Rozdział 17

166 14 43
                                    

Ciągłe wstawanie, ogarnianie się, jedzenie obiadów z Junggukiem, nudzenie się w sypialni i ponowne zasypianie, stały się dla Taehyunga mocno nudne i monotonne, jednak i tym razem tak było. Z tą małą, lecz interesującą różnicą, że akurat dzisiaj znalazł przy łóżku swój własny telefon, a Jeona nie było w pobliżu. Zaspanymi oczami zaczął rozglądać się po pokoju, by upewnić się, że nie szpieguje go żaden nowy ochroniarz czy kamery, ale jedyne co zastał, to wyraźnie należący do Woojina cień wystający zza szpary między drzwiami a podłogą. 

No tak. Jungkook nie ufa mi na tyle, by zostawić bez podsłuchu. Zresztą mu się nie dziwię. 

Wziął komórkę do ręki i szybkim ruchem wykręcił numer do Jimina, który odebrał prawie że od razu.

- O! Taehyungie! Ty jeszcze żyjesz! Odzyskałeś telefon na zawsze? - odezwał się entuzjastyczny głos po drugiej stronie. 

- Em, tak, żyję, Jiminnie, dzięki że we mnie wierzysz. Chyba? Nie odzyskałem telefonu, albo może jednak?  W sumie to nie wiem... Czy ty zawsze pilnujesz tego telefonu, czy przypadkiem nie odbiorę?

- Oczywiście! Musimy mieć kontakt! Słuchaj, Jeon jest obok?

- Nie, ale...

- Dobra, zajebiście. Nie martw się, Tae, niedługo cię uratuję. Jesteś w domu Jungkooka, prawda?

- Ale... Ja, co? Czekaj - potarł skronie, nadal trochę otępiały po przebudzeniu - Jakiego koguta?

- Tae, czy ty coś brałeś?

- Nie! Dopiero się obudziłem...

- Aha. Nie ważne. Gdzie jesteś?

- W domu kogu- znaczy Jungkooka - poprawił się szybko, zaliczając bliskie spotkanie swojej dłoni z czołem . Mógł przysiąc, że usłyszał cichy śmiech Woojina i zniecierpliwione westchnięcie Jimina.

- Okej, spoko. Chciałem ci powiedzieć, że teraz już wiem, gdzie mieszka ten skurwiel i niedługo cię odbiję. Mam sojusznika. A nawet dwóch! Jeden to taki wykurwiały, pomarszczny chuj, ale drugi, mój Boże, padniesz z wrażenia. Znalazłem sobie faceta, która mi pomaga. Wiesz kto to? Min Yoongi!

Kimowi mózg się zagotował z nadmiaru emocji, a gdy dotarł do niego sens słów najlepszego przyjaciela, tak skoczył, że spadł z łóżka prosto na twarz, uderzając nosem w nadgarstek, który swoją drogą dobrze się goił. Jakaś strasznie droga, profesjonalna maść. 

- Czekaj, MIN YOONGI? TEN MIN YOONGI?

Nie oszukujmy się, każdy wiedział, o jakiego Yoongiego chodziło. On i Jungkook to prawdziwe gwiazdy wśród każdego brudnego biznesu. Min Yoongi przez wielu uznawany jest za osobę, która przez swój wygląd bez problemu mogłaby zarabiać miliony na samym nagrywaniu porno. Co prawda, już był obrzydliwie bogaty. Znano go głównie z  nielegalnej sprzedaży najnowszych samochodów i ulepszeń motoryzacyjnych, które konstruował jego ojciec lub które podkradał innym bogatym firmom. Oprócz tego słynął też ze swojej bezproblemowości, jeśli chodzi o morderstwa. Był to prosty układ, jeśli Min Yoongi poświęcił dla ciebie swój czas i samochód, za który miałeś zapłacić, a tego nie zrobiłeś, zamiast tego postanowiłeś pobawić się w śmiałka i trochę pokłócić, od razu dostawałeś bilet do nieba w jedną stronę. Wydaje się brutalne, jednak dla Yoongiego podobno jest to tak normalne, jak oddychanie: nie potrzeba do tego żadnych emocji, wzruszeń czy wyrzutów sumienia. Stało się, trudno. To morderca, zresztą jak każdy, kto siedzi w czymś takim. Taehyung doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co działo się z osobami nieposiadającymi jakoś wysokiego autorytetu, którzy szczególnie podpadli jego ojcu. 

- Tak, Tae, niby ilu takich znasz? Pomoże mi. 

- Ale czekaj, jak? To TWÓJ facet? Przecież Min mieszka w Kalifornii, co on robi w Korei? 

- Cóż, to długa historia, którą kiedyś ci opowiem. Przyjechał na wczasy, sprawy biznesowe i takie tam... - w słuchawce na chwilę zapanowała cisza, przerwana jakby trzaskiem gdzieś nieopodal Jimina - Oho, muszę kończyć. Nie powiem ci, kiedy dokładnie cię uwolnimy, ale to się stanie! Kocham cię, braciszku, do zobaczenia. 

- Czekaj! Za drzwiami jest W... - przerwał, gdy na urządzeniu pojawił się ekran blokady. Różowowłosy się rozłączył - Uh, kurwa! Pośpiesz się chociaż, co, Jimin?

Tak, miał wielką nadzieję, że plan przyjaciela tym razem nie okaże się strasznie idiotyczny i zagwarantuje mu ucieczkę.  

Kiedy tak myślał o rozmowie sprzed chwili, przypomniał sobie, że za drzwiami stoi Woojin. O cholera.

Popędził do nich, kolejny raz prawie się nie wywalając i otworzył na oścież, tylko by zobaczyć ochroniarza skanującego go badawczym wzrokiem.

- Nie powiesz Jungkookowi? - spytał błagalnym tonem.

Blondwłosy przez chwilę przyglądał mu się uważnie.

- Niby co? Nic nie słyszałem - wzruszył ramionami, muskając palcami bliznę na twarzy i wrócił do swojej najczęstszej pozycji, z rękami skrzyżowanymi za plecami.

Kim był pewien, że wszystko słyszał. Zaśmiał się cicho i odwzajemnił wysłany w jego stronę porozumiewawczy uśmiech.

🦎

Skończyłam przed chwilą pisać 30 rozdział, i cholera, tam to się dzieje, nie tak jak teraz ʕ ゚ ● ゚ʔ
(ten ff miał mieć max 25 rozdziałów, a ja na 30 dopiero w połowie jestem) (help) (nie wyrabiam) (co ty robisz Jimin).
Miłego dnia (✿ ♥‿♥)

Love On Command - KookTaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz