Rozdział Trzynasty

59 5 0
                                    

Maximus

-Patrz ten przypomina misia. -Zaśmiała się blondynka, wskazując wielki obłok. Spoglądałem na chmury, szukając kolejnego kształtu.

-A ta wyglada jak dinozaur. -Stwierdziłem pewnie, wskazując kolejną chmurę. Jednak gdy spojrzałem na dziewczynę obok, miała zamyśloną minę.

-Nie to nie dinozaur, to piesek. -Z zaciętą minął spojrzała w moje oczy.

Patrząc na jej spokojne usposobienie i minę seryjnego mordercy. Po prostu nie mogłem się nie zaśmiać. Zirytowana przewróciła oczami, jednak pogodny uśmieszek błąkał się na jej pełnych ustach.

-Może być piesek. -Odezwałem się przez śmiech. Lubiłem na nią patrzeć, szczególnie wtedy gdy była taka spokojna. Musiała wyczuć, że się jej przyglądam. Przekręciła się na bok, spoglądając swoimi wielkim oczami w moje.

-Gapisz się. -Rzuciła od niechęcenia, a lekki uśmiech zdobił jej twarz. Odwzajemniłem go, lekko wzruszając ramionami.

-Nie będę się wypierał.

Cichy chichot wyrwał się z jej ust, a ja poczułem jak nieznane dotąd ciepło, rozpala mnie od środka.

-Wiesz, że nie mogę mieszkać w tamtym mieszkaniu. -Wyraz jej twarzy, stał się bardziej zamyślony.

Dopiero wczoraj widziałem ją pierwszy raz, po trzech miesiącach. Spędziła je w klasztorze na zachodzie Włoch, mój zaufany ksiądz pomógł mi to zorganizować. To zakon dla kobiet, dotkniętych traumami. Chciałem być przy niej cały czas. Jednak zdawałem sobie sprawę, że niemam doświadczenia w pomocy ludziom po takich przeżyciach. Tam otoczyli ją pomocą psychologiczną, ale także pomogli w powrocie do normalnego życia. Ja przez ten czas myślałem co dalej. W końcu zacząłem działać, wynająłem piękną kawalerkę i nawiązałem stałą współpracę z panią psycholog. Chciałem by czuła się dobrze, gdy wróci do Pescara.

To nie tak, że przez te trzy miesiące, nie mieliśmy kontaktu. Codziennie do niej dzwoniłem, wyjaśniłem jej sytuacje. Zapewniłem, że przymnie nic jej nie grozi. Codziennie opowiadała mi jak minął jej dzień, a ja mówiłem o swoim. Stała się częścią mojej codzienność. Ale cholernie się bałem tego, co będzie gdy tu wróci. Gdy zobaczę ją na żywo. Jak się okazało zupełne nie potrzebnie. Mimo stresu, była pogodnie uśmiechnięta. Zabrałem ją do jej mieszkania, chciałem by nie czuła się osaczona, lub uwięziona przeze mnie. A dziś sama zadzwoniła by spytać, czy spędzimy razem czas. I właśnie tym sposobem, leżymy na łące pełnej fioletowych kwiatów. Nie chciała iść do żadnego miejsca, gdzie jest dużo ludzi. Więc łąka, była dobrą alternatywą.

-Czemu nie możesz? Jeśli ci się niepodoba, lub coś jest nie tak. Żaden problem znajdę nowe. -Mój luźny ton, był podszyty troską o jej bezpieczeństwo i samopoczucie. Chwile jej zajęło, by przemyśleć co chce powiedzieć.

-Nie chodzi o mieszkanie. Jest naprawdę urokliwe i piękne. -Zrobiła przerwę, by znów skupić wzrok na chmurach na niebie.

-Po prostu nie chce być zależna od ciebie. Chcę być wolna. -Przeraził mnie jej strach w głosie. Czy ona naprawdę czuła się więziona?

-Lottie ty jesteś wolna. Możesz robić co zechcesz. Już ci mówiłem, że nie należysz do nikogo. To mieszkanie jest po to, byś nieczuła się osaczona przez nikogo. -Aż cisnęło mi się na język by dodać. „I po to by mój ojciec o tobie nie wiedział". Choć to wolałem przemilczeć.

Niespodziewanie jej oczy zaszły łzami. Nie byłem pewien, czy mogę to zrobić. Ale bardzo chciałem, wiec nie analizując sytuacji, szybko przyciągnąłem ją do uścisku. Otoczyłem jej drobne ciało, swoimi długimi ramionami. Miałem wrażenie, jak bym przytulał swoje wszystko. Jednak prawdziwą błogość poczułem, gdy ona wtuliła się we mnie. Wsunęła swoja twarz, w zagłębie miedzy moim barkiem, a szyją. Pocałowałem ją we włosy i położyłem brodę na czubku jej głowy.

ONE OF THE CLOUDS #2 [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz