Rozdział 15

809 27 6
                                    

Wstałam o godzinie 10. No tak przecież poszłam późno spać ale tak szczerze miałam to w dupie. Przypomniało mi się że dziś o 18 jest jakiś bal charytatywny. Nie chciało mi się iść, lecz może spotkam tam jakiegoś fagasa? No nigdy nic nie wiadomo. Sądząc po sytuacji z Jansonem u Hailie to bracia napewno mi na nic nie pozwolą ale dobra w dupie to.

Zebrałam się z łóżka włosy związałam w wysoki kucyk i ubrałam na piżamę jakąś zbyt dużą bluzę. Nie chciało mi się przebierać. Zeszłam na dół w celu zjedzenia czegoś, gdy weszłam do kuchni nikogo na szczęście nie było, lecz w salonie siedzieli bliźniacy I Hailie. Nie chciałam ich spotkać więc czym przemknęłam się do kuchni tak aby mnie nie zauważyli. Z racji tego że Eugenie dzisiaj nie pracowała to byłam skazana na samodzielne uszykowane sobie śniadania. Podeszłam do lodówki I wyciągnęłam z niej mleko. Podeszłam do szafki iwziełam płatki po czym bardzo ale to bardzo cicho wsypałam je do miski nie miałam ochoty z nimi rozmawiać. Ostatnio zauważyłam że nie mam ochoty na nic, ale no trudno.

Po zjedzonym posiłku w samotności (czyli tak jak lubiałam) ruszyłam na górę. Udałam się do pokoju I z racji tego że mi się nudziło postanowiłam ogarnąć materiały na jutro do szkoły. Usiadłam przy biurku I wzięłam się za najgorszy że wszystkich przedmiotów czyli matmę. Może nie uczyłam się najlepiej ale chociaż się starałam. Mam we wtorek sprawdzian i nie chce go zawalić, a jeśli zawale przekupie jakoś nauczyciela czy coś.

Gdy skończyłam matematykę spojrzałam na zegar i była 14:04. Po chwili usłyszałam pukanie.

-kto?-zapytałam.
Nikt nic nie odpowiedział a po chwili drzwi się otworzyły I ujrzałam w nich Vincenta. Kurwa nie mógł być to Will albo Dylan?! Ja to mam szczęście.

-dzień dobry-powiedział
-hej-odpowiedziałam
-zapraszam na dół obiad jest-dodał
-okej tylko się przebiorę-zdałam sobie sprawę że jestem jeszcze w piżamie.
-masz 5 minut-powiedział wychodząc
-tak jest szefie-odpowiedziałam gdy drzwi się zamknęły.

Ubrałam się w szary dres i i biały top, włosy rozpuściłam bo czemu nie. Zeszłam na dół przy stole byli już wszyscy.
Zasiadłamdo stołu między Tony'm , a Dylanem i się zdziwiłam zastanawiałam się kto ugotował obiad, skoro nie ma Eugenie. Odpuściłam sobie pytania bo nie chciałam zaczynać żadnej rozmowy. Wzięłam talerz i nałożyłam sobie trochę obiadu w postaci Spagetti (nwm jak się to pisze).

-co tak mało-zapytał Dylan zwracając uwagę na mój talerz.
-nałożyłam sobie tyle ile zjem, jeżeli będę jeszcze głodna to sobie dołożę-odpowiedziałam stanowczo
-grzeczniej do brata -upomniał mnie Vincent.

Popatrzyłam mu w oczy po czym odwróciłam wzrok by zająć się jedzeniem. Nikt się nie odezwał obiad jedliśmy w ciszy. Jednak nie trwała ona zbyt długo.

Vincent odchrząknął i powiedział:
-nie zapomnijcie o dzisiejszym bankiecie, macie być gotowi na godzinę 18 beż minuty dłużej- wszyscy pokiwali głowami i była kolejna grobowa cisza.

-Emillio proszę abyś po obiedzie przyszła do mojego gabinetu musimy porozmawiać-dodał mój jakże ukochany braciszek Vincuś
-okej-odpowiedziałam.
-co żeś zrobiła-zapytał mnie po cichu Tony
-nie wiem ostatnio zwrócił mi uwagę że nie odezwałam się do Hailie, może o tym nie wiem-odpowiedziałam mu szeptem.

Po zjedzonym posiłku udałam się do gabinetu brata. Ruszyłam w stronę zakazanego mi dotąd korytarza. Po chwili spojrzałam na drzwi przy których stał ochroniarz. Wiedziałam że to biuro naszego Vincusia. Podeszłam do ochrony i powiedziałam:
-Vincent mnie tu zaprosił mogę wejść?
-tak Panno Monet-odpowiedziałmi uprzejmie blondyn.
Po chwili ochroniarz zapukał, a gdy usłyszał zaproszenie otworzył mi drzwi.

Nie wiem kim się stałam-Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz