Rozdział dziewiętnasty

54 2 0
                                    

Charlotte

Jadąc przez miasteczko mijałyśmy małe urocze sklepy i targi w nie wielkiej odległość było widać ocean i jachty stojące w oświetlonym porcie. Ensenada to nie wielkie miasteczko, położone dziewięćdziesiąt mil od San Diego. Jednak mimo nie wielkiej odległości, był to już osobny stan. Przynajmniej wierząc w słowa Gracjany.

Niedługo później, parkowałyśmy auto pod robiącym wrażenie domem. Drewniany dom mieścił się na wysokim wzgórzu, gdzie z jednej strony rozpościerał się widok na zatokę. Za to z drugiej, można było zobaczyć panoramę na całe miasteczko. Dom i widoki robiły nie wyobrażalne wrażenie. Musiałam przyznać, że miejsce to jak żadne inne pasowało do dziewczyny. Piękne, zapierające dech w piersiach, a przy tym takie jej. Wzięłam swoje rzeczy i ruszyłyśmy do domu. Na podjeździe stały dwa auta, zielone Audi i auto którego widok, wprowadził spory nie pokój w moje myśli. Czarny mercedes prezentował się, jak zawsze elegancko i zadziornie. Dom sprawiał wrażenie starszego, jednak utrzymany był w wysokich standardach, cały pomalowany był na biało. Jedynie okiennice miały kolor pastelowego niebieskiego. W całym ogrodzie jak i w oknach kwitły piękne kwiaty, dzięki którym zapach unosił się w powietrzu. W ciąż wyczuwalna była morska bryza, unosząca się od strony oceanu.

-Chodź -Zawołała mnie Gracjana, stojąc już przed drzwiami. Stałam w nie wielkiej odległości od pokaźnej werandy, podziwiając budynek.

-Jest piękny. -Przyznałam delikatnie się uśmiechając, gdy w końcu ruszyłam do wejścia.

-Tak, robi wrażenie. -Zgodziła się ze mną Gracjana.

Gdy minęłyśmy próg domu, uderzył we mnie zapach drewna, pomieszany z wonią kwiatów. Hol robił jeszcze większe wrażenie niż dom z zewnątrz. Cały wystrój był w stylu glamour, pastelowo niebieskie ściany i białe meble, a do tego złote dodatki. Ten dom krzyczał Gracjana Iverson.

Dziewczyna poprowadziła mnie do pokaźnego salonu, który oczywiście był urządzony w tym samym stylu. Duża skórzana kanapa stała na środku, obok niej stolik kawowy, a dalej podwieszany telewizor. Duża biała komoda z drugiej strony, a nad nią obraz rozgwieżdżonego nieba. Ładne.

-Nikogo nie ma? -Stanęłam w progu drzwi, opierając się o futrynę.
-Chyba poszli na plażę. -Odpowiedziała mi, pisząc coś na telefonie. -Idziemy do nich? -Gracjana zawsze starła się dbać o komfort wszystkich do o koła. Więc nie dziwiło mnie, że o mój również.
-Jasne, chętnie ich poznam. -Uśmiechnęłam się łagodnie.

Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Znałam jedynie Maxa i Gracjanę, oni byli od siebie kompletnie różni. Więc ciekawiła mnie reszta ich znajomych.

Dziewczyna poprowadziła mnie w stronę skarpy, co mnie trochę zdziwiło jednak nie skomentowałam tego. Z boku znajdywały się nie wielkie schodki, które prowadziły na piaszczystą plażę. Zeszłyśmy ostrożnie, by niestała nam się krzywda. Szum fal rozbijających się o brzeg i odgłosy ptaków, łączyły się ze sobą. W oddali było widać kilka statków i żaglówek. Jednak na samej plaży nie widziałam nikogo. Szatynka zaczęła rozpinać swoje sandały, ja uczyniłam to samo. Imponowała mi tym jak pięknie się ubierała. Zawsze idealnie dobrane dodatki do stylizacji. Nawet dzisiaj założyła czarną obcisłą sukienkę, która sięgała jej aż do kostek. Do tego dobrała złotą biżuterię i złote sandały, prezentowała się jak modelka. A to podobno ja nią byłam. Jednak mój wygląd o tym nie świadczył.

Włożyłam na siebie o dwa rozmiary za dużą koszulkę z nadrukiem Buzza Astrala z bajki Toy Story. A czarne kolarki nie wystawał z pod niej. Nawet włosy spięłam klamrą, by nie rozwiewał ich wiatr. Czułam się jak dziecko przy niej, jednak zawsze lubiłam się ubierać wygodnie, gdy nie było potrzeby bym wyglądała dobrze.

ONE OF THE CLOUDS #2 [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz