Rozdział Dwudziesty Pierwszy

65 4 0
                                    

Maximus

-Tam postaw. -Rozkazywała mi Gracjana, której miałem już totalnie dość jej rządzenia się.

Nie mogłem jej nie przyznać, że jest wyjątkowo zorganizowaną osobą. Pomysł na gale padł kilka dni temu, a już w piątek ma się odbyć. Nie mam pojęcia jak ona załatwiła sponsorów i wszystko zorganizowała. Ale podziw pełny dla niej. Myślę, że w dużej mierze to dzięki pomocy i zaangażowaniu całej paczki w ten plan. Nawet Charlotte pomagała, z czego się cieszyłem. Zmartwiła mnie informacją o jej strachu, trauma z przeszłości pozostała z nią, a ja chciałem pomóc się jej pozbyć. Mam nadzieje, że kiedyś przyjdzie taki dzień, kiedy poczuje się w jakimś chociaż stopniu uleczona. Tamtej nocy, gdy spałem na dywanie, trzymałem jej dłoń do rana. Bałem się ją puścić, bo miałem wrażenie że ona tylko mi się śni. A była prawdziwa, jedyna i nie powtarzalna. Dopiero gdy nad ranem zrobiło się jasno, postanowiłem udać się do swojej sypni.
A już jutro będzie wielkie wydarzenie, zorganizowane przez Gracjanę i całą naszą paczkę.

Odstawiłem wielkie podło z kryształowymi kielichami na stertę podobnych. Pozwolenie Gracjanie na organizacje balu w stylu „Kopciuszka" to był dość duży błąd. Jednak dowiedziałem się o tym za późno. A teraz noszę same kryształowe zastawy, srebrne dodatki i białe obrusy. Ale czego się nie zrobi dla ratowania ludzkiego życia.

Niko ciągle głowił się nad zagadką, pracował nad systemem kamer i próbował namierzyć mojego ojca. Wszystko na nic, poszukiwania nie przynosiły żadnych efektów. Sądziłem, że bal okaże się jedynym kołem ratunkowym. Do tego martwiły mnie te głuche telefony do Lottie. Co jeśli tylko ona je dostawała. Cieszyłem się, że doszliśmy do porozumienia. Nasz wieczór prawdy wiele mi uświadomił. Nie mogłem jej mieć na wyłączność. Nie była i nie jest moją własnością. Teraz nie potrafiłem opisać swoich uczuć do niej. Potrzebowałem czasu na zebranie myśli. Nie czułem się zakochany, mimo to byłem gotów ratować jej świat w każdej chwili. Przyjaźń na którą się umówiliśmy jest obecnie najlepszą opcją. Dobrze, że wszystkie negatywne emocje zniknęły z naszego życia.

-Max możesz wrócić na ziemie, a nie szybujesz w chmurach. -Trzepnęła mnie w ramie Ludmiła.

Spojrzałem na nią lekko nie obecnym spojrzeniem, czy ona ma jakiś wyłącznik? Wiecznie się czepia, ale to nie zmienia faktu, że i tak traktuje ją jak siostrę.

-W czymś ci jeszcze pomoc? -Zapytałem obojętnie, lekceważąco jej słowa.

Dziewczyna poprosiła mnie o kilka rzeczy do zrobienia i kazała wracać do domu, by się przygotować do gali. Nie rozumiałem tego fenomenu ubierania się w eleganckie garnitury i wyglądania jakby to było nie wiadomo co. Wystarczyły by dżinsy, ale obawiam się że Gracjana by mnie nie wpuściła w takim wydaniu. To Marcelo zawsze lubował się w takich ubraniach. Wróciłem do domu i wziąłem się za pracę, dla jednego z naszych klientów. Było już późno, gdy Ludmiła wróciła do domu.

-Gdzie tak długo byłaś? -Zapytał Niko, który leżał rozwalony na kanapie obok mnie.

-U Gracjany -Odkrzyknęła z korytarza.

Spojrzeliśmy na siebie z Niko, wiedzieliśmy że coś ukrywa. Pędem podnieśliśmy się z kanapy i pobiegliśmy do przedpokoju. Ani trochę nie zdziwiło mnie, gdy spojrzałem na długi pokrowiec w rękach dziewczyny. Nikt tak nie kochał zakupów, jak Gracjana i Ludmiła.

-Serio? Kolejna do kolekcji. Masz ich jakieś dwadzieścia. -Marudził Niko, który zupełnie nie podzielał entuzjazmu dziewczyn. Ja je rozumiałem, każdy ma swoje pasje. Ona akurat ciuchy.

-Ale ta jest wyjątkowa. -Zarzekała się dziewczyna. Chłopak spojrzał na nią z dezaprobatą.

-O każdej tak mówisz. -Wypomniał jej.

ONE OF THE CLOUDS #2 [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz