Rozdział 9

157 13 23
                                    

Siedząc w swojej sypialni i próbując zapanować nad oddechem, opierając się plecami o drzwi, zrozumiał, że znowu to zrobił.

Znowu pokłócił się z pierdolonym Jungkookiem, aby potem uciec jak tchórz i zamknąć się w pokoju, w którym może mieć nawet ukryte kamery.

Ta myśl bardzo mu się nie spodobała, więc dla upewnienia się, szybko przejrzał pomieszczenie w poszukiwaniu aparatów czy podsłuchów, ale niczego nie znalazł.

Tym razem postanowił pokazać Jeonowi, że naprawdę nie da sobą pomiatać i nie zjawić się na kolacji. O ile chłopak je kolacje. Spojrzał na nadgarstek, który tym razem rzeczywiście zaczął puchnąć, ale nie miał zamiaru prosić kogokolwiek w tym domu o lekarstwa i bandaże.

Nie zauważył nawet, kiedy zasnął na podłodze.

...

Jungguk zrobił już chyba setne kółko wokół stołu kuchennego, na darmo próbując się uspokoić. To prawda, pan Joon mówił, że Kim to buntownik, ale nie oczekiwał, że aż taki. Jest w tym domu jeden dzień i mimo, że dwa razy oberwał w twarz, ma skręcony nadgarstek, szklanka prawie rozwaliła mu głowę a zbity talerz pociachał ręce, mimo gróźb i ochroniarza nawet w domu, on nadal nie ma zamiaru się poddać.

- Co za skurwiel, co on sobie myśli? - powiedział sam do siebie, uderzając pięścią w ścianę - Mam nadzieję, że mocno go napierdala ten nadgarstek.

- Panie Jeon.

- Czego? - odwrócił się, tylko po to, by zobaczyć stojącego za nim Woojina - A ty nie miałeś pilnować tej zdziry?

- Miałem, ale Pan Ha-Yoon zadzwonił do mnie, że nie odbiera pan telefonu i mam panu przekazać, że będzie tutaj za kilka minut.

- Dlaczego?

- Chce zobaczyć, jak narazie radzi sobie pan i... pana niespełniony narzeczony.

- Cholera - westchnął, pocierając skronie - Dobrze, dzięki. Wracaj do Kima.

Blondyn skinął głową i powrócił do stałego miejsca.

Jungkook zdecydował, że na krótkie spotkanie z ojcem, w dodatku nie biznesowe, nie musi zakładać garnituru, poprawił więc włosy i czekał na jego przyjście.

Już po kilku minutach usłyszał dobrze mu znany dzwonek do drzwi. Jakaś niewidzialna siła kazała mu spojrzeć na schody, być może by zobaczyć zerkającego na drzwi wejściowe Taehyunga, z tym zaciekawieniem i nadzieją w oczach. Nikogo tam nie było.

Podszedł do ciemnobrązowych drzwi i otworzył je na oścież, a na wycieraczce ukazała się ta rozluźniona, jednak wyglądająca groźnie postać.

- Witaj, ojcze - skinął głową w stronę starszego i wpuścił go do środka.

- Cześć, synu. Wybacz, że zaskakuję cię już pierwszy dzień od twojej przeprowadzki, ale wiesz jak to matka, jest przewrażliwiona i chciała sprawdzić, czy wszystko u ciebie gra. Niestety sama nie mogła przyjść, bo się rozchorowała. Uwierz mi, cudem przekonałem ją, by została w domu - zaśmiał się.

- Ale nic poważnego jej nie jest? Wyzdrowieje? - widocznie pobladł na twarzy.

- Tak, tak, oczywiście, to tylko gorączka. No, ale wróćmy do tego, dlaczego tu przyszedłem. Jak tam między tobą a Taehyungiem?

- Szczerze, nie jakoś bardzo dobrze, ale wierzę, że się to zmieni - wzruszył ramionami - W sumie to wiem. Jest tutaj pierwszy dzień, więc to normalne, że zachowuje się jak dzikie zwierzę.

- Och - pan Jeon zmarkotniał - No tak. Mogę go zobaczyć?

- Wolałbym nie.

- Dlaczego?

- No bo... A nie ważne, zawołam go. Kim! Kim, ruszaj dupę i chodź tutaj!

Krzyknął jeszcze parę razy, coraz bardziej zniecierpliwiony. Był pewny, że Taehyung musiał go słyszeć, bo w domu roznosiło się echo, a odległość między przedpokojem a sypialnią czarnowłosego nie była duża.
"Zabiję go, jeśli okaże się, że znowu strzela fochy, w dodatku przy moim ojcu" - pomyślał.

- Poczekaj tu chwilę, tato.

Przeprosił rodzica i truchtem pobiegł schodami na górę. Tam z impetem otworzył drzwi do pokoju chłopaka, nie pukając, a gdy zobaczył go leżącego na ziemi, serce mu zamarło i już miał zamiar nakrzyczeć na Woojina, że go nie pilnował i gamoń popełnił samobójstwo, gdy zobaczył, że Tae poprostu śpi. Westchnął i przewrócił oczami.

- Serio, zasnąłeś na podłodze? - szepnął i podszedł, by gwałtownie go obudzić.

Taehyung zamrugał parę razy i zaskomlał uroczo. Zaraz jednak na jego twarzy pojawiło się przerażenie.

- Jeon?! - sapnął.

- Tak, a kto by inny - burknął - Wstawaj, mój ojciec chce cię poznać. Nie oczekuj, że będziesz tam przeze mnie chwalony.

🦎

Jakieś uwagi?

Love On Command - KookTaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz