Rozdział trzydziesty czwarty

1 1 0
                                    


Averaet zajadał się na szybko przygotowaną porcją gulaszu, czując, jak cienka warstwa maści (z roślin, których nazw nie pamiętał) pod bandażami powolutku wchłaniała się w jego skórę i rany, które na szczęście nie były aż tak głębokie, dzięki czemu będzie mógł jutro walczyć. W przeciwieństwie do swej siostry, siedzącej obok jednego z wozów, na którym stały beczki z wodą i winem. Jego siostra odziana była w brązową koszulę i luźne spodnie. Mimo zmiany ubrań, rany cięte na ciele i siniaki na twarzy pozostawały, podobnie jak opuchlizna. Ona również jadła, ale jej ruchy były o wiele bardziej ograniczone, jakby mechaniczne, nie licząc drżenia dłoni. Co jakiś czas piła wino, choć nie dawało jej to szczególnej radości, czego domyślił się po jej mizernej minie.

— Naprawdę sądzisz, że zasługujesz na śmierć? — spytała, po upewnieniu się, że w odległości pięciu metrów nie ma nikogo oprócz nich.

— Staram się tak o sobie nie myśleć — odparł krótko i wymijająco.

Odchrząknął i dodał, czując jak jego mięśnie pleców sztywnieją:

— Ale czasem nie jestem pewien, dlaczego bogowie, o ile faktycznie istnieją, pozwalają mi jeszcze żyć. Evergard powiedziałby, że widzą we mnie potencjał, ale skłaniam się ku temu, że chcą mnie ukarać za to co zrobiłem.

"Czyżby Neis nie była usatysfakcjonowana z setek dusz, jakich jej dostarczyłem?". Pomyślał, zastanawiając się nad pragnieniami bogini śmierci.

— Raczej się nie dowiemy. — rzekła Leana, pociągając kolejny łyk.

— A ty myślisz, że po co tu jesteś?

— Powtórzyłabym to, co powiedziałeś mi przed chwilą.

Averaet usiadł blisko niej, badając spojrzeniem jej opuchniętą twarz oraz kładąc dłoń na jej ramieniu, starał się sprowadzić na siebie jej wzrok. Bezskutecznie. Kto wie czego doświadczyła w Kasmonii? Czy kazali jej patrzeć, jak uśmiercają Gerana, a może zrobili jej coś jeszcze gorszego? Wzdrygnął się na samą myśl.

— Dopadniemy Armidiusa — zapewnił. — A potem odpowie za swe zbrodnie.

— Zróbcie...zróbcie to beze mnie — odparła po chwili, krzywiąc się.

Zaskoczyła go, ale szybko uznał, że rezygnacja z walki była najmądrzejszą decyzją, jaką dziewczyna mogła podjąć. Może dzięki temu nie zginie, choć gdzie będzie bezpieczniejsza, jeśli nie w górach Poedara? Jednak czy powinni ją wysyłać na wschód, skoro większość terenów z pewnością oblegana była przez patrole Imperium? Ponoć żadnego nie spotkano, ale nawet dwuletnie dziecko wiedziałoby, że drużyna co najwyżej piętnastu rycerzy nie byłaby wyzwaniem dla parotysięcznej armii. Zdjął z niej dłoń, po czym wrócił do pałaszowania potrawki.

— Pomożesz jutro Diorowi? — spytał. — Bo jeśli nie masz na to siły, to może wrócisz do jaskiń...

Nieznacznie wzruszyła ramionami.

— Nie wiem — odparła smętnie. — Może pomogę.

— W porządku. — oznajmił, łagodnie się uśmiechając, czego Leana nie odwzajemniła.

Nie odsuwał się jednak, by dziewczyna nie czuła się samotnie. No, chyba, że tego chciała, ale skoro nie sygnalizowała tego w żaden sposób, to raczej jej nie przeszkadzał. Mimo to miał wrażenie, że jego siostrę jakby opuściła znaczna większość energii, a sam nie wiedział, jak mógłby jej ją dodać, jeśli ta nie dzieliła się z tym, co wydarzyło się w Kasmonii. Cóż, nie zamierzał jej przymuszać.

Po dokończeniu śniadania udał się w stronę Evergarda (mijając po drodze śpiącego na jednym z pni Godericka, osłanianego przez czterech uzbrojonych strażników), który karmił jabłkiem jednego z koni o brunatnym umaszczeniu. Głaskał wolno stojącego wierzchowca po grzbiecie z czułością, jakby był jego kochankiem, a rozmowy przechadzających lub siedzących były dla niego niesłyszalne. Mimo to obrócił się z uśmiechem na twarzy, gdy jasnowłosy przyjaciel położył dłoń na jego barku.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 01 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Naprzeciw DrżeniomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz