- Nie pierdol! - Jimin kolejny raz wylał na stół trochę białego wina - Że w ogóle miał czelność podnieść na ciebie rękę, palant - prychnął.
Kim Taehyung już od prawie trzech godzin opowiadał całą historię o spotkaniu Jeona Jungkooka i ich rozwijającym się życiu. Co chwilę się zatrzymywał, ponieważ przerywał mu Park, który musiał wtrącić swoje trzy grosze i popytać o więcej szczegółów. Tae nie miał mu tego w najmniejszym stopniu za złe. Był wdzięczny, że przyjaciel tak bardzo się nim interesował i przez cały ten czas, kiedy on przebywał zamknięty w domu, planował atak i szukał sojuszników, mimo możliwych konsekwencji. Miał nadzieję, że Jungguk nie zrobi z tego jakiejś większej afery i nie naśle ludzi Ha-Yoona na rodzinę Parków. Jeśli tak będzie, nie zawaha się go pobić.
- Ale tak jak mówiłem, już się zmienił i jest całkiem... miły. Stara się - mruknął, biorąc łyk alkoholu. Miał słabość do wina.
- Niby się zmienił, ale skąd wiesz, że nie na pokaz? Jungkook to mój dobry partner biznesowy i nie jest typem osoby, która szybko się zmienia. Pewnie coś kombinuje. Nie ufałbym mu - stwierdził Yoongi.
Kiedy cała trójka dojechała do domu różowowłosego, Min chciał zostawić ich samych i się zmyć, na co nie pozwolił mu Kim. Chciał porozmawiać z przyjacielem na osobności, ale czuł wdzięczność do szarowłosego za ryzykowną chęć pomocy, po za tym, był ciekawy, skąd zna się z Jiminem. Jak się okazało, dobrze zrobił, bo wyszło na jaw, że jest on wyjątkowo inteligentną osobą, przyjemnie się z nim rozmawia i zna zajebiste żarty o kotach.
- I ty na sto miliardów procent chcesz z nim mieszkać? Nie zmusza cię do tego? - Park uniósł jedną brew, przez co wyglądał naprawdę komicznie.
- Nie wiem, powiedziałem tak, żebyście się nie pozabijali - westchnął i odchylił się na krześle.
- Nie boisz się, że jak do niego wrócisz, to już cię nie wypuści?
Tae zastanowił się przez chwilę, zanim odpowiedział.
- Nie, nie jest taki. Chyba.
- No widzisz, nawet sam nie wiesz! Nie znasz go.
- Nie wiem... Cholera, nic nie wiem - potarł ręką oczy, zmęczony samą rozmową - Prześpię się z tym i zastanowię jutro rano. Daj mi czas. Nie pozwolę, żeby znowu zabronił mi się z tobą spotykać. Jeśli chce, żebym z nim żył, ma mi oddać pełną wolność - na potwierdzenie swych słów, kiwnął głową zdeterminowany - A teraz - wyprostował się, a energia mu wróciła - Chcę się dowiedzieć czegoś o was. Jesteście parą, prawda? Jak to się stało?
Taehyung znał Jimina prawie przez całe swoje życie, ale nigdy nie widział go tak czerwonego na twarzy. Być może jest to też zasługa wina, ale zdecydowanie głównym powodem było zawstydzenie. Przełknął ślinę i zaśmiał się nerwowo, drapiąc po karku, natomiast Min uśmiechnął się pod nosem.
- Cóż, w sumie to nic specjalnego... - zaczął i na tym chciał skończyć, ale Kim subtelnie pogonił go do mówienia dalej - Yoongi miał jakąś sprawę do załatwienia w Korei, więc przyjechał na dwa tygodnie. Miał spotkać się z panem Seok na jakieś tam bzdety w kawiarni, tej naszej ulubionej, wiesz której? - czarnowłosy pokiwał głową - Tak się składa, że ja też byłem w tej kawiarni... z twoim ojcem. Akurat wtedy próbowałem jakoś przekonać go, żeby pomógł mi cię odbić. Jak to on, zachowywał się jak totalny skurwiel, nie chciał pomóc, więc tak trochę się pokłóciliśmy...
- I? Co było dalej?
- Ekhem, cóż... Rzuciłem w niego doniczką, a później krzesłem.
- Co zrobiłeś?! - Tae krzyknął oburzony, że ktoś odważył się zaatakować jego rodzica, jednocześnie próbując zahamować śmiech. Ciekawe, jak to musiało wyglądać? - I niby w jaki sposób zauroczyłeś w sobie samego Min Yoongiego?
- Początkowo Jimin jebnął w niego doniczką, ale nie trafił. Za to prawie zabił mnie - tym razem odezwał się szarowłosy - Potem tak zwyczajnie wziął sobie krzesło i w niego rzucił, tym razem mu się udało. Widziałeś tego siniaka na policzku Joona? - Taehyung przypomniał sobie, że jego ojciec faktycznie miał tam fioletową plamę, więc strzelił sobie facepalma - Właśnie, to od krzesła. Potem próbował jeszcze ściągnąć z sufitu żyrandol i twierdził, cytuję: "Zatłukę cię tym jebanym żyrandolem i mocą karate!". Kelnerka zemdlała, a jego wynieśli kucharze - zaśmiał się głośno - Pomyślałem sobie, że jest uroczy i strasznie lekkomyślny. Słyszałem, o czym wcześniej rozmawiał z Joonem i byłem pod wrażeniem, że był w stanie pobić samego pana Kima dla najlepszego przyjaciela. Tak więc podszedłem, zaproponowałem pieniądze i firmę w Brazylii, której i tak chciałem się pozbyć i tak się stało, że zaczęliśmy pracować razem, a Jimin z każdym dniem coraz mocniej mi się podobał.
- Ta, uroczo i cieszę się z waszego szczęścia, ale czemu chciałeś mi zatłuc ojca?! - z każdym słowem bardziej podnosił głos.
- Taehyungie, słuchaj mnie - Park zszedł z krzesła i klęknął przed drugim - Twój ojciec jest pizdą. Ja wiem, że nie lubisz, jak ktoś tak o nim mówi, ale to prawda. Nie możesz wciąż tak go bronić i prosić o jego uwagę.
- Eh, zapomniałem, że masz słabą tolerancję na alkohol. To jest trudne, landrynko, nie rozumiesz, to mój tata- poklepał go po głowie, wyminął klęczącego i udał się do kuchni, by odłożyć swój kieliszek do zlewu.
Park nie mieszkał z rodzicami od jedenastu miesięcy. Jego dom był duży, ale była to zaledwie jedna dziesiąta wielkości domu Jungkooka, przez co czuł się tu trochę jak w małym mieszkaniu. Mimo tego, nadal traktował ten budynek jak swój, skoro przesiedział tu połowę życia, chowając się po kłótni z rodzicielem.
Kiedy wrócił z powrotem do pokoju, zobaczył, że Yoongi stoi już w butach i najwyraźniej ma zamiar wyjść, a Jimin składa mu czuły pocałunek na wargach. Czarnowłosy uśmiechnął się czule, szczęśliwy, że jego przyjaciel odnalazł dla siebie kogoś odpowiedniego, a jednocześnie poczuł w sercu ukłucie zazdrości, że jemu taki los nie był pisany.
- Idziesz już? - zapytał Mina, na co obaj podskoczyli, odsuwając się od siebie.
- A, tak, pójdę sobie. Powinniście obgadać parę rzeczy we dwójkę - uśmiechnął się speszony i skłonił lekko głowę - Do zobaczenia. Miło było cię poznać.
Tae również się pożegnał i patrzył przez moment na drzwi, które przed chwilą się zamknęły, póki tej czynności nie przerwał mu różowowłosy.
- Wiesz co? Właśnie coś sobie przypomniałem.
- Co takiego?
- Jungkook porwał cię, żebyś został jego narzeczonym, nie? Więc dlaczego po tylu miesiącach nadal nie masz pierścionka?
- On... Powiedział, że chce najpierw naprawić naszą relację... Chociaż fakt, to dziwne, przecież potrzebował narzeczonego natychmiast, czas był ważny - Kim zmarszczył brwi zamyślony. Nigdy się nad tym nie zastanawiał - Ale jego ojciec nie ma nic przeciwko temu i go nie pogania. A Ha-Yoon sam mu mówił, żeby się pośpieszył.
- Właśnie, podobno ma coś przeciwko temu, tylko Jungguk się nie słucha. Krążą plotki, że pan Jeon chodzi od pewnego czasu jakiś podminowany. Byłeś zamknięty w domu, więc nie miałeś dostępu do informacji.
- Chcesz mi powiedzieć, że Jeon buntuje się przeciw swojemu ojcu... dla mnie?
- Tego nie wiem - Park pokręcił głową - To tylko plotki. Ale nigdy nie wiadomo. Albo może już ma męża, tylko nie tak pięknego jak ty i Ha-Yoonowi się nie podoba, dlatego chodzi taki wkurzony.
Taehyung parsknął śmiechem na to ostatnie zdanie, a drugi mu zawtórował.
- Tak, on ma męża, a ja jestem tylko do ozdoby - zażartował ciemnowłosy, uśmiechając się szeroko i rzucając w stronę butów - Chodź, idziemy na dwór. Pokażesz mi, jak dotrzeć tu z domu Jungkooka.
CZYTASZ
Love On Command - KookTae
RomanceJungkook jest synem najbogatszego i najbardziej szanowanego 'człowieka od brudnych interesów' w kraju. Pewnego dnia zostaje zmuszony do znalezienia sobie męża z którejkolwiek prestiżowej rodziny, w końcu musi się jakoś prezentować. Podczas spotkania...