Rozdział V

35 1 0
                                    

Minął kolejny tydzień wakacji. W tym tygodniu w Posiadłości zjawili się jeszcze Astoria, Daphne, Pansy, Blaise oraz Draco. Wszyscy nie czuli się pewnie z całą sytuacją i stwierdzili, że chcą odpocząć właśnie u mnie. Nie miałam nic przeciwko. Cieszyłam się, że znowu jestem razem ze swoimi przyjaciółmi. W międzyczasie opowiedzieliśmy im co ostatnio się wydarzyło. Oni również nie próżnowali i opowiedzieli o sytuacji w ich domach. Współczułam im i chciałam im pomóc.

Zbliżał się dzień spotkania się z innymi z Zakonu Feniksa. Nie koniecznie się cieszyłam na to spotkanie tak jak i nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Nie wiedziałam też kto oprócz Syriusza i moich rodziców znajdował się w Zakonie. Wujek Jerome też do końca tego nie wiedział bo podobno zmienił się pierwotny skład.

Mattheo chodził poddenerwowany po domu. Nie mógł sobie znaleźć miejsca. Nie dziwiłam mu się. Też się denerwowałam wszystkim co się dzieje dookoła. Wiem, że Voldemort nie wyznaczył daty kiedy Mattheo ma mnie do niego zabrać, ale i tak byłam tym poddenerwowana bo jednak chciałabym mieć to już za sobą. Jedyne spokojne osoby w tym domu teraz to Lorelai, mała Rosie i Carter. Dzięki nim w sumie jeszcze chyba nie zwariowaliśmy. Jerome przesiadywał często w bibliotece i szperał w różnych księgach. Podejrzewałam, że czegoś szuka, ale czekałam aż mi sam o tym powie. Ja nie raz czytałam księgę rodziców siedząc przy wilczej zagrodzie. Moi przyjaciele relaksowali się w ogrodzie jedząc, pijąc, śmiejąc się przy dobrej muzyce. Widziałam jak wkurzają tym trochę Cartera. Nie raz wyglądało to komicznie gdy Carter próbował ich uciszyć bo było za głośno. Nie raz patrzyłam na nich z uśmiechem. Cieszyłam się, że chociaż przez chwilę byli szczęśliwi. Że mogli po prostu odpocząć i być nastolatkami.

W dniu wyjazdu do Zakonu siedziałam przy wilczej zagrodzie wertując księgę. Myślałam o tym jak będzie przebiegać to spotkanie. Niestety czułam też niepokój. Nie wiedziałam dlaczego. Raczej nic nie zwiastowało jakiejś „katastrofy". Westchnęłam cicho i spojrzałam na wilki.

- Jak myślicie co? Czego mogę się spodziewać? - powiedziałam cicho w stronę wilków.

- Wszystkiego - powiedział Mattheo podchodząc do mnie. Usiadł za mną tak, że byłam między jego nogami. Oparł brodę o mój bark - Znów wertujesz księgę?

- Tak - kiwnęłam lekko głową - Myślałam, że może coś tu znajdę. Wiesz .. myślałam o tym planie..

- Nawet nie kończ - przerwał mi - Nie ma żadnego planu. Rozmawialiśmy o tym wiele razy Księżniczko.

- Dlaczego jesteś tak uparty? Ten plan mógłby wypalić.

- Nie wypaliłby - mruknął - Po za tym Jerome pracuje nad jakimś planem. Lepiej by on się tym zajął.

- I ja mam się niby przyglądać? Nie ma mowy - spojrzałam na niego przez ramię - Mój wujek nie będzie za mnie ryzykował. Tak jak ty czy którykolwiek z naszych przyjaciół. Już wystarczająco przelano za mnie krwi! - powiedziałam głośno i wstałam szybko i poszłam szybkim krokiem do domu.

- Faye .. - westchnął cicho Mattheo. Potem wstał i poszedł za mną - Faye zaczekaj! - przyspieszył kroku by mnie dogonić. Po chwili podbiegł do mnie i zagrodził mi drogę. - Księżniczko proszę cię .. uspokój się. Po prostu uważam, że sama nie powinnaś się w to bawić.

- A myślisz, że ja chce? - spytałam patrząc na niego - Po za tym według planu, który ustalaliśmy nie robiłabym tego wszystkiego sama. Dobrze to wiesz Matty.

- Ale nie zrobimy nic. Proszę cię Faye .. - podszedł do mnie i wziął moją twarz w dłonie - Już przestań o tym myśleć okej?

Patrzyłam mu w oczy jeszcze chwilę potem lekko kiwnęłam głową. Mattheo uśmiechnął się lekko i pocałował mnie czule. Oddałam pocałunek i po chwili się od niego odsunęłam. Razem z Mattheo poszliśmy w stronę domu. Podeszliśmy do naszych przyjaciół i zaczęliśmy z nimi rozmawiać i śmiać się. Siedzieliśmy tak do późnego popołudnia. Potem przyszedł do nas Jerome.

The Slytherin Princess IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz