Ruda złośnica

223 19 9
                                    

Obudziłam się w swoim łóżku. Spojrzałam na zegarek, była piąta rano. Całą noc źle spałam. Co rusz myślałam o tym co usłyszałam podczas konferencji chłopaków. Czy myślałam, że wstanie i się do nas przyzna? Nie, wiedziałam, że tego by nigdy nie zrobił. A ja też nawet bym tego nie chciała. Jednak coś w tych jego słowach "z naszą tłumaczką nie łączyło mnie i nie łączy nic oprócz przyjaźni", mówiło mi na jakim etapie relacji jesteśmy właśnie. Dlaczego to wszystko musiało się tak posypać?

 Spojrzałam przez okno, słońce zaczynało powoli wschodzić rozświetlając mi pokój. Ostatnie dwa dni spałam z Sa-ri ale dzisiejszej nocy postanowiłam spać u siebie w pokoju. Usiadłam na łóżku i przeczesałam dłonią włosy do tyłu. Zaczęłam się rozglądać po pokoju bezwiednie. Moje myśli błądziły teraz po mojej przeszłości. Życie nauczyło mnie po śmierci rodziców, że nie mogę się nad sobą użalać. Oczywiście do takiej refleksji nie doszłam od razu, mając dziesięć lat. Ale to właśnie wypadek mamy i taty był punktem zwrotnym w moim życiu. Kiedyś byłam szczęśliwym i otwartym dzieckiem. Uwielbiałam podróżować z rodzicami. Poznawać nowe kultury, języki.  A potem stałam się wycofana i zachowawcza. Nauczyłam się, poprzez te wszystkie złe doświadczenia jakie mnie spotkały, że jeśli będziemy polegać na drugiej osobie to prędzej czy później albo nas zawiodą albo nas zostawią. Nigdy nikt przy mnie nie trwał. Tylko Mila ale też do czasu jak się okazało. Miałam nadzieję, że ona jest tą jedyną stałą w moim życiu. Że mogę na niej polegać, mogę się jej zwierzać. Że mogę po prostu mieć tą jedną jedyną osobę którą potrzebowałam w życiu, która mnie nie zostawi. No cóż Luna i tu się myliłaś.

Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy aby przygotować sobie jakieś ciuchy na przebranie. Padło na najzwyklejsze szare spodnie dresowe i luźną koszulkę. Chwyciłam jeszcze świeżą bieliznę z szafki, ręcznik i wyszłam z pokoju. Skierowałam swoje kroki do łazienki. Szłam po cichu starając się nie obudzić śpiącej Sa-ri. Weszłam do łazienki omyłam twarz i zaczęłam myć zęby. Sa-ri i ja poniekąd jesteśmy podobne. Obydwie nie możemy cieszyć się naszymi związkami tak jakbyśmy tego chciały. Chociaż może to zbyt ogólnikowe. Sa-ri jednak znalazła miłość swojego życia. Po jej mężu widać jak bardzo ją kocha i jak wiele jest dla nie w stanie zrobić. Mój niedoszły, mąż też był wiele w stanie zrobić ale dla moich pieniędzy na które czekał po rozwodzie, niekoniecznie dla mnie. Po nim był Christian, pilot. Przelotna znajomość można powiedzieć. Owszem Christian chciał czegoś więcej ale wtedy nie byłam gotowa. Nigdy go też nie postrzegałam w kategoriach "materiał na chłopaka". A potem pojawił się on, Jk. Z Jungkookiem zaczęliśmy tą naszą znajomość ponieważ oboje czuliśmy się samotni i zranieni. Czuliśmy pustkę po miłości która nigdy nie była nam dana. I jak się okazało ten dziwny fundament pomógł nam się do siebie zbliżyć. Zbliżyć, co nie znaczy, że związać głębiej. Jak się nad tym zastanowić faktycznie łączył nas praktycznie seks i dobra zabawa. Pod koniec naszej krótkiej relacji zaczęłam czuć do niego coś więcej. Ale czy to była miłość?

Wyplułam resztki pasty do zębów i odłożyłam szczoteczkę do kubka. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Rude kręcone włosy, piegi rozlane prawie po całej twarzy. Mały zadarty lekko ku górze nos, usta kształtne nie za pełne. Oczy zielone ani nie za duże ani nie za małe. Cera ziemista. Miałam typową celtycką urodę. Dla Koreańczyków na pewno byłam egzotyczna. Pozbierałam swoje rzeczy i wyszłam z łazienki nadal pogrążona w swoich myślach. Nie zauważyłam kiedy drzwi od pokoju Sa-ri otwarły się.

- Cześć - usłyszałam głos dziewczyny obok siebie. 

- Cześć. Nie śpisz? Obudziłam ciebie ?

- Nie, nie spałam już. Rozmawiałam z Yoonim. - No tak, w Stanach jest teraz coś po dwudziestej pierwszej. 

TłumaczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz