42.

914 61 30
                                    

Dziewiąty miesiąc ciąży

Pov. Izuku

Ledwo się już poruszałem, było mi ciężko z brzuchem, bo bliźniaki jednak trochę ważą. Nie wyobrażam sobie jak ja mam ich urodzić, przecież to dwa giganty, one tak szybko i łatwo nie wyjdą i ja to dobrze wiem, a dobrze to już wiem że będą uparte po swoim ojcu.

Wstałem z cichym jękiem z łóżka, trzeba wstać, nikt inny nie ogarnie śniadania, dziecka i domu. Kacchan musiał z samego rana pilnie pojechać do pracy i jeszcze nie wrócił, co mi się oczywiście nie podobało, bo jestem już po terminie dwa dni i mogę urodzić w każdej chwili.

Zszedłem na dół do kuchni, po drodze spojrzałem do salonu gdzie siedział Akio i oglądał bajki, więc zostawiłem go żeby siedział grzecznie i cicho. W kuchni wziąłem się po prostu za kanapki, nie chcę mi się stać i robić nie wiadomo czego. Jak skończyłem to poszedłem z talerzem do dziecka i dałem mu kanapie, którą od razu wziął i zaczął jeść.

Jadłem razem z nim w ciszy zakłóconej przez odgłosy z telewizora, młody był coś wyjątkowego cichy i grzeczny, to nie może się dobrze skończyć coś tak czuję. To zawsze zwiastuję kłopoty.

Po naszym śniadaniu zabrałem talerz żeby go umyć, nie lubię odkładać brudu na później, bo z jednego małego talerza wyjdzie za chwilę ogromny stos brudnych naczyń, a na to nie mogę pozwolić, ale niestety czasem tak jest przez pewnego alfę, ale nie będę mówić o tym jak głośno kiedy go akurat nie ma.

Westchnąłem cicho i wycierałem rękę kiedy przyszedł do mnie Akio i spojrzał na mnie dziwnie, więc uniosłem brew nie rozumiejąc o co mu chodzi.

- Mamo? Zrobiłeś siku?

Zdziwiłem się bo przecież bym poczuł, ale spojrzałem w dół i faktycznie miałem całe mokre spodnie, a z każdą chwilą maluchy zaczęły się coraz bardziej wiercić i kręcić. To chyba juz ten czas, a jego głupiego alfy dalej nie ma. A ja nie mam zamiaru rodzić w domu przy dziecku.

- Yym to nie to synku, twoje rodzeństwo chcę już wyjść i to dlatego, a teraz posłuchaj mnie - kucnąłem z trudem przez nim - Pójdziesz teraz po telefon i ładnie zadzwonimy do taty, tak?

Akio od razu pokiwał główką i pobiegł po mój telefon. Wstałem i oparłem się o blat przy czym cicho się modliłem żeby jednak dzieci się tak nie spieszyły i żeby Kacchan był już przy mnie.

Nie miałem jeszcze skurczów, ale to się pewnie za niedługo zmieni.

Słyszałem jak Akio rozmawia z kimś i to pewnie ze swoim ojcem, może nie umiał czytać, ale miałem ustawione zdjęcie Kacchana w kontakcie, żeby w razie czego Akio wiedział pod który numer ma zadzwonić.

W końcu poczułem skurcz, jękłem cicho z bólu. Ale najwyraźniej nie było to aż tak ciche, bo młody od razu przybiegł i patrzał na mnie zmartwiony, złapał mnie za rękę i patrzał na mnie tymi swoimi czerwonymi oczkami. Uśmiechnąłem się lekko do niego żebyśmy się oboje nie denerwowali, bo to nie pomoże nam.

Po jakiś dziesięciu minutach usłyszałem przekręcany klucz w drzwiach i już po chwili stanął przede mną Kacchan, a ten baran widząc w jakim jestem stanie dopiero po chwili wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu, warczałem na niego i wyzywałem go po cichu, ale na tyle głośno żeby tylko on słuchał, bo nie będę dawać złego przykładu synowi.

Leżałem na tylnich siedzeniach próbując nie jęczeć ani nie zaczął krzyczeć z bólu, próbowałem się uspokoić, co słabo mi szło. Musieliśmy zabrać ze sobą Akio, bo nie miał kto się nim zająć, nie chciałem żeby widział mnie w takim stanie.

Przestałem już nawet ogarniać co się dzieje wokół mnie, chciałem już urodzić i mieć to już za sobą, z każdą chwilą bolało coraz bardziej, a maluchy pchały się żeby wyjść. Nawet nie wiem kiedy zostałem położony na łóżku, a wokół mnie pojawiło się kilka pielęgniarek/położnych (chuj wi jak one się tam zwą).

Rozglądałem się dookoła, ale nigdzie nie widziałem mojego Kacchana, chciałem żeby był obok, zacząłem się denerwować i bać. Nie chciałem rodzić bez niego, bałem się bardzo.

- Spokojnie, zaraz zawołałamy twojego alfę - nie wiedziałem nawet kto to powiedział, ale się trochę uspokoiłem.

I faktycznie po kilku minutach mogłem wyczuć i po chwili zobaczyć go od razu wyciągnąłem do niego rękę, chciałem żeby był blisko.

- Gdzie Akio....?

- Spokojnie, jedna z pielęgniarek zabrała go na salę żeby się pobawił, nie martw się.

Pogłaskał mnie po głowie i cały czas trzymał za rękę, a z każdą kolejną minutą czułem się coraz gorzej, bolało bardzo, aż w końcu poczułem jakby coś mnie rozrywało od środka, darłem się z bólu i mocno ściskałem rękę mojego alfy.

(Nie wierzcie w to co teraz czytanie, nie wiem jak przebiega poród, jest to pisane tylko z informacji o jakich usłyszałam lub przeczytałam)

Pov. Katsuki

Syknąłem cicho z bólu, ale nie zabrałem mu dłoni, jak to mu pomaga to może mi ją nawet złamać, nie zdenerwuje się w końcu jest w tym stanie przeze mnie, co też mi wcześniej wyrzucał jak niosłem go do samochodu.

Mówiłem do niego cicho, że da radę, że jest silny i dzielny, co pewnie słyszał bo wtedy patrzał na mnie jakbym mu rodzinę wybił albo tylko mi się tak wydawało.

Nie wiem ile czasu minęło aż w końcu usłyszeliśmy głośny płacz naszego dziecka, chciałem je zobaczyć tak samo jak Izuku bo od razu chciał się podnieść, ale lekarz kazał mu leżeć i przeć. No tak jeszcze jedno musi wyjść.

Nie musieliśmy długo czekać na kolejny płacz, to maleństwo wyszło dużo szybciej niż poprzednie, ciekawe dlaczego tak.

Po jakiś pół godziny pielęgniarki podały nam nasze dzieci, ja dostałem do rąk chłopca, miał mały kłębek blond włosków, ale tak nie całkiem bo od spodu miał je trochę zielone (takie sombre), miał też czerwone oczka, był po mnie z wyglądu.

Spojrzałem na córkę, ona zaś była cała po Izuku tylko tak samo jak brat miała trochę blondu od spodu. Oboje byli śliczni i już wiem czemu mała szybciej wyszła, jej braciszek był dwa razy większy od niej i to pewnie on zajmował tyle miejsca w brzuchu.

- Są tacy śliczni, jak damy im na imię?

- Chciałem żeby była Mira i Yumma.

Od razu spodobały mi się te imiona, ja osobiście nie miałem żadnego pomysłu, więc cieszyłem się że jedno Izuku pomyślał nad tym za nas dwóch.

--------------------------------------------------------------
Ilość słów: 1074

Więc jest kolejny rozdział, co myślicie?

Myślę że do końca książki mogą pojawić się jeszcze może z 5/6 rozdziałów.

Dziękuję za uwagę i cierpliwości, życzę wam króliczki moje miłego dnia lub nocy.

Opiekunka do dziecka/Bakudeku/omegaverse Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz