Rozdział 3

184 13 26
                                    

Taehyung obudził się w łóżku, którego pościel idealnie udawała miękkie pióra. Nie otwierając oczu, rozciągnął kończyny, przekładając się na drugi bok i korzystając z otaczającego go komfortu. Do jego nozdrzy dotarła woń, przypominająca mocne męskie perfumy, której nigdy wcześniej nie czuł. Była przyjemna, przez co jeszcze bardziej zapragnął nie wychodzić z legowiska.

Chwila. Nigdy wcześniej jej nie czuł. Jego dom pachniał palonym drewnem, przez kominek.
Otworzył oczy i poczuł, jak serce momentalnie mu się zatrzymuje. To nie było jego łóżko. Tutaj pościel była satynowa i krwistoczerwona, u niego w domu biała.

Wtedy wszystko sobie przypomniał. Źrenice od razu mu się rozszerzyły, a on sam z głośnym piskiem spadł z materaca, wykręcając sobie dłoń.
Ignorując ból, zaczął rozglądać się po obcym pokoju, który rzeczywiście był wielki, ładny, elegancki, ale nie był jego.

Pamiętał ostatnią noc, gdy niechętnie pojawił się na spotkaniu z rodziną pana Jeona. Tak naprawdę, nigdy nie chciał się tam pojawić, nie interesowało go małżeństwo, jednak jego ojciec stwierdził, że to dobra okazja, by przy odrobinie szczęścia, zrobić ze swojego 'syna nieudacznika' chociaż trochę bardziej szanowaną osobę. Jimin również nie chciał się tam pojawiać, jak i nie musiał, ale zrobił to tylko dla przyjaciela, by podnieść go na duchu.

- Właśnie, Jimin! - powiedział do siebie. Nadal siedząc na podłodze, zaczął gorączkowo przeglądać kieszenie marynarki w poszukiwaniu telefonu.

Ta, w której było urządzenie, była pusta. Wtedy to do niego dotarło.
Ten jebany od dupy strony Jungguk zabrał mu telefon. Jedyny kontakt ze światem w tej chwili.

Ale... Właściwie jak się tu znalazł, skoro ostatnim razem siedział w aucie?

Przecież został siłą zabrany z klubu przez jakiegoś ogromnego ochroniarza, wsadzony do limuzyny, później zobaczył w drzwiach budynku swojego ojca, przeraził się, jeszcze bardziej rozpłakał... i zemdlał.
Tak, zemdlał z nadmiaru emocji i tych duszących go łez.
Potem widział już tylko urywki: jak ktoś niesie go na rękach, właśnie do tego pokoju. Tylko kto?

"Błagam, niech się okaże, że nie Jeon... " - załkał w myślach.

Wreszcie postanowił zbliżyć się do drzwi i nacisnąć klamkę, ale mimo tego, że szarpał ją z całej siły, nic się nie wydarzyło. Był tu uwięziony.

Nie chciał się jeszcze pozbawiać tej ostatniej iskierki nadzieji w sercu, więc sprawdził duże okno koło łóżka, ale ono też było zakneblowane.
Przy okazji kątem oka przejrzał się w lustrze i stwierdził, że wygląda jak siedem nieszczęść. Oczy były czerwone i spuchnięte od łez, których resztki nadal trzymały się na policzkach razem z rozmazanym tuszem do rzęs, rozświetlaczem i różem.

Schował twarz w dłoniach, opierając łokcie o szafkę i starał się znowu nie rozpłakać.
Czemu akurat mi to wszystko przydarzyło się ostatniej nocy?
W klubie było aż sześciu przystojnych, widocznie zainteresowanych nim chłopaków, a Jeon wybrał akurat jego. Tego, który chciał już tylko wrócić do domu i nie zostać zauważonym przez Jungkooka.
Kiedy pomyślał sobie, że może już nigdy nie zobaczyć Jimina, ewidentnie miał ochotę rzucić się pod pierwszy lepszy pociąg, a potem wrócić na ziemię jako duch i przez wiele lat nawiedzać ten przeklęty dom.

Zaczął chodzić w kółko, a im więcej myślał o tym, że dosłownie został porwany i zamknięty wbrew swojej woli niczym Roszpunka, tym bardziej się denerwował.

W końcu po prostu klęknął przed drzwiami i zaczął uderzać w nie pięściami, mając nadzieję, że jakimś cudem same wypadną.

- Kurwa, Jeon, ty zdziro, wypuszczaj mnie w tej chwili! - wrzasnął na całe gardło. Wiedział, że wyzywając syna 'największego' człowieka w mieście, popełnia największy błąd swojego życia i może przez to nawet skończyć martwy, ale nie przejmował się tym teraz, chciał tylko uciec.

Wtedy wydarzyło się coś niespodziewanego. Ktoś faktycznie otworzył drzwi, ale nie był to Jungguk.

🦎

Nie miałam w planach zaczynać tego w ten sposób, ale trudno :D
Będzie ktoś czytać? ٩( ᐛ )( ᐖ )۶

Love On Command - KookTaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz