Rozdział 19

581 27 9
                                    

Obudziłam się jeszcze przed budzikiem, była godzina 6:20. Wstałam I udałam się do łazienki, gdzie prysznic I pomalowałam się. Ubrana w mundurek szkolny udałam się do kuchni by coś przekąsić. Od rana kręci mnie w brzuchu może dlatego że dzisiaj do szkoły jadę z Vincentem? Nie wiem.
Na śniadanie postanowiłam zjeść coś lekkiego. Po kuchni krzątała się moja ulubiona gosposia, czyli nie kto inny jak Eugenie.

-Hejkaa-powiedziałam.
-Cześć Mia-odpowiedziała mi z uśmiechem-na co masz dzisiaj ochotę?
-wezmę dzisiaj chyba tylko jogurt nawet nie wiesz jak się stresuje. Dzisiaj jadę do szkoły z Vincentem załatwić dołączenie do klasy mundurowej-opowiedziałam.
-nie przejmuj się będzie dobrze-pocieszyła mnie Eugenie.
-nie wiem czy zdam testy sprawnościowe-zawahałam się.
-Mia nie ma co dasz radę przecież każdy widzi jak dużo energii wkładasz w treningi. Jesteś nie do zatrzymania-na ten komentarz aż mi się miło zrobiło.

Podziękowałam Eugenie za wsparcie i ruszyłam do lodówki by wyjąć sobie jogurt. Z deserem i łyżką usiadłam do stołu, gdzie siedziała już Hailie.

-hejka siora- wyszczerzyłam się.
-hej-odburknęła mi. Wiedziałam, że coś jest nie tak.
-ejj co jest-zapytałam
-nic-powiedziała chyba zła.

Naszą wymianę zdań przerwali chłopacy którzy spóźnienie już zbiegli na dół wpadli do kuchni i szybko zabrali się za jedzenie.

-haha-zaśmiałam się na ich widok.
-i co się szczerzysz?-zapytał Dylan.
-z twojego niezorganizowania-wytknełam mu-i zresztą waszego też-spojrzałam na bliźniaków.
-nie przesadzaj-Powiedział Shane
Tony tylko wzruszyłam ramionami.

W kuchni po chwili pojawił się także Vincent, który oznajmił mi że za 5 minut mam być już w garażu. Bez zbędnych komentarzy udałam się szybko po plecak po czym weszłam do garażu i stanęłam przy porsche Vincenta. Było piękne takie całe czarne, a cała nazwa to: porsche turbo 911s cudowne auto.

Gdy mój najstarszy brat wsiadł do samochodu uczyniłam to samo. Jechaliśmy w komfortowej ciszy której nikt nie maił zamiaru przerywać. Jechaliśmy niecałe 10 minut. Gdy stanęliśmy na naszym 'Monetowskim' miejscu Vincent polecił mi wyjście z auto co też uczyniłam. Ojj nie obyło się bez spojrzeń i to bardzo dużo osób się na nas gapiło. Pewnie znali Vincenta bo z tego co wiem to on zapoczątkował naszą sławę w tej szkole.Gdy doszliśmy do gabinetu dyrektora mój brat bez żadnego zastanowienia poprostu chwycił za klamkę i puścił mnie przodem jak na gentelmena przystało. W gabinecie siedział z papierami na fotelu Pan Roberts czyli nasz Dyrektor. Gdy nas ujrzał, a raczej Vincenta uśmiechnął się szeroko. Bracia mi opowiadali ze nasz najstarszy brat wkłada Kupe kasy na tą budę.

-Witaj Rodriku-zaczął mój brat.
-Dzień dobry Vincencie co was do mnie sprowadza?-zapytał.

Vincent spojrzał na mnie i zrozumiałym wzrokiem przekazał, abym to ja zaczęła w jakim celu tu jesteśmy.
Przybrałam stanowczą i chłodną twarz I zaczęłam.

-Zjawiliśmy się tu ponieważ obiło mi się o uszy że powstała klasa mundurowa. Nie ukrywam jestem zainteresowana i chciałabym dołączyć-powiedziałam.
-Racja dla klas 1 powstała właśnie klasa mundurowa i cieszę się że jest tyle chętnych. Oczywiście będzie Pani mogła dołączyć pod warunkiem zdania testu sprawnościowego przynajmniej na 70%-odpowiedział.
-nie ma najmniejszego problemu-odpowiedział za mnie Vincent.
-Dobrze, a więc proszę Pana o podpisanie dokumentu w którym są zawarte wszystkie informacje, które powinien Pan wiedzieć zanim Pańska siostra dołączyć do klasy mundurowej-oznajmiłam nam Pan dyrektor.

Vincent przeglądał i czytał dokument. Po chwili podał mi go bym mogła sama go przeczytać, były na nim wypisane wszystkie i informacje o dołączeniu do nowej klasy. Oddałam Vincentowi papierek i skinęłam głową na znak że się znam i zapoznałam się z zasadami. Mój starszy brat podpisał go i wręczył dyrekcji.

Nie wiem kim się stałam-Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz