Rozdział Pierwszy

155 5 1
                                    

Charlotte

Każda mała dziewczynka marzy o księciu z bajki. Marzy o wielkiej miłości, gdy przystojny książę ratuje swoją księżniczkę ze smoczej wieży. Przygotowuje się latami do tego spotkania. A gdy jest w jej wymarzonym wieku, by go spotkać. Siada wygodnie w swoim oknie i czeka, aż wybranek się zjawi.
Dzień, miesiąc, rok.
I dopiero wtedy zaczyna rozumieć. Wszystko w co do tej pory wierzyła, to tylko bajka. Piękna wyidealizowana bajka.
Lata zajmuje jej by zrozumieć, że księciem dla każdej księżniczki musi być ona sama. Dużo częściej to ci książęta potrzebują ratunku, niż niezależne kobiety. Dla tego od dziecka nienawidziłam bajek. W każdej z nich kobieta jest przedstawiana, jak by jej jedynym życiowym celem, było czekać na księcia. Czemu nikt nie robił bajek, o tym jak piękna długowłosa księżniczka ratuje księcia niedorajdę?
Nawet ja bym się skusiła obejrzeć. Szybko zrozumiałam, że jedyne co może mnie uratować to niezależność i determinacja. Dla tego mimo tego że wyglądałam jak księżniczka, przywdziałam zbroje rycerza. Walka wręcz stała się moją najlepszą bronią. Choć od dawien dawna wiadomo, że najlepszą obroną jest atak.

-Słuchasz Charlotte? -Zapytała blondynka stojąca obok. Wyrywając mnie z chwilowego zamyślenia, przeniosłam wzrok na jej niezadowoloną minę. Patrzyła na mnie zmrużonymi oczami, trzymając w dłoni wieszak z jakąś pewnie cholernie drogą sukienką. Przewróciłam oczami i odpowiedziałam bez owijania w bawełnę.

-Nie, wybacz -Posłałam jej delikatny uśmiech. Byłam pewna, że chwilowy foch zaraz jej przejdzie.

-Już dobrze, to co myślisz o tej? -Wskazała mi dłonią, na długą czarną suknie. Sukienka jak sukienka, głęboki dekolt i wysokie rozcięcie. Z jej figurą nie było innej opcji, niż to że będzie prezentować się w niej obłędnie.

-Piękna. Idealna na jutrzejszą gale. -Przyznałam w stu procentach szczerze. Violetta uśmiechnęła się z wdzięcznością.

Właśnie taka była Viola, szybko przechodziły jej fochy. Przeszłyśmy do przymierzalni, by mogła ją przymierzyć. Nie zajęło jej to dużo czasu, wiec już chwilę później patrzyłam na przyjaciółkę. Wyglądała jak milion dolarów. Długie platynowe włosy z jej jasną karnacją, prezentowały się olśniewająco, niczym jedna z księżniczek Disneya. Patrzyłam na nią z uśmiechem, będąc z niej niezwykle dumna. W końcu nie codziennie odbiera się nagrodę, za najlepszą piosenkę roku.

-Chyba brakuje mi słów. -Zaśmiałam się, w tym samym czasie co ona. Ciężko było opisać jej wygląd. Żadne słowa nie były wystarczające, by skomplementować tą dziewczynę.

-Na pewno nie chcesz iść? Będzie dużo gwiazd i zobaczysz jak odbieram nagrodę na żywo. -Viola chyba naprawdę liczyła, że jeszcze mnie przekona. Nigdy nie interesowały mnie żadne gale i duże imprezy.

-Nie, naprawdę to nie mój klimat. Sama wiesz, że najlepiej czuje się w domu. Będę oglądać w telewizji. -Starałam się ją przekonać, tak by na pewno wymigać się z udziału w tej gali. W końcu dziewczyna uległa i odpuściła. Ostatecznie kupiła suknie i mogłyśmy zakończyć zakupy. Cieszyło mnie to, bo po czterech godzinach chodzenia po sklepach. Miałam szczerze dość.
Poszłyśmy jeszcze na obiad i mogłam wrócić do domu.

Otworzyłam drzwi do mieszkania i od razu poczułam ten charakterystyczny zapach, który ma tylko mój dom. Drewno i świeczki zapachowe, które paliłam przed wyjściem. Dawały unikatowy zapach.

-Lady -Zawołałam oczekując miłego przywitania.

Cisza.

ONE OF THE CLOUDS #2 [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz