Rozdział jedenasty

5 1 0
                                    

Zatrzymali się przed szarawymi górami Poedara pokrytymi zielonymi plamkami. Podobną barwę miał gęsty las za ich plecami. Jak obiecał im Goderick, w tym konkretnym miejscu znajdowało się wejście do środka. Choć większość z nich niedowierzała, ten wysiadł z wozu, podszedł do zbocza góry, a następnie przesunął w dół lekko wysuniętą kamienną (lub obłożoną kamieniem) wajchę. Kamienne wrota wsunęły się we wcześniej niewidoczną szparę. Ledwo mogli zobaczyć, co kryło się w odsłoniętych ciemnościach, nawet jeśli słońce wspinało się po nieboskłonie. Goderick zaprosił ich do środka ruchem ręki. Wjeżdżali do środka powoli, jakby w jaskiniach straszyły zjawy. Goderick szedł za nimi, wcześniej przesuwając wajchę po wewnętrznej stronie. Ogarnęły ich ciemności, rozświetlone przez świecące na biało delaktyty i pochodnie. Ku zdziwieniu Evergarda nie zjeżdżali w dół, a jechali prostą, żwirową drogą. Co jakiś czas mijali rebeliantów, zaciekawionych nowymi członkami. Wśród niektórych z nich widział swoich uczniów. Znaczna większość z nich uśmiechała się w jego stronę, ale bywali i tacy, którzy posyłali mu ponure spojrzenia. Byli to ci, których rozpoznawał z trudem, bo nie widział ich na oczy od paru lat. „Ciekawe ilu z nich założyło rodziny", pomyślał.. Jechali przez rozjaśnione tunele, w ścianach widzieli zamontowane drzwi.

— Ciekawe jak duża będzie nasza klitka — rzekł cicho do Maisy.

Nie odpowiedziała mu. Wolała analizować otoczenie, które zwężało się coraz bardziej. Goderick poprosił ich o zejście, a Cardusa o zawiezienie powozu do jednej z szerszych grot. Brat Evergarda zgodził się bez zastanowienia, a oni zeszli pospiesznie z pojazdu. Nad większością z nich panowało zmęczenie i głód, o takich niedogodnościach jak brud nie wspominając. Cudem było samo to, że udało im się przeżyć, zwłaszcza Evergardowi. Musiał być powód, dla którego Averaet nie użył maksimum swej mocy.

— I tak wasze konie wytrzymały dłużej niż sądziłem — dodał przywódca rebeliantów, gdy Cardus odjeżdżał w stronę wejścia do kryjówki.

Szli przed siebie, aż do momentu, gdy doszli do hali, w której panował istny gwar, wydobywający się z ust ponad pięćdziesięciu ludzi. Wielu rebeliantów ćwiczyło ze sobą lub prowizorycznymi manekinami, inni rozmawiali ze sobą siedząc na szarawych poduszkach, a reszta czytała książki przy stołach. Byli wczuci w swoje działania, dopóki Goderick nie stanął z przybyszami z zewnątrz na środku hali. Evergarda wcale nie zaskoczyło, jak szybko wielu rebeliantów zareagowało na pulsujący, w pewnym sensie harmoniczny pierścień ognia poziomo okrążający ich przywódcę. Uznał, że był to ich znak, dzięki któremu omijali pewne kłopoty organizacyjne.

Goderick wskazał otwartą dłonią na "świeże zdobycze" z dumą wymalowaną na twarzy.

— Część z was zapewne pamięta opowieści o mej młodości w Kasmonii — rzekł. — Cóż, ci tutaj zdołają je opowiedzieć jeszcze raz, choć przyznaję, w nieco innej perspektywie. — Parędziesiąt osób zachichotało, więc zanim wypowiedział następne słowa, poczekał aż odgłosy zamilkną. — W każdym razie, pamiętajcie o tym, by nasi goście poczuli się jak w domu, bo widzicie, są teraz członkami naszej ogromnej rodziny! Część z nich z pewnością znacie, ale to dobrze, może pomoże wam się to do nich zbliżyć, lecz pamiętajcie, by nie ignorować potrzeb tych, których nie znacie. Są z nami, a my z nimi i to właśnie stanowi naszą siłę!

Powitali ich salwami oklasków. Najwięcej osób witało się naturalnie z Evergardem, ponieważ to on był w Kasmonii przyjacielem młodzieży. Niemało chłopaków podchodziło do Willeara, którego niedbała postawa i wymuszony niemrawy uśmiech zdradzał wszystko. Evergard popatrzył na niego ze współczuciem. Sam pamiętał, jak jego ojciec umierał od ran zadanych mu podczas bitwy o Kasmonię.

Zaprowadzono go i Maisę do jednego z pokoi niedaleko hali. Po drodze, Goderick zapewnił ich, że znajdą dla nich nowe ubrania, a gdy zostawił ich samym sobie, Maisa od razu położyła się na łóżku, przy którym znajdowała się podłużna komoda, nad którą wisiał pusty regał. W zasadzie nie było w tym pokoju niczego innego. Nie siadał koło ukochanej. Chciał znaleźć Willeara, lecz zanim to, rzekł do niej:

Naprzeciw DrżeniomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz