Rozdział 1

198 14 29
                                    

Jeon Jungguk wysiadł z auta, które prowadził ich stały szofer. Rozejrzał się szybko i podążył za swoim ojcem do klubu nocnego, który ten wynajął. Jeśli pan Jeon musiał się z kimś spotkać, najczęściej robił to w niepopularnym klubie nocnym, który wykupywał na całą noc. Tak było najbezpieczniej.

Tym razem matka chłopaka postanowiła zostać w domu i zaprosić koleżankę na czerwone wino. Wiedziała, że syn sam sobie poradzi i jej towarzystwo nie było potrzebne. Stanęli przed drzwiami z wielkim neonowym napisem "Caedes", wymienili kilka zdań z ochroniarzem i weszli do środka.

Jungkooka od razu zalała woń alkoholu, jednak nie była ona drażniąca, a wręcz delikatna i przyjemna. Było czysto, to fakt.

Można by rzec, że wślizgnęli się niezauważenie, jednak brunet widział, że wszystkie oczy są w tej chwili ukradkiem kierowane na niego. On i Ha-Yoon zatrzymali się w rogu dużego pomieszczenia.

- Słuchaj, Jungguk, muszę iść się przywitać i porozmawiać o całym spotkaniu, ty w tym czasie rozejrzyj się - tu wskazał ręką na resztę sali - Jest tu osoba, z którą spedzisz całe życie. Znajdź ją.

- Oczywiście.

Pan Jeon skinął synowi głową i zniknął u boku wysokiego mężczyzny w rudym garniturze.

Kook w tym czasie poprostu zaczął się przechadzać po sali, mijając rozmawiających mężczyzn i nie odmawiając kieliszka białego wina od barmana. Nie musiał długo czekać, gdy obok niego pojawił się średniego wzrostu, zielonooki, blondwłosy chłopak.

- Cześć - przywitał się uprzejmie, uśmiechając - Jestem Yi Ju-won, być może znasz?

- Nie kojarzę - odparł Jungkook, obojętnie bawiąc się stożkiem kieliszka.

- Hm. Taa - Ju-won momentalnie zmarkotniał, jednak zaraz znowu powróciła mu energia - W każdym razie, ciebie zna tu każdy. Co się dziwić, w końcu jesteś gwiazdą tego spotkania.

Nie zdążył mu odpowiedzieć, bo dołączył do nich kolejny chłopak, o włosach farbowanych na biało.

- O czym to tak szepczecie?

- Agh, spierdalaj, Lim - Ju-won widocznie się oburzył.

- Ale co tak agresywnie, blondyna? Jeśli myślisz, że Jeona zgarniesz samą gadką, to się mylisz. Jemu zależy na seksie, pizdo.

Jungkook nie mógł nie uśmiechnąć się pod nosem po tym zdaniu. Tak, to faktycznie była prawda.

Pojawił się kolejny chłopak, o włosach czarnych jak smoła, który przedstawił się jako Kwon Minjun i najwyraźniej był dobrym przyjacielem Lima.

Cała czwórka rozmawiała o wszystkim i o niczym, chociaż głównie o wymarzonym narzeczonym Jungguka i korzyściach z zostania nim.
Jak na razie, na pierwszym miejscu w niewidzialnym rankingu bruneta, był Hyuk Lim, jako że miał ciekawą osobowość, był zabawny, doświadczony i umiał się odgryźć. Z wyglądu też był całkiem niezły. Ewentualnie, Hahn Jongho, którego poznał później, wydawał się w porządku.

Ich małe kółko dyskusyjne zaczęło się powiększać, przez co Jungkook stwierdził, że to idealny moment na chwilę się ulotnić. Powiedział, że musi iść do łazienki i zniknął za rogiem, zanim zdołał usłyszeć propozycję Lima:

- Iść z tobą?!

Po szybkiej analizie osób, z którymi rozmawiał, zauważył, że było ich tylko sześciu. Podobno miało przyjść ośmiu. Odruchowo zaczął się rozglądać. Zobaczył ich.

Dwójka chłopaków była odwrócona do niego bokiem. Siedzieli na kanapie, pochylając się ku sobie i szepcząc zawzięcie. W ręku trzymali po szklance czegoś, co przypominało whisky.

Jeden, siedzący po lewej, miał włosy pofarbowane na lekki róż, przechodzący w blond, co najbardziej przykuwało w nim uwagę. Drugi...

O ja pierdolę.

Był po prostu przystojny i nie dało się zaprzeczyć. Włosy miał czarne, prawie opadające na oczy, ale odsłaniające idealnie zrobiony makijaż. Sama jego postawa musiała przyciągać ludzi.

Miał zamiar podejść bliżej i zagadać do owej dwójki, w końcu po to tu był, gdy drogę zastąpił mu jego rodzic i mężczyzna z ciemnoszarymi włosami.

- Jungguk, to jest Kim Joon, ojciec Kim Taehyunga - pan Jeon wskazał na osobę obok siebie, a potem na potomka - To jest właśnie mój syn, Jeon Jungguk.

- Domyślam się - odparł chłodno mężczyzna.

- Znalazłeś już sobie kogoś? - Ha-Yoon przybrał poważny wyraz twarzy.

- Właściwie, tak jakby to tak... On - wskazał palcem na ciemnowłosego, nadal siedzącego na kanapie.

- Ten różowowłosy? To Park Ji...

- Nie, nie on. Jego przyjaciel, jeśli się nie mylę.

W tym momencie, nawet Kim Joon porzucił chłód w oczach i zaskoczony obejrzał się za siebie.

- Mhm, już widzę. To Kim Taehyung - mruknął pan Jeon.

Chwila, to jest Kim Taehyung? Tak jak mówił to sobie wcześniej, kojarzył go przez złą relację z ojcem i matkę, która zginęła w wypadku, ale nie przypuszczał, że mógłby tak dobrze wyglądać.

- Tak, tak, to mój syn - Joon podrapał się po brodzie - Chociaż, będąc szczerym, to czysty gamoń. Nie nadaje się do branży, w której się znajduje, jest słaby i miękki. Oczywiście, będzie to dla mnie ogromny zaszczyt, jeśli wybierzesz akurat jego...

- Hmm, tak, też nie uważam, że to dobry pomysł. Jesteś pewny? - Ha-Yoon spojrzał na Jeona niepewnie.

- Tak, jestem. Był i jest mój, odkąd tylko go zobaczyłem - uśmiechnął się z wyższością.

Dokładnie, reszta chłopaków stąd to przy nim pikuś.
Jesteś teraz mój, Kim Taehyung, a ja nie dam ci żyć.
Chcę go złamać.

Love On Command - KookTaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz