Rozdział siedemnasty

2 1 0
                                    

Willear przelatywał wzrokiem po rządach książek oprawionych w skóry, ustawionych alfabetycznie. Nie żeby planował przeczytać którąś z nich, ale nie miał aktualnie nic innego do roboty. Przyszedł do tej przytulnej biblioteki ze względu na Istrię, która była w trakcie wybierania niemałego pakietu. Miała zamiar zapoznać się z jak największą liczbą historii przed następną misją. On z kolei żałował, że nie zabrał ze sobą swojego zeszyciku, w którym mógłby narysować regały stojące równiutko przy skalnych ścianach, oraz rebeliantów czytających książki przy oświetlonych przez świece stolikach.

— Ty też byś mógł ich trochę wziąć — rzekła przyciszonym tonem, by nie przeszkadzać czytającym, co zdarzyło się jej parę razy.

— Dlaczego?

— Może dowiesz się czegoś nowego?

Willear podszedł bliżej regału, czytając tytuły książek, choć ani Gwiezdna droga ani Deszcz gromów ani inne książki nie zachęcały go do siebie, jednak, nie mógł nie przyznać Istrii racji, dlatego też, chwycił losową, niezbyt grubą pozycję z wyższej półki. Dziewczyna nabrała już dwanaście książek.

— Nigdy nie podejrzewałbym cię o taki zapał czytelniczy.

Posłała mu przelotny, radosny uśmieszek. Zwróciła uwagę na swój stosik, po czym na jego jedną sztukę.

— Czy mógłbyś mi je wypo...

— Tak — rzekł, przewracając oczami, czując we wnętrzu roztaczające się ciepło, wzmocnione uradowanym spojrzeniem, które zawiesiła na nim na parę sekund.

Limitem na osobę było osiem książek, gdyż a czas jaki miało się na ich przeczytanie wynosił miesiąc. Jeśli nie zdążyło się którejś skończyć, trzeba było czekać, aż kolejka do niej przeminie, oczywiście o ile taka była. Jeśli nie, osoba mogła wypożyczyć ją ponownie.

Poprosiła go, by ten poniósł jej parę książek, na co ten przystał od razu. Miał wrażenie, że niósł lekki worek ziemniaków. Odłożyli je na podłużnym kamiennym biurku, za którym siedział jeden z paru bibliotekarzy. Nosił okrągłe okulary, a siwe kręcone włosy przeczesał sobie do tyłu. Wydawał się być niesamowicie znużony swoją pracą. Wysunął przed siebie pergamin, na którym widniała data, szereg nazwisk i liczba książek, którą ktoś wypożyczył. Co zaciekawiło Willeara, Maisa również wypożyczyła ich maksymalną liczbę.

Podpisali się piórem, którego bibliotekarz nie był łaskaw im przysunąć. Koło biurka stały dwa stosiki książek, najpewniej czekające, aż pomocnik bibliotekarza ustawi je w odpowiednich miejscach.

— W razie czego będziesz mógł je przeczytać — rzekła dziewczyna, gdy wyszli z przestronnego pomieszczenia.

— Jeśli zdążę przeczytać tę — popukał po jej grzbiecie palcem.

— A dlaczego byś nie miał?

— Bo... — westchnął cicho. — mam treningi.

Istria wzdrygnęła się, zupełnie jakby tknięto jej plecy lodowatymi palcami. Wlepiła w niego spojrzenie pełne troski, nie zatrzymując się. Willear poczuł w płucach żar wstydu połączony ze strachem. Ów strach powodował, że nie potrafił jej powiedzieć, co gra w jego duszy, choć nie był spowodowany lękiem przed ponowną zdradą ze strony dziewczyny, a tym, iż obawiał się niezrozumienia. Bo czy ona sama czuła chęć zemsty na Imperium za to wszystko co jej zrobili? Nie chciał, by patrzyła na niego jak na kogoś, kto się stacza, a nie mówiąc jej o tym co dokładnie czuł, na pewno nie pomagał.

— Czyli zamierzasz zamieszkać w salach treningowych? — spytała, wciąż świdrując go swymi zielonymi, niepowtarzalnymi oczami.

Jego twarz oblał rumieniec, co nieco rozbawiło Istrię. Omijali rebeliantów, tych spieszących się i tych, którzy wydawali się nie zajmować niczym konkretnym.

Naprzeciw DrżeniomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz