Rozdział 30

400 25 7
                                    

Słuchając muzyki wgapialam się w sufit i nawet nie zauważyłam gdy minął nasz określony czas na odpoczynek. Szybko wstałam z łóżka I zaczęłam budzić śpiących chłopaków.

-ee królewicze wstawać-powiedziałam podniesionym głosem.
-co która już?-zapytał Alex.

Spojrzałam na zegarek który wskazywał 20:05 JESTEŚMY SPÓŹNIENI 5 MINUT!!!!

-KURWA CHLOPAKI 5 MINUT SPÓŹNIENIA JAPIERDOLE-krzyknęłam.
-jezuu Shane wstawaj-przyjaciel zaczął budzić mojego brata.
-dobra wstawajcie biorę klucze i lecimy-powiedzialam szybko.
-Jezu zegarek trzeba było ustawić-odpowiedział Shane.
-dobra dawajcie bp podpadniemy bardziej-pośpieszył nas Alex zamykając drzwi.

Szybko zbiegliśmy na dół przed nasz hotel, tam stali już wszyscy akurat trener sprawdzał listę i na nasze szczęście dopiero zaczynał.

-uff upiekło nam się-wykąpałam Shane.
-rel-odpowiedział Alex.
-dobra wsiadamy-pogoniłam ich.

Naszczescie trener nic nie mówił i chyba nawet niezauważył naszego spóźnienia co było nam na rękę. Po godzinie jazdy byliśmy już pod wielką halą, gdy parkowały też inne samochody. Tak jak wcześniej wspominałam o 21 miały zaczynać się zawody.
Z tego co wiem to nawet moi bracia przyjadą, a Hailie? O niej to nic nie wiedziałam.

-dobra jesteśmy zabierajcie torby I biegiem do szatni się przebrać, później mini rozgrzewka i macie czas wolny do zaczęcia-poinformowal nas trener.

Tak jak powiedział tak uczyniliśmy, całą grupą udaliśmy się do szatni w drodze widziałam dużo innych osób, które znając życie też biorą udział w sparingach. Weszliśmy do szatni i chłopaki sobie o czymś gadali, a ja zauważyłam że nie wzięłam wody z autokaru , a nie chciało mi się wracać więc uznałam że pójdę do automatu obok.

-Shane zapomniałam wody jak coś to idzie do automatu obok recepcji-poinformowałam brata.
-okej tylko uważaj na siebie-opiekuńczy braciszek.

Uśmiechnęłam się i wyszłam z szatni szłam korytarzem i patrzyłam się w telefon i niechcący w kogoś wpadłam.

-oj sory-powiedzialam odrazu i spojrzałam na tą osobę, była to wysoką wysportowana dziewczyna o brązowych włosach.
-pacz jak chodzisz szmato-powiedziała groźnie i chciała mnie wyminąć lecz jej na to nie pozwoliłam.

Już wkurwiona zapytałam:
-jak mnie nazwałaś?-
-szma..-nie dokończyła bo jej przywaliłam w pysk. A ta mi oddała po skończonej mini walce powiedziałam;
-nie masz prawa mnie wyzywać tępa Dzido z tego co wiem to dzisiaj razem mamy walkę i niech wygra   lepsza-wystawilam jej wyzwanie.
-niech Ci będzie dziwko-niezareagowalam na to tylko  wyminełam ją i kupiłam swoją wodę.

W końcu udałam się do szatni gdzie się przebrałam i wszyscy zrobili mini rozgrzewkę, po skończonym wysiłku mieliśmy czas dla siebie albo rodziny. Razem z Shanem uznaliśmy że warto będzie poszukać naszych braci i tam zrobiliśmy.  Ja ubrałam szarą bluzę na mój komplet, a mój brat czarną.

-czemu cię tak długo nie było jak poszłaś po wodę?-zaciekawił się Shane.
-a  taka mała sprzeczka z przeciwniczką-wytłumaczyłam.
-opowiadaj-polecił mi brat a ja go posłuchałam i wszytsko powiedziałam.
-wooow-zdziwił się.-to zajebiście.
-wiem haha-zaśmiałam się-o pacz czy to nie Dylan?
-ty no faktycznie-przyznał Shane-DYLCIOOOO-wydarł się.
-siema brachu-podszedł do nas brat.-elo małpo- te słowa skierował do mnie-WSZYTSKIEGO NAJLEPSZEGO MIA
-haha dzięki-odpowiedziałam.
-która walczysz?-zapytał z Nienacka Tony.
-o siema ja walczę w 1 turze jako 2 para i jak wygram idę do innej wygranej dziewczyny-wyjaśniła.
-to życzymy powodzenia Mia-powiedziała Hailie.

ZARAZ CO- HAILIE??? CO ONA TU ROBI.

-stałam I wgapiałam się w siostrę nie nie nie ona miała być na obozie nie nie nie.

-Co ona tu robi-zapytałam przełykając ślinę.
Bracia milczeli za to ona się odezwała:
-Mia naprawdę przepraszam wszytsko przemyślałam i bardzo źle się zachowałam możemy pogadać?-zapytała spokojnie.
-umm nie mam czasu zaraz mam walkę pa chłopaki siadajcie w pierwszych rzędach-powiedziałam i odeszłam.
Słyszałam za sobą głosy braci ale je zignorowałam.
Nie chciałam z nią rozmawiać nie teraz.

Nadszedł czas walki moja kolej, 5 minut przed wejściem na ring. Byłam już bojowo nastawiona i zawzięta do walki nie miałam zamiaru odpuści chciałam krwi, krwi mojej przeciwniczki. Nic mnie już nie o chodziło. Miałam włosy spięte w idealne warkocze i byłam gotowa do walki.
Trener do mi tłumaczył lecz miałam tak wysoki poziom adrenaliny że aż syczało mi w uszach i nic nie słyszałam.

Do wejścia na ring zostało 5....4............3...........2.............1
I w tamtym momencie słyszałam tylko przytłumione piski ludzi, lecz ja napotkałam wzrokiem Vincenta który wpatrywał się we mnie. Stał on przy ringu bo jako mój opiekun miał pelne prawo tam stać. Przez całą roge którą przebywałam wpatrywałam się w tęczówki Vincenta.

Ostatni raz ochrona sprawdzała czy nie mam żadnego tępego narzędzia którym mogłabym zabić przeciwniczke, a ja tylko się śmiałam pod nosem bo miom jedynym narzędzedziem był umysł, ręce i nogi.
Szybko podszedł do mnie trener z moim najstarszym bratem I dał mi radę jak mam uderzać, a Vincent szybko mnie poklepał po plecach i pościł wolno na ring.

Gdy tam stałam czułam jeszcze większą chęć mordu mojej zawodniczki. Sędzia ogłosił start i wtedy wszytsko się zaczęło....

--------------------------------------
Tak jak obiecałam rozdział się pojawił, lecz informuje was że przez sobotę i niedzielę nic nie będzie bo moja kuzynka ma komunie i muszę jej pomóc. Sorki za opóźnienia i mam nadzieję że wam się podoba.
Wasze
KOMENTARZE
GŁOSY
I MIŁE SŁOWA
dają mi dużą motywację do dalszego działania.

Widzimy się w kolejnej części...
BUZIACZKI PAPA💋🥰❤️‍🔥❤️‍🩹❤️

Nie wiem kim się stałam-Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz