Rozdział 24

200 16 43
                                    

Dwóch lekarzy siedziało w salonie, zajmując się poszkodowanym od dobrych dwudziestu minut. Jungkook prosił o przysłanie tylko jednej osoby, jednak ta, słysząc spore przejęcie w jego głosie, przygarnęła do pomocy kogoś jeszcze, również doświadczonego. Doktor Changbin, bo tak nazywał się jeden z nich, prawdopodobnie obawiał się, że jeśli stan Kima jest zbyt tragiczny i chłopak nie przeżyje, Jeon w zemście zabije go lub zrobi coś podobnego, dlatego wolał mieć eskortę.

Uprzednio Woojin i jego szef zostali wyproszeni z pokoju, by można było pracować w skupieniu, co niezbyt podobało się tej dwójce. Odkąd znaleźli się na schodach, niecierpliwie czekając na wyniki badań, nie zamienili ze sobą ani jednego słowa, aż do teraz.

- Jak do tego doszło? - zapytał brunet, a jego głos przypominał złowrogi szept. 

- Tae faktycznie uciekł, jak mówiłem. Wpadł na Lim Hyuka. Lim rozpoznał go, a że pałał do niego nienawiścią i zazdrością odkąd go nie wybrałeś, najwyraźniej uznał, że to odpowiedni moment wyrównać rachunki. Postrzelił go, gdy Taehyung uciekał - odparł spokojnie, chociaż dłonie miał ściśnięte.

- Pytam, dlaczego do tego dopuściłeś? Gdzie byłeś, gdy Hyuk strzelał? - warknął, a jego głos stawał się coraz donośniejszy.

- Ja... Zgubiłem go - przyznał, wpatrując się w podłogę, jak w najciekawszą rzecz na ziemi - Lim wciągnął go do jakiegoś zaułka, a ja straciłem go z oczu. Dopiero, gdy usłyszałem strzał, udało i się ich znaleźć. Wyb...

Przerwał w połowie słowa, którym miał zamiar wyrazić skruchę i prosić o wybaczenie, ponieważ Jungguk przywalił mu w twarz, powodując, że z rozerwanej dolnej wargi skapnęła kropla krwi. Tak, znowu krew. Za dużo jej na dzisiaj.

- Czyś ty oszalał? Co sobie myślałeś? Jesteś tu po to, by go chronić, i nawet tego nie umiesz zrobić? Powierzyłem ci to zadanie, bo ci ufałem! Wierzyłem, że przy tobie nic mu się nie stanie! - niekontrolowanie zaczął krzyczeć, łapiąc blondyna za kołnierz marynarki - Kurwa, Woojin, jesteś zwolniony! Gdyby coś więcej mu się stało, gdyby umarł, to...

- Przepraszam, Kim chce panów widzieć. Obu - z salonu wyszedł Changbin, przerywając kłótnię i spoglądając na tą dwójkę z zakłopotaniem.

- Czyli się obudził? Jest w porządku? - zapytał Jungkook, uprzedzając pytanie zszokowanego ochroniarza. Jak to zwolniony? Przecież ta praca to jego powołanie. Jeon nie może go zwolnić.

- Tak. Zapraszam.

Cała trójka z powrotem udała się do salonu, gdzie napotkali Taehyunga, spokojnie rozmawiającego się z drugim lekarzem. Chłopak nie miał na sobie koszulki, tylko biały bandaż opinający prawie całą talię, brzuch i pierś. 

Brunet od razu padł na kolana przy kanapie, uważnie obserwując opatrunek i ignorując zdziwione spojrzenia rzucane w jego kierunku, gdy usuwał niesforne kosmyki z czoła zdezorientowanego czarnowłosego.

On naprawdę się martwił, czy po prostu jest aż tak dobrym aktorem, który dodatkowo nieźle wczuł się w swoją rolę?

Po krwi czy narzędziach porozwalanych po pokoju nie było ani śladu, zamiast tego na końcu kanapy stała apteczka ze wszystkimi bandażami, gazami, kompresami, lekami i rękawiczkami oraz worek z zmoczonymi czerwienią chusteczkami. Najwyraźniej wszystko zostało posprzątane przed odwiedzinami.

- Dziękuję za waszą pracę. Możecie odejść - Jungguk skinął głową na dwóch mężczyzn w fartuchach.

- To my dziękujemy za zaufanie - odpowiedział Changbin. Wziął wszystkie rzeczy na spółkę z drugim lekarzem i obaj wyszli z domu, kłaniając się przedtem nisko.

- Jungkook - odezwał się cichy, zachrypnięty głos należący do Tae - Słyszałem waszą rozmowę. Strasznie się darłeś - uśmiechnął się niemrawo - Nie chcę, żebyś zwalniał Woojina. Niech nadal będzie moim ochroniarzem, jest w tym dobry, naprawdę. Proszę.

Jeon chciał odmówić, ale z niewyjaśnionego powodu nie mógł. Wymienił z blondynem długie, pełne wahania spojrzenie, by westchnąć po chwili:

- Dobrze, dam mu jeszcze jedną szansę. Myślisz, że zostanie blizna? - zapytał wskazując palcem na bandaż.

- Ten... Changbin? Chyba tak się nazywa? Powiedział, że to nie jest pewne, szanse są pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. Podobno jeśli będę o to dbał, pilnował, żeby się nie zabrudziło, zmieniał opatrunek, smarował jakąś maścią, którą mi dał, czy czymś tam, to powinno szybciej się zagoić i zmniejszyć szansę na bliznę.

- Nie zszywali ci tego? 

- Nie, podobno rana była za długo otwarta i byłoby ryzyko infekcji. Ale wszystko już okej, nie jest głęboka, a pocisk był mały. 

- To dobrze - brunet westchnął z ulgą, złączając dłonie i opierając na nich czoło - Szkoda byłoby uszkodzić twoje ciało, masz za gładką i za ładną skórę na bliznę po postrzale. Oczywiście, nadal byłbyś piękny - dodał szybko, gdy Taehyung spojrzał na niego sceptycznie, zaraz jednak obaj wybuchnęli gromkim śmiechem - Odpocznij sobie teraz. Jutro pogadamy, okej?

- W porządku. Dobranoc - mruknął, niezdarnie obracając się na zdrowy bok, w poszukiwaniu wygodniejszej pozycji. 

Jungguk skinieniem głowy przywołał do siebie Woojina, który wcześniej szepnął do Kima ciche "Dziękuję", i obaj udali się na górne piętro. 

- Ciesz się, że jednak nie stracisz tej pracy, bo to tylko dzięki Tae - zaczął szef drugiego, na co ten skłonił głowę w podziękowaniu - Posłuchaj, weź ze sobą jeszcze kilku ludzi, tylu, ilu potrzebujesz, i przyprowadź mi tu Lim Hyuka, o ile przeżył.

- Co masz zamiar z nim zrobić?

- Jak to co? Nauczyć paru lekcji.

🦎

Spać mi się chce a zaraz korki mam -_-
Możliwe, że niedługo pojawi się jednodniowa przerwa, bo muszę nadrobić z pisaniem, a w tej chwili mam od groma nauki, więc dupnie
Papa ( ͡°³ ͡°)  (✿❛◡❛)







Love On Command - KookTaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz