wypuścił powietrze szybko, złapał rękoma za materiał koszulki przy szyi Jeona, po czym pociągnął go odrobinę w dół, by wyrównali się wzrostem i pocałował go w usta. Nie był to może namiętny pocałunek z udziałem języka, jednak był on długim, czułym i mocnym przyciśnięciem swoich wcześniej zwilżonych warg. 

Po chwili Taehyung przerwał ową czułość i spojrzał w oczy drugiemu. To znaczy, w połowie spojrzał, bo praktycznie nie mogli zobaczyć się przez ciemność.

- Dobrze, a więc ustalone, zostajemy tu RAZEM - powiedział niższy, wręcz surowym tonem - Siadaj na kanapę. 

Brunet, nadal zaskoczony i pół przytomny przez informację którą wcześniej usłyszał, bez słowa opadł na kanapę, a czarnowłosy od razu obok niego, tak że teraz stykali się bokami. 

Można by powiedzieć, że siedzieli tak w ciszy by nasłuchiwać jakichkolwiek dźwięków z otoczenia, ale tak naprawdę byli zagubieni we własnych myślach i ktoś z łatwością mógłby ich teraz zabić. 

W pewnym momencie Jungguk wziął dłoń drugiego mężczyzny w swoją i delikatnie pocałował jej grzbiet.

- Ja cię nadal kocham. Tak jakby co. 

- Domyślam się. Tak jakby co - niekontrolowanie zachichotał cicho pod nosem i zaraz dołączył też do niego Jeon - Jesteśmy w trochę zbyt stresującej sytuacji, by tak po prostu sobie siedzieć i plotkować. 

- Racja... Ale szczerze, z tobą to mógłbym tak umierać. Nawet jeśli w każdej chwili ktoś może strzelić nam w głowę, może nawet ktoś stoi teraz dwa kroki od nas, to cieszę się że jestem z tobą. 

Tae chyba miał się wzruszyć i odpowiedzieć czymś równie uroczym, ale zamiast tego uderzył drugiego w ramię, czując ulgę, że ciemność kryła jego ostry rumieniec. Wtem wyprostował się gwałtownie, a oczy rozszerzyły mu się w zmartwieniu.

- A gdzie Woojin?

- Jestem - odpowiedział cichy głos za nimi, przez co przez plecy przeszły mu dreszcze - Zajrzałem na sekundę do kuchni, wydaje się czysto. Noże też nienaruszone. Czyli nasz nasi nowi goście mają broń i są przygotowani. 

- Jak to możliwe, za zawsze kręcisz się obok, a za cholerę nigdy cię nie słychać? - westchnął Kim.

- Jako twój ochroniarz, wolę nie opuszczać twojego boku. A to, że zazwyczaj mnie nie słychać, to stare nawyki. Po za tym, to raczej dobrze.

W tym momencie usłyszeli szmer subtelnie zbliżający się w ich stronę, więc nie dane nikomu było chociażby mruknięcie, gdyż wszyscy od razu podnieśli się z kanapy, a Woojin i Jungkook ustawili się przed czarnowłosym w pozycji ochronnej, z pistoletami przy udzie. 

Szmer zniknął i kolejny raz w tym dniu nastąpiła grobowa cisza. 

- Dla waszej wiadomości, też umiem się bronić - wyszeptał Tae, ledwie słyszalnie - Ojciec zadbał bym był 'bardziej męski'. Nie musicie ciągle stać mi przed twarzą. 

- Wybacz, kochanie, ale w tym związku to ja zajmę się ochroną - odpowiedział Jeon takim samym tonem, a zaraz szmer kolejny raz się nasilił, więc cała trójka znów się spięła.

 Dopiero po krótkiej chwili zorientowali się, że te szmery tak naprawdę są głosami Parka i Mina, którzy wracali do salonu, zapalając po drodze światła, przez co obraz był coraz bardziej widoczny, aż w końcu jasność powróciła całkowicie. 

Kim zamrugał kilka razy, przyzwyczajając oczy do nagłej zmiany i rozluźniając się odrobinę, jako że teraz ponownie wszystko widział, a pomieszczenie nie wydawało się chować w sobie wroga. 

Jednak kiedy on uspokajał się powoli, Woojin pierwszy odwrócił się do tyłu, by za chwilę krzyknąć:

- Padnij!


🦎


jeszcze raz przepraszam za tą turcję  >"<

i za tak krótki rozdział

kocham Was <33


Love On Command - KookTaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz