Rozdział 26

560 34 6
                                    

Przebudziłam się cała spocona, to przez ten sen... on miał coś chyba mi przekazać-pomyślałam.
Spojrzałam na zegarek, pokazywał on godzinę 8:20. Z racji tego że nie mogłam już zasnąć postanowiłam iść pobiegać.

Ruszyłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki zimny prysznic I przebrałam się w sportowe ciuszki. Musiałam jakoś poinformować braci że wychodzę z domu bo przecież by szału dostali. Gotowa zeszłam na dół, wyglądałam tak:

W kuchni nie było nikogo,  Eugenie zaczynała pracę dopiero o 9

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

W kuchni nie było nikogo,  Eugenie zaczynała pracę dopiero o 9. Wypiłam szybko szklankę wody I zjadłam mamy jogurt. Nie byłam na tyle głupia by nic nie jeść, bo wiem jakby to się skończyło. Zemdlałabym pewnie.
Napisałam jeszcze do Vincenta że idę pobiegać i biorę że sobą 1 ochroniarza. Naszczescie się zgodził.
Przed wyjściem szybko zrobiłam mini rozgrzewkę i ruszyłam.

7 maja, sobota,godzina 9:05, a ja biegam w piękny słoneczny i ciepły dzień-pomyślałam.

Biegałam może ze 3 godziny? Spojrzałam na zegarek i przebiegłam już 20 kilometrów, mój nowy rekord!! Postanowiłam wrócić do domu. Gdy byłam już pod bramą czułam że chyba ktoś mnie obserwuje. Spojrzałam za siebie I nikogo nie było, uznałam to za głupotę.

Weszłam do domu, a przy stole siedział Will i Hailie. Rozmawiało o czymś.

-witajcie-powiedziałam zdyszana.
-byłaś biegać?-zapytał Will.
-takk cudowna pogoda-odparłam.
-musimy się kiedyś razem wybrać-zaproponował.
-jutro?-zapytałam.
-mi pasuje, to co może 9 w kuchni-powiedział.
-jesteśmy umówieni-zaśmiałam się.

Hailie cały czas milczała, wychodząc z kuchni usłyszałam kawałek ich rozmowy. Dzisiaj Hailie wyjeżdżała na ten obóz. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam w stronę pokoju, gdzie wzięłam ponownie prysznic I przebrałam się w czarne jeansy I biały top.
Siedziałam przy biurku I rozmawiałam z Lisą i Liwią, jak to bestiess.

-to co wracasz do szkoły?-zapytała ta pierwsza.
-jeszcze nie rozmawiałam o tym z Vincentem-odpowiedziałam.
-tak nudno w tej klasie beż ciebie-Zaśmiała się Liwia.
-dzięki -również się  Zaśmiałam.

Rozmawiałyśmy tak jeszcze chwilkę, aż skończyłyśmy bo każda miała jakieś plany na koniec dnia. Spojrzałam na zegarek, który pokazywał już godzinę 15. Postanowiłam zakończyć dzisiejszą naukę i posprzątać trochę.
Wstałam z miejsca I chciałam poukładać książki, ale przeszkodziło mi pukanie do drzwi.

-proszę-zaprosiłam osobę, którą okazał się Tony.
-elo siostra-przywitał się rzucając się ma łóżko-co robisz?
-skończyłam się uczyć i chciałam posprzątać-odpowiedziałam.
-Vincuś mówi że masz coś zjeść , a ja mam cię przypilnować. Podobno ostatnio mało jesz-powiedział brat.
-oj nie przesadzajmy po prostu nie mam czasu-odparłam.
-dobra dobra, sprzątaj i lecimy jeść-rozkazał mi Tony.
-tak jest kapitanie-powiedziałam pod nosem.
-słyszałem to-odpowiedział sprawdzając coś na telefonie.

Sprzątając cały czas czułam na sobie wzrok brata, ale zignorowałam to, po skończonym sprzątaniu poinformowałam brata że możemy już iść.
Nie chciałam jeść, nie chciałam być znowu grubsza, nie nie tak być nie może.

-Mia?-usłychałam głos brata-halo Mia?!
Ocknełam się.
-tak?-zapytałam.
-wszystko okej?-zapytał.
-tak tak jest git chodźmy-pośpieszyłam nas.

Gdy zeszliśmy do kuchni Tony kazał usiąść mi przy stole, a on sam poszedł mi coś przynieść. Zaczekałam chwilkę i brat podsunął mi talerz z dużą ja na mnie procją makaronu z sosem.

-boże Tony ja tego nie zjem całego-zdziwiłam się.
-zjesz więcej niż połowę-zarządził.
-No ale..-nie dokończyłam bo mi przerwał.
-żadnych ale tylko jedź ja tu sobie posiedzę i na ciebie popatrzę-zajął miejsce naprzeciwko mnie.
-bożeee-jęknełam.

Wzięłam się za jedzenie chociaż wiedziałam że robię źle.
Trudno najwyżej nic nie zjem na kolację i jutro na śniadanie- pomyślałam.
Mój brat cały czas się ja mnie gapił czy jem i czy nie wyrzucam jedzienia gdzieś.

-będziesz się tak gapił?-zapytałam
-mhm-przewrociłam na tą odpowiedź oczami.

Po jakiś 20 minutach wmusilam w siebie połowę jedzenia i nie dałam rady już dalej, ale Tony nie dawał za wygraną tłumacząc że Vincent mu nie odpuści.

-przecież ja już nie mogę-mówiłam.
-nie przesadzaj jeszcze 5 łyżek dawaj-poganiał mnie.
-ale ostatnie bo nie dam rady więcej chyba pęknę-powiedziałam.
-no dobra dobra dawaj-odpowiedział.

Zjadłam już naprawdę bardzo dużo jak na mnie i odsunełam od siebie talerz z resztkami. Powiedziałam bratu że już nie mogę, on tylko pokiwał głową I pozwolil mi iść do pokoju.

Wchodząc po schodach wzięło mnie na wymioty, wzięłam głęboki wdech I wydech ale to nie pomagało. Złapałam się za usta i pobiegłam do pokoju. Szybko ruszyłam do łazienki I kliknęłam przed toaletą i zwymiotowałam.
Po chwili poczułam ulgę i podniosłam głowę, lecz znowu to samo. W czasie wymiotowania poczułam jak ktoś trzyma moje włosy, nawet nie spojrzałam kto to. Dokończyłam opróżnianie mojego żołądka i rozpłakałam się z bezsilności.

-ciii-usłyszałam znajomy mi bardzo lodowaty głos.
-Vince...-szepnęłam.
-już jest okej na spokojnie-mówił mi, a po chwili nawet przytulił-teraz wstań i proszę przemyj twrz i idź się połóż-rozkazał mój opiekun prawny.

Tak jak powiedział tak zrobiłam, wstałam I przemyłam twarz.  Vincent pomógł mi dojść do łóżka I położył mnie.
Po chwili zasnęłam że zmęczenia.

-‐-----------------------------------------
Hejoo kochani bardzo was przepraszam, ale wiecie jak to majówka i nie mam za bardzo czasu pisać rozdziałów. Ten wymęczyłam w 2 dni. Przepraszam  was jeszcze raz!!!

Dziękuję za każdy komentarz i każdy głos. Kocham was i widzimy się w następnym rozdziale, pomimo że nie wiem kiedy się pojawi naprawdę przepraszam że zostawiam was w takiej sytuacji. Rozdział następny przewiduje ze pojawi się MOŻE po majówce. Przepraszammmm.

BUZIACZKI PAPA❤️❤️

Nie wiem kim się stałam-Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz