Rozdział Dwudziesty Siódmy

64 2 0
                                    

Charlotte

W końcu miałam odwagę powiedzieć im o wszystkim. Wielki ciężar spadł z moim pleców, nie bałam się prosić ich o pomoc w razie potrzeby. Wiedziałam, że by pomogli. Zaniepokoił mnie strach w ich oczach, gdy Gracjana wspomniała o chipie.

-Co to jest tak właściwie. -Zapytałam, może za bardzo ciekawska.

-Urządzenie, które przesądziło o śmierci kilku, jak nie kilkunastu osób. -Odezwał się Leo. Reszta tempo wpatrywała się przed siebie. Nadal nie wiedziałam do czego służy. Widząc moją minę, Leo mówił dalej. -Jest to mikro urządzenie, na którym jest lista wszystkich ludzi z Kalifornii zamieszanych w nielegalne interesy. -Otworzyłam zszokowana usta, niewiedząc  jak na to zareagować. W niewłaściwych rękach mogło to posłużyć za broń. -To nie wszystko. -Dodał zmieszany. -Te urządzenie ma możliwość podglądu. Łączy się z kamerami na całym świecie i znajduje daną osobę. W niewłaściwych rękach, może mieć katastrofalne skutki.

Nie mogłam uwierzyć, że kilkoro dwudziestokilku latków mogą być w posiadaniu takich rzeczy.

-Po co wam on i skąd go maci? -Pytałam nadal zszokowana.
Max wymienił spojrzenia z Gracjaną i Niko. Wiedziałam, że za tym idzie dłuższa historia. Jednak nie byłam pewna, czy oni byli gotowi na opowiedzenie mi jej.

-Mamy go od dwóch lat, ale nigdy nie został przez nas uruchomiony. Przy każdej chociaż próbie włączenia, będzie wysyłał komunikat do osoby, która teoretycznie jest jego właścicielem. A nigdy nie był w jego rękach. -Niko sprytnie wyminął temat tego, jak wpadł w ich ręce. Tak jak sądziłam, to osobna historia.

-A kto jest tym właścicielem. -Choć podświadomie już wiedziałam.
-Mój ojciec -odezwał się Max. Tego się właśnie obawiałam.
-Możemy sprawdzić, czy Mateo jest na tej liście, ale ściągniemy sobie na głowę Martina. -Dodała Gracjana, patrząc na kominek. Wydawało się, że jest daleko od nas. Jakby myślami odpłynęła do przeszłości.
-A inny sposób? -Zapytała Ludmiła, masując ręką skroń. Nagle każdy wydawał się jakiś zmęczony i bez chęci do życia.
-Możemy założyć, że jest na tej liście. Co to zmieni? -Trafnie zauważył Leo. Co nam ta wiedza da? I tak jesteśmy w punkcie wyjścia.

-Prawdopodobnie to, że szukamy kogoś kto nigdy nie został porwany? -Max próbował nam powiedzieć, że wszystko było no właśnie czym? Podpuchą, wykorzystaniem jego dobroci, tylko do czego? Nie pochodziłam z ich świata, wiec nie rozumiałam sytuacji.
-Od początku. Przeanalizujmy wszystko jeszcze raz. -Zaproponowała Ludmiła. Kamień spadł mi z serca, że nie tylko ja się pogubiłam.
-Zostaje porwana córka właściciela agencji. -Zaczyna wymieniać w punktach Niko. -Dziwne telefony i wiadomość do dziewczyn. -Kontynuuje. -Lottie poznaje cię z Mateo, a potem ją zaczepia jakiś typ. Co dalej? -Pyta. To wszystko się ze sobą nie łączy.

-Znajdujemy zagadkę. -Odzywa się Gracjana, która pierwszy raz od początku tej rozmowy na nas patrzy. Wydaje się zmęczona ciągłą walką, którą toczy w głowie. To straszne, ile może znieść jeden człowiek. Moim zdaniem silni ludzie to wcale nie ci, którzy nie mają problemów. Tylko ci którzy żyją mimo tych problemów.
-Mateo nie przykładał zbyt dużej wagi do porwania córki. Moim zdaniem. -Podzielił się swoimi przemyśleniami Max. Nie znałam Mateo, nie mogłam temu zaprzeczyć, czy przytaknąć.

-Kolejna zabita dziewczyna i te zgaszone kamery w sali na bankiecie. -Leo również analizował sytuacje.
-A ta zagadka, może się łączy jakoś z resztą. -Zaproponowałam
Max patrzył na mnie lekko zmęczonym wzrokiem. Miał sińce pod oczami i poszarzałą skórę, nie był w najlepszej formie.
-Przeczytaj ją jeszcze raz. -Poprosił Niko. Z braku alternatyw, łapaliśmy się czegokolwiek.

ONE OF THE CLOUDS #2 [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz