CZĘŚĆ 26 - c.d.

194 32 1
                                    


Sowa przekręciła klucz, włączyła boczny kinkiet i głęboko odetchnęła. Odpięła woalkę i razem z ozdobnym turbanem i szalem rzuciła ją prosto w łapki Baltazara, który czym prędzej powiesił je na haczyku.

- Uuufff!!! Nareszcie mogę swobodnie odetchnąć – powiedziała półgłosem, i w nikłym świetle kinkietu podeszła do małego, ale bardzo gustownego sekretarzyka i otworzyła jedną z szufladek. Uśmiechnęła się pod dziobem i wyjęła z szufladki ozdobną papeterię. Badawczo zmrużyła oczy, spojrzała na blat i ponownie się uśmiechnęła. Tak jak przypuszczała. Kałamarz, gęsie pióro, pudełko zapałek i masywna świeca, choć lekko pokryte kurzem spokojnie stały w lewym rogu ozdobnego biurka gotowe do użytku.

Usadowiła się wygonie na równie gustownym co sekretarzyk fotelu ( nawet przeszło jej przez myśl, że to komplet ) i nie zwracając na nikogo najmniejszej uwagi zapaliła świecę i wyjęła jedną, ozdobną kartkę z papeterii.

Po chwili namysłu chwyciła za pióro, umoczyła je w kałamarzu i zaczęła pisać.

Dziewczynki z zaciekawieniem zerknęły na sowę. – Pewnie pisze list – szepnęły.

Podeszły do dwóch, sąsiadujących ze sobą łóżek i przysunęły je do siebie, tworząc jedno, wielkie łoże. Odpięły tiulowe skrzydełka, zdjęły kwiatowe wianki oraz falbaniaste, różowe sukienki i ułożyły je na jednym z fotelików. Drugi okupowały wygodnie w siebie wtulone Rita z gołębicą.

Halinka przytuliła Dalię. – Ale nam się przygoda trafiła, co wnusiu?

- Ja ciągle myślę, że to sen – odpowiedziała Dalia. – Jest tak cudownie...

Sowa chrząknęła. – Ciii... - Halinka przyłożyła palec do ust. – Proszę – podała Dalii jasnozieloną, bawełnianą piżamkę.

- Piżamka? – zdziwiła się dziewczynka.

- A co myślałaś kochanie? W końcu to karczma nad karczmami – zaśmiała się. – A my jak by nie patrzył jesteśmy tu gośćmi.

- Myślisz, że ta piżamka to sprawka Adeli?

- Nie mam bladego pojęcia. Ale jak widzisz ktoś przygotował je właśnie dla nas. Podobnie jak ręczniki – odpowiedziała, po czym obydwie na „trzy, cztery" wskoczyły do łóżka.

- A co on się tak wierci po pokoju? Dalia z Halinką wysunęły się spod łaciatej kołdry i spojrzały na szczura. – Jakby szukał wczorajszego dnia? Co ty się tak kołaczesz? Wskakuj do nas i po sprawie – ze względu na skupioną sowę jednogłośnie wyszeptały.

Baltazar zerknął na łóżko i westchnął. – A nie będzie nam za ciasno?

Dalia zachichotała, a Halinka wyszeptała: - Z ciebie taki tłuścioch, że na pewno się nie pomieścimy. Wskakuj i nie marudź. Zresztą obgadamy przed zaśnięciem kilka spraw.

- Spraw? – zapytał i wskoczył w sam środek łóżka. Przykrył się kołdrą pod samą brodę, zamknął oczy i usnął. – No masz ci los! Dalia z Halinką skwasiły miny, przytuliły się do poduszek i bez poruszania ważnych spraw, równie szybko zasnęły.

Natomiast sowie noc, a raczej pół nocy zleciało na pisaniu pierwszej części listu do Lulany. Skrupulatnie dobierała słowa, dokładnie zastanawiając się i opisując punkt po punkcie plan nawrócenia trolli, ogrów i ropuchów na szlachetną drogę postępowania, godną mieszkańca Lawendowej Krainy. Pisała o swoich spostrzeżeniach i wnioskach, a także o tym, że odkryła w tych stworach jasne i dobre strony ich natury. Jedyne czego jeszcze się obawiała, to konfrontacji z brzydszą częścią osady, ale o tym jeszcze do królowej nie pisała. Sama czekała na rozwój wypadków i mocno wierzyła, że wszystko ułoży się po jej myśli. Zwęziła oczy. I chytrze pomyślała o Mirmie, Vivien i Skartlet. O „szyjach" sterujących „głowami" ich osad. Uśmiechnęła się diabolicznie pod dziobem i spojrzała na ścienny zegar. Dochodziła czwarta piętnaście rano. Odłożyła pióro do kałamarza i jeszcze raz przeczytała pierwszą część listu do królowej. Westchnęła, włożyła go do górnej szuflady sekretarzyka, jedynej zamykanej na klucz, przekręciła zamek i... zacmokała. Porządnie wyciągnęła się na fotelu, i z jednej z szufladek dostrzegła wystającą, czerwoną tasiemkę. Wyjęła ją, zawiesiła na niej klucz i dla bezpieczeństwa, niczym ozdobny wisiorek założyła go na swoją, krępą szyję. Z czerwonymi koralami tworzył idealny komplet. – Jestem genialna – powiedziała półszeptem, zdmuchnęła świecę i nie zdejmując z siebie żadnej błyskotki poszła do łóżka. Po krótkiej chwili zasnęła, nie przypuszczając nawet, że ze słodkiego snu wyrwą ją słowa Kluskowej piosenki. Leniwie otworzyła jedno oko i mocno wytężyła słuch.

Po drugiej stronie kufraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz