Rozdział 6

171 13 35
                                    

Łóżko niebezpiecznie ugięło się pod czarnowłosym, który rzucił się na nie, padając na twarz. Najgłośniej jak potrafił, wrzasnął w poduszkę, subtelnie zagłuszającą jego krzyk.

- Co ja tu robię? - zapytał sam siebie, uderzając głową w materac.

Usłyszał pukanie do drzwi. Prawie że przeturlał się po lampkę stojącą na stoliku nocnym, gdyby okazało się, że to Jungguk. Byłby wtedy gotowy mu przyjebać. Powiedział ciche "proszę", ale do środka wszedł Woojin.
Taehyung ostrożnie odłożył świecący przedmiot i spojrzał pogardliwie na gościa.

- Czego chcesz? - warknął, mimiką twarzy wyrażając swoją niechęć do każdej osoby pochodzącej z tego domu. 

- Tylko sprawdzić, czy wszystko z panem w porządku - odparł zapytany, jak zawsze tym poważnym i obojętnym tonem.

- Nie, nie jest w porządku! Czemu nic nie zrobiłeś, kiedy mnie... no, uderzył? Nie mogłeś mnie chociaż ostrzec? W co ty grasz?! - czuł, jak rośnie w nim gniew i zdezorientowanie, więc automatycznie zacisnął pięści.

- Mówiłem panu, żeby uważał, bo pan Jeon może dzisiaj inaczej się zachowywać.

- Nie mówiłeś, że chodzi ci o coś takiego - mruknął zirytowany, znowu opadając na łóżko - Czego Jungkook ode mnie chce? 

- To, o czym panu mówił. Macie się pobrać.

- A ja nie chcę, więc co? Zgłaszam sprzeciw i niech Jungguk znajdzie sobie kogoś innego.

- Chyba obydwoje wiemy, że teraz już pan nie może. Kłócić się z którymkolwiek z rodziny Jeonów to idiotyzm. Jeżeli nie będą chcieli się zemścić na panu, zrobią to na którymś z pana bliskich... - odpowiedział, unosząc znacząco brew i przymykając wciąż otwarte drzwi.

- Więc co mam zrobić? 

- Najlepiej chyba będzie podporządkować się panu Jeonowi. Poznał go pan od złej strony, ale nie jest aż takim potworem, na jakiego wygląda.

- Nie ma opcji. Nie jestem lalką do usługiwania - syknął, łupiąc na blondyna spod przymrużonych powiek - W ogóle, czemu mówisz do mnie "pan"? Jesteś chyba starszy ode mnie? Poza tym, wcześniej tak nie mówiłeś.

- Z rozkazu pana Jeona Jungguka.

- A dlaczego to akurat ty zostałeś moim ochroniarzem?

- Zapewne, by pana nastraszyć i zniechęcić do próby ucieczki. Pierwszy raz, kiedy mnie pan zobaczył, zainteresował się moją blizną, prawda?

- Taaak, powiedzmy - Tae przygryzł wargę, wracając pamięcią do tamtego momentu - Skąd masz tą bliznę?

- Tej informacji nie mogę panu zdradzić.

- A możesz chociaż mówić do mnie na "ty", a nie jak do starego dziada? - skrzyżował ręce, coraz bardziej zniecierpliwiony.

- O tym będę musiał pomówić z panem Jeonem.

- Kurwa! - wyprostował się i rzucił poduszką w ochroniarza, który zwinnie zrobił unik - Ilu ochroniarzy tu jeszcze jest?

- Sporo.

- I wszyscy jesteście tak zniewoleni? Nie chcielibyście uciec?

- Nie.

Czarnowłosy wywrócił oczami. Rozmowa z Woojinem okropnie go męczyła, a przecież siedział w jednym miejscu.

- Dlaczego tak właściwie chce pan uciec? - spytał blondyn, przechylając z zaciekawieniem głowę.

- Skąd wiesz, że chcę?

- To widać i słychać.

- Już to mówiłem. Nie jestem niczyim sługą.

Zapadła niezręczna cisza. Woojin najwidoczniej stwierdził, że nie potrzebuje przebywać w tym pokoju dłużej, więc odwrócił się, by wyjść, ale szepnął jeszcze na odchodne:

- Nie jesteś sługą, a przyszłym narzeczonym. Powinieneś to zaakceptować. Pomagam ci, bo mimo wszystko, podoba mi się twoja determinacja i buntowniczość. Okno w pokoju pana Jeona często jest otwarte. Nie spóźnij się na piętnastą.

Powiedział do niego na "ty".

I wyszedł.

🦎

Ten rozdział trochę słabo wyszedł
┌ʕ º ʖ̯ º ʔ┐
Btw, później będą dwa razy dłuższe
Dobranoc/Dzień Dobry (?)

Love On Command - KookTaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz