Rozdział Jedenasty

74 4 2
                                    

Maximus

Patrzyłem na twarz człowieka, którego widziałem pierwszy raz w życiu. Mimo to, wydawała się tak znajoma. Czekoladowe włosy, były zaczesane na bok żelem. Zmarszczki otaczały przestrzeń przy ciemnych oczach. Jednak tych oczu nie znałem, nie było w nich lodu. Emanowały spokojem i ciepłem, właśnie to mi nie pasowało. Nikt z moim nazwiskiem, nie emanował taką pozytywną energią. Jedynym wyjątkiem był Marcelo, jednak go już niema.

-Jesteś synem Martina, prawda? -Kolejny element, który nie pasował do naszej rodziny. Głos. Jego głos emanował czymś ciepłym, a mój lodem i obojętnością.

Kim był i po co chciał mnie poznać? Gdy Gracjana przyszła do mnie poprosić o pomoc, w sprawie porwania. Nie byłem zbyt chętny, skończyłem z tym syfem i nie chciałem wracać. Jednak gdy dowiedziałem się, że to Lottie poprosiła Gracjanę, coś we mnie pękło. Ta suka ma czelność, prości o cokolwiek po tym wszystkim co zrobiła? Oczywiście uniosłem się gniewem na Gracjanę, a ta wytłumaczyła mi, że ojciec porwanej dziewczyny, ma to samo nazwisko co ja. W pierwszej chwili byłem pewny, że to pod pucha. Mimo to postanowiłem się dowiedzieć od niego więcej. Oczywiście na wszelki wypadek, obstawiłem swoimi ludźmi cały budynek. Niby odciąłem się od świata, w którym mnie wychowano. Ale wolałem mieć zaufanych ludzi na wypadek, gdybym musiał na trochę do niego wrócić. A ten czas nadszedł teraz.

-Niestety -Obojętność w moim głosie. Miała świadczyć o tym, że wzmianka o tej rodzinie, nie robi na mnie wrażenia.
                                    
Od samego wejścia, czułem niepokojącą niechęć i wkurwienie. Nie mam pojęcia, skąd więzła się to pierwsze. Za to drugie byłem pewny, że pojawiło się na widok tej szmaty. Tyle lat romantyzowania jej, wyobrażania sobie co zrobię. Gdy w końcu znów ją zobaczę. A w momencie spojrzenia w te pieprzone oczy, nie czułem nic. To poniekąd było naprawdę dobre. Gorzej poczułem się potem, niczym niezidentyfikowana nienawiść, pojawiła się w moim sercu. Chyba liczyłem, że beze mnie sobie nie poradzi. W mojej głowie był obraz przerażonej dziewczynki, którą skrzywdził świat. A przede mną siedziała, piekielnie piękna modelka która doskonale sobie radzi. I chyba właśnie to bolało najbardziej. To jaka silna i mocna jest ta dziewczyna.

-Wyjdźcie. -Tonem nie znoszącym sprzeciwu, wyrzucił wszystkich Mateo. Ten głos był łudząco podobny, do tego używanego przez mojego ojca.  Spojrzałem w jego oczy, a złość wrzała w moich żyłach. 

-Już -Krzyknąłem wściekle. Co tu się działo? Kim był ten facet?  Pytania które kłębiły się w mojej głowie, może rozwiać tylko jeden mężczyzna w tym pokoju. Mateo jedyny może wiedzieć coś, czego ja nie mam świadomość. Gracjana spojrzała z przerażenie na Charlotte, jednak nie zdecydowały się skomentować zaistniałej sytuacji. W końcu zostałem tylko ja i on. Ale to jego słowa wryły mnie w ziemię.

-Jestem twoim wujkiem. -Odezwał się, wpatrując się w sygnet na mojej ręce. Skoro był częścią mojej rodziny, gdzie jego sygnet? Z resztą, to jakaś bzdura mój ojciec nie miał brata, a przynajmniej nigdy o nim nie wspominał.

-To nie możliwe, mój ojciec nie ma rodzeństwa. -Moje słowa były pełne szczerość. Nigdy nie widziałem żadnego zdjęcia mojego ojca z rodzeństwem. Nigdy też nie spotkałem tego mężczyzny, przecież bym pamiętał. Mateo pokręcił głową z narcystycznym uśmieszkiem.

-Mój kochany brat, zapomniał powiedzieć swojemu synowi, że miał rodzeństwo. W tej rodzinie kłamstwa i intrygi są dawane w genach. -Miałem wrażenie, że nuta samozadowolenia błąkała się gdzieś w jego głosie. Nic już nie rozumiałem.
-Gdy ta dziewczyna o tobie wspomniała, przeraziłem się że mój brat cię na mnie nasłał. Ale później zdałem sobie sprawę, że to by było za łatwe na niego. -Wzruszył bezradnie ramionami. Wypuściłem powietrze z płuc, sam nie wiem kiedy, zaczęłam je wstrzymywać. Zwiesiłem ramiona, próbując poukładać wszystkie informacje w całość.

ONE OF THE CLOUDS #2 [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz